Obiad za wpis na Instagramie. Żebranie czy reklama? Ekspert wbija kij w mrowisko
"Żebrzą o jedzenie", "Nie wiedzą, że czyjaś praca kosztuje". Takie oskarżenia pojawiły się pod adresem influencerów, kiedy wyszło na jaw, że chcą obiad za wpis na Instagramie. Oburzające? Ekspert wyjaśnia, że wkrótce będzie to normą.
Restaurator w końcu nie wytrzymał. Miał dość "atrakcyjnych ofert", polegających na tym, że fundowałby instagramerkom obiad, a one wrzuciłyby na portal zdjęcie zachęcające do wizyty. "Chciałabym wam pomóc w promocji restauracji podczas mojej wizyty w Trójmieście" - zachęcała właściciela jedna z nich. Inna tłumaczyła, że darmowy obiad to odpowiednia zapłata, bo "ujęcie w relacji" wymaga pracy.
Takie zjawisko to nic nowego. Już w 2018 roku serwis WP Turystyka pisał o problemie hotelarzy. Internetowi celebryci oferowali opublikowanie w mediach społecznościowych wideo lub zdjęcia z hotelu. Pod warunkiem, że właściciel opłaci im pobyt. Najlepiej kilkudniowy. I w formule all inclusive.
Zwykle reakcje w sieci na podobne prośby są podobne: pogarda, wyśmiewanie, a nawet hejt. "WSTYD, ludzie! W restauracjach też nikt nie pracuje za darmo! Składniki kosztują, utrzymanie lokalu kosztuje, pracownicy kosztują!" - tłumaczyła jedna z komentujących na Pudelku. "Wstyd żebrać o jedzenie za reklamę" - dodawał inny czytelnik. Czy słusznie?
Instagram: barter się opłaca
- W branży od dawna funkcjonuje model nawiązywania współpracy, w którym influencerzy kontaktują się bezpośrednio z markami czy agencjami. Poza tym influencerzy niejednokrotnie wychodzą z inicjatywą i proponują markom współpracę. W WhitePress nieraz otrzymywaliśmy takie oferty i nie widzę w tym nic bulwersującego - mówi w rozmowie z WP Tech Katarzyna Biegun, Influencer&Digital Marketing Manager w WhitePress.
Jak dodaje Biegun, częściej to nawet same marki poszukują influencerów. Taka forma współpracy może im się po prostu opłacać. Czemu?
- Jeśli ktoś prowadzi dużą restaurację w Jastarni, na ulicy, gdzie już funkcjonuje 10 innych identycznych lokali, to nie zbuduje przewagi konkurencyjnej jednym ani 10 wpisami na Instagramach przypadkowych mikroinfluencerek - tłumaczy Hanna Waśko z agencji Big Picture. Waśko tłumaczy dalej, że są też inne przypadki. Jeśli ktoś otworzył ośrodek agroturystyczny ze specyficznymi atrakcjami, to kilka sensownych wpisów influencerów - znanych z opiniowania takich miejsc, wyczucia i smaku, mogą mu tak naprawdę ustawić biznes. I nie zawsze muszą to być osoby mające dziesiątki tysięcy fanów.
Ale oburzenie w sieci powstało nie tylko z niezrozumienia nowych mediów i takiej formy reklamy. Natalia Knopek na blogu simplife.pl zwraca uwagę na to, że problemem jest postrzeganie pracy przez Polaków. Jeśli ktoś wrzuca zdjęcia z knajp, wakacyjnych wyjazdów albo po prostu publikuje coś w sieci, to w powszechnej opinii nie pracuje. Bo przecież nie da się tego porównać do harówki jaką ma górnik, pielęgniarka czy chociażby zwykły pracownik biurowy z nadgodzinami. To jakieś wymysły zblazowanej młodzieży, a nie praca, za którą należy się wynagrodzenie. Chociażby w formie obiadu.
Firmy same się zgłaszają
Jest też druga strona medalu, której atakujący internauci nie dostrzegli. Sama blogerka potwierdziła słowa ekspertek, z którymi rozmawiałem. I zdradziła, że otrzymała mnóstwo ofert od firm, które liczyły na to, że publikujący w internecie skusi się np. na darmowe skarpetki i będzie je promować u siebie, bo są za darmo. Mówiąc wprost - niektóre marki same wyhodowały takie zjawisko.
Tyle że nie powinno nas to oburzać. Taka jest rzeczywistość.
- Jednym taka oferta pasuje, innym nie. Jednych konsumentów rażą publikacje "darów losu", dla innych to okno na świat. Internauci głosują swoją uwagą. A każdy topowy influencer i tak wie doskonale, że nie zaszedł tam, gdzie jest, dzięki barterom. Na koniec dnia obroni się tylko pomysł i dobry "kontent" - wyjaśnia Waśko.
Ekspertki zwracają uwagę na to, że sytuacja musi się unormować. Firmy nie mogą narzucać swoich produktów, oczekując tak naprawdę darmowej reklamy - licząc, że popularni w internecie skuszą się na byle co i swoją twarzą będą promować wszystko. Tego samego wymagać trzeba od influencerów, którzy nie będą traktować każdej firmy jak czekającego na łaskę instagramera. I w końcu użytkownicy internetu muszą zrozumieć, że barter - czasami widoczny bardziej, czasami mniej - to normalna forma współpracy.
Instagram: "żebranie" się skończy
Na szczęście zdaniem specjalistów już niedługo zapanuje normalność.
- Myślę, że pierwsze zachłyśnięcie się fenomenem influencer marketingu mija. Wiele marek początkowo działało intuicyjnie i bez długofalowej strategii. Obecnie to się zmienia. W Polsce influencer marketing staje się coraz bardziej specjalistyczną dziedziną marketingu - dodaje Katarzyna Biegun. Coraz więcej marketerów rozumie, jak funkcjonują media społecznościowe, jaka jest ich specyfika i jak odróżnić wartościowy content od clickbaitów czy fake newsów. Cyfryzacja stale postępuje, istnienie w sieci jest elementem stylu życia, a wśród Pokolenia Z znikoma obecność w świecie internetu jest niewyobrażalna. Uważam, że nasze społeczeństwo niebawem przestanie się bulwersować tego typu aferami.
Podobnie uważa Hanna Waśko, która przewiduje, że po okresie zachłyśnięcia balon pęknie i obronią się tylko naprawdę korzystne rozwiązania. Jakie dokładnie?
- Kluczem jest to, żeby umieć z dostępnych opcji na tym rynku mądrze korzystać. Czy wszyscy przykładowi restauratorzy znają np. nowe algorytmy Facebooka i Instagrama i wiedzą, jak nikły procent obserwujących w ogóle zobaczy wpis? Gdybym miała poradzić restauratorowi na co wydać kilkaset złotych w internecie, to na starcie wydałabym je na sensownego doradcę lub szybkie przeszkolenie - radzi.
Pozostaje mieć nadzieję, że nieprzemyślanych i nie do końca profesjonalnych ofert będzie mniej. Tak jak i firm, które rzucą instagramerki na pożarcie publikując ich prośby w sieci. A przy okazji robiąc swojej marce niezłą reklamę. Za darmo, ale czyimś kosztem.