Niewidzialni bogowie w serwerach
Mamy samoloty, telefony, komputery, rakiety, samochody, telewizory i wiele, wiele lat nieprawdopodobnego postępu. Jednak tak naprawdę ze starożytnym człowiekiem łączy nas więcej niż się wydaje. Gdybyśmy się dzisiaj z nim spotkali, mogłoby się okazać, że na wiele tematów patrzymy podobnie.
14.07.2017 15:27
Wierzę, że moje dane przechowywane są w chmurze. Nawet czasami wiem, gdzie mogą się znajdować - wierzę, że moje lajki, zdjęcia i wiadomości z Facebooka trafiają do jedynego europejskiego centrum danych Facebooka w Szwecji, choć nie mam możliwości, bym mógł je ot tak odwiedzić i zobaczyć. Wierzę, że moje maile i prywatne dane nie są podglądane przez innych. Wierzę, że jeśli dobra korporacja przyrzekła, że pilnuje i nie odda moich poufnych informacji, to tak właśnie jest. W końcu chcą naszego dobra i tak nam powiedziały!
Gdybym jakimś cudem wytłumaczył to wszystko starożytnemu człowiekowi - zakładając, że nie dostałby zawału na widok wszystkich elektronicznych gadżetów i pędzących samochodów, i… właściwie to wszystkiego, co nas dzisiaj otacza - to pokiwałby głową ze zrozumieniem.
“Miałem podobnie” - mógłby odpowiedzieć, dodając, że wierzył np. w boga deszczu, który po wysłuchaniu odpowiednich modłów zsyłał na mieszkańców opady. I wierzył, że wstrzymuje je, kiedy padać nie powinno, wszak chce dla nich jak najlepiej! Choć wierzący nie mają pojęcia, gdzie dokładnie urzęduje i tylko wyobrażają sobie jego wygląd.
A jeśli nie spełniłby ich próśb? Cóż, mogliby tylko modlić się żarliwiej, poszukać winy w sobie albo... machnąć ręką. Bo co im zostało? Przecież nie wyruszą do nieba albo przez morze, do siedziby bóstw, by na osobistości wyjaśnić, dlaczego podanie nie zostało rozpatrzone pozytywnie.
Dokładnie tak samo, jak my teraz. Oczywiście wiemy, kto jest szefem Facebooka, ale na spotkanie z nimi - nie licząc branżowych dziennikarzy - większość ma takie same szanse, co wspomniany człowiek z przeszłości z bogiem deszczu. Z inną ważną osobistością z wielkiej korporacji też nie. W filmie “Facebookistan” dokładnie pokazano, jakie możliwości ma zwykły szary człowiek w starciu z gigantyczną korporacją. Podpowiedź: żadne. Nikt cię nie wysłucha, ba, nie wiadomo nawet, gdzie masz się udać.
Też to znamy. Np. wtedy, gdy Facebook kasował konta prawicowych użytkowników, z sobie tylko znanych powodów. Kto wydał rozkaz? Kto pociągnął za spust? Dlaczego przyczepiono się do jednych, a na zachowanie drugich przymknięto oko? Problem w tym, że nie wiadomo. Niby Facebook jest, ale nie da się konkretnej osoby obarczyć odpowiedzialnością. Aż chce się powiedzieć: niezbadane są wyroki boskie!
Umówiliśmy się, że firmy i inne podmioty mają swoje prawa i obowiązki, regulaminy oraz zasady. To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby homo sapiens nie zaczął wierzyć w niewidzialnych bogów. Może gdyby nie nadał im ludzkiej formy, dzisiaj trudno byłoby nam uwierzyć w firmy, które traktuje się jak zwykłe jednostki. Nie mówiąc już o korporacji, która nie ma nawet ani jednego własnego samochodu, a rewolucjonizuje transport.
Tysiące lat wiary w niewidzialnych bogów spowodowało, że łatwo nam zaakceptować fakt, że wiele istotnych kwestii rozgrywa się gdzieś w chmurze, z dala od nas. A jednocześnie ma na nas wpływ, tu i teraz. A skoro w sprawie tak fundamentalnej jak wiara niewiele się różnimy, to dlaczego inaczej miałoby być w innych sprawach? Na Facebooka na pewno by się nie zdziwili - w końcu pisali posty na ścianach grobowca faraonów.