Nowe niemieckie prawo internetowe wzbudziło już pierwsze kontrowersje

Nowe niemieckie prawo internetowe wzbudziło już pierwsze kontrowersje

Nowe niemieckie prawo internetowe wzbudziło już pierwsze kontrowersje
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Bolesław Breczko
05.01.2018 14:25, aktualizacja: 05.01.2018 14:36

Wiceszefowa prawicowej AfD została zablokowana na Twitterze za wpis o "gwałcących muzułmanach". Zgodnie z nowymi przepisami portale społecznościowe mają 24 godziny na usunięcie obraźliwych, nielegalnych i nieprawdziwych treści. Prawo budzi sprzeciw prawicy i internetowych aktywistów.

Nowe przepisy zostały wprowadzone w październiku zeszłego roku. Firmy miały jednak trzy miesiące na przygotowanie się do ich wdrożenia. Z nowym rokiem zaczęły je stosować i od razu pojawiły się kontrowersje.

Wywołało je usunięcie tweeta prawicowej polityk Beatrix Von Storch. We wpisie* skrytykowała tweeta,* który pojawił się na oficjalnym profilu policji z Kolonii. Policyjny wpis dotyczył noworocznych życzeń, tyle że po arabsku.

Von Storch skomentowała to słowami:
"Co do diabła dzieje się z tym krajem? Dlaczego oficjalna strona policji tweetuje po arabsku? Myślicie, że przemówicie do tych barbarzyńskich, muzułmańskich, gwałcących hord mężczyzn?"

Jej wpis został usunięty, a konto na Twitterze czasowo zablokowane. W odpowiedzi Von Storch zamieściła dokładnie ten sam wpis z dodatkowym komentarzem na Facebooku. Z tego portalu wpis nie został usunięty, ale przyczynił się do wszczęcia przeciwko prawicowej polityk policyjnego postępowania.

Od pierwszego stycznia w Niemczech weszło w życie nowe prawo, które *obliguje portale społecznościowe do natychmiastowego usuwania rasistowskich, nienawistnych i nielegalnych treści. *Strony mają 24 godziny na ich usunięcie, a w przypadku "skomplikowanych" spraw mają na to 7 dni. Jeśli internetowe firmy nie zastosują się do przepisów *grożą im grzywny do 50 mln Euro. *

Głównym zarzutem pod adresem nowego prawa jest, to że administratorzy portali będę nadgorliwi w usuwaniu wpisów, aby nie ryzykować wysoką grzywną. To z kolei może doprowadzić do rzeczywistego ograniczenia wolności wypowiedzi.

- Nie znam tej regulacji - mówi w rozmowie z tech.wp.pl Anna Streżyńska, - słyszałam tylko doniesienia prasowe, a rzadko są wiarygodne, szczególnie dla prawnika, który wie że diabeł siedzi w szczegółach wiec nie mogę jej komentować. Pojęcie treści nienawistne czy rasistowskie musi być doprecyzowane w prawie, żeby przedsiębiorca wiedział jak i kiedy ma się do niego zastosować, bo nie można nakładać obowiązków i sankcji przerzucając ryzyko na przedsiębiorcę. Pomocne bywa orzecznictwo, ale nie zawsze jest jednoznaczne. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że zalew nienawiści ze strony z reguły anonimowych frustratów jest niebezpieczny i godny tępienia, tylko że jest bardzo duże ryzyko arbitralności jeśli oceny dokonuje człowiek, i przypadkowości, jeśli oceny dokonuje algorytm. *Lepiej jeśli oceny dokonuje sąd, *dlatego w Polsce idziemy w kierunku sądów dwudziestoczterogodzinnych. Dlatego bez konkretnego tekstu prawa nie podejmuję się tej oceny co do niemieckiej ustawy.

- Nowe niemieckie prawo zrzuca odpowiedzialność za ściganie mowy nienawiści na właścicieli portali społecznościowych - komentuje Konrad Dulkowski zOśrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. - To wydaje się nie tylko niesprawiedliwe, ale także niesie wiele wątpliwości natury prawnej, bo *nagle wielkie koncerny dostają władzę prokuratury i sądu w jednym. *

- Prostym wyjściem byłby system realnego uwierzytelniania kont, np. dowodem tożsamości. Podniosą się głosy o ograniczaniu wolności i inwigilowaniu obywateli. Ale to są pokrzykiwania ludzi, którzy mentalnie tkwią w XX wieku uznając nadal istnienie czegoś takiego, jak „świat wirtualny”. Nie ma czegoś takiego, Internet jest zwykłym narzędziem, medium takim samym jak inne. Nie jest eksterytorialny - mówi Dulkowski.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)