Niezwykłe wynalazki z tajnego laboratorium Churchilla
W masowej świadomości, w szczególności dzięki kulturze popularnej, ugruntował się obraz Niemiec z okresu II wojny światowej jako lidera w dziedzinie technologii wojskowej. Ich czołgi czy rakiety z tamtego okresu długo nie miały sobie równych, a legendy na temat tajnych projektów, nad jakimi pracowali ich naukowcy, krążą wśród miłośników teorii spiskowych do dziś. Ale prawda jest taka, że i Alianci mieli swój czynny udział w rozwijaniu wynalazków, które obecnie mogą się wydawać zbyt fantastyczne, by były prawdziwe.
Nad tymi urządzeniami naprawdę pracowano w tajnym laboratorium, założonym przez Winstona Churchilla w 1939 roku.
W masowej świadomości, w szczególności dzięki kulturze popularnej, ugruntował się obraz Niemiec z okresu II wojny światowej jako lidera w dziedzinie technologii wojskowej. Ich czołgi czy rakiety z tamtego okresu długo nie miały sobie równych, a legendy na temat tajnych projektów, nad jakimi pracowali ich naukowcy, krążą wśród miłośników teorii spiskowych do dziś. Ale prawda jest taka, że i Alianci mieli swój czynny udział w rozwijaniu wynalazków, które obecnie mogą się wydawać zbyt fantastyczne, by były prawdziwe.
Nad tymi urządzeniami naprawdę pracowano w tajnym laboratorium, założonym przez Winstona Churchilla w 1939 roku.
Rakietowe koło
Te dwa połączone koła od wozu, obładowane ładunkami wybuchowymi, miały pomóc wojskom Aliantów w przedzieraniu się przez zbudowane przez Niemców fortyfikacje. Dzięki umieszczonym na ich powierzchni rakietom ten swoisty taran mógł błyskawicznie przyspieszyć do prędkości ok. 100 kilometrów na godzinę, by z pełną mocą uderzyć w umocnienia. Po zdetonowaniu ładunków wybuchowych powstać miał otwór, przez który przejechać mogły pojazdy opancerzone. Prace nad urządzeniem zarzucono po tym, jak okazało się, że niezwykle ciężko jest zmusić je do jechania w konkretnym kierunku.
Lotniskowiec z lodu
Jednym z pomysłów na chronienie alianckich konwojów morskich było stworzenie floty lotniskowców, dzięki którym można by im zapewniać ochronę z powietrza. Problemem była jednak trudna dostępność stali i aluminium. Pracujący dla Churchilla wynalazca zaproponował więc stworzenie statków z wielkich brył lodu, odpowiednio wyrzeźbionych i podtrzymywanych w jednej pozycji dzięki drewnianemu stelażowi. Zanim jednak pomysł udało się zrealizować, samoloty dostały większe baki paliwa, dzięki którym ich zasięg zwiększył się na tyle, że lodowe lotniskowce nie były już potrzebne.
Człowiek-torpeda
To z kolei pomysł, który z powodzeniem udało się wprowadzić do użytku. Komandosów piechoty morskiej wyposażano w umieszczone na plecach ładunki wybuchowe, połączone z niezwykle silnymi magnesami. Dzięki nim możliwe było – po podpłynięciu w pobliże statku przeciwnika – przyczepienie ładunków do jego powierzchni, odpłynięcie i zdetonowanie. Ładunek był na tyle potężny, że powstała po jego wybuchu dziura w kadłubie była dla statku całkowicie zgubna. W ten sposób w samym 1943 roku zneutralizowano siedem japońskich jednostek morskich.
Długopis-detonator
Dzięki temu niewielkiemu urządzeniu możliwe było opóźnienie detonacji wybranego ładunku wybuchowego. Po umieszczeniu go w materiale wybuchowym można było oddalić czas jego eksplozji o od 10 minut do nawet 24 godzin. Umieszczony w "długopisie" chlorek miedzi powodował powolne rozpuszczanie się linki, podtrzymującej mechanizm detonujący. Wygląda to jak coś z filmu o Jamesie Bondzie, ale naprawdę istniało i było używane. Jednego z tych urządzeń użyto podczas zamachu na Hitlera w 1944 roku.
Bomba samoprzylepna
Dzięki niezwykle silnemu klejowi, umieszczonemu na powierzchni tego granatu, miał on być bronią doskonałą przeciwko niemieckim czołgom. Pociągnięcie zawleczki jednocześnie odbezpieczało ładunek wybuchowy jak i odsłaniało kleistą powierzchnię. Dzięki niej granat miał pozostać przyczepiony do czołgu przez cały czas potrzebny do wybuchu, uniemożliwiając mu ucieczkę. W praktyce maszyny często okazywały si ę zbyt śliskie od brudu i błota, by cokolwiek mogło się do nich przyczepić.