Nieużywanie słomek to start, nie meta. Przed nami znacznie więcej poważnych wyzwań
Polskie gwiazdy łączą siły w walce przeciwko wspólnemu wrogowi - jednorazowym słomkom. Plastikowe rurki są bowiem zagrożeniem dla zwierząt mieszkających w oceanach. Wierzę w szczerość intencji, ale to ułamek tego, co trzeba zrobić. Fotki na Facebooku nie wystarczą
Jeśli spojrzysz w media społecznościowe, prawdopodobnie zobaczysz, że mnóstwo osób żyje tematyką plastikowych słomek. Modne i progresywne knajpy, pokroju Starbucksa, ogłaszają, że kończą z nimi w swoich punktach. Michał Piróg, Anja Rubik czy Hubert Urbański w specjalnej kampanii rozliczają się ze grzechu korzystania z nich.
Coraz więcej państw, między innymi Kanada, ma w planach debatę dotyczącą całkowitego zakazu korzystania ze słomek. Albo wszystkich, plastikowych jednorazowych przedmiotów, tak jak Unia Europejska. A w przedbrexitowej Wielkiej Brytanii przykład idzie z góry i Królowa Elżbieta II pozbyła się z dworu wszelkich jednorazowych utensyliów. Tak samo władze Seattle na zachodnim wybrzeżu USA, gdzie postanowiono całkowicie zakazać ich użytku.
Zobacz Też: Co po plastiku? Materiały typowane na następcę
Jest się czego obawiać, bo według wyliczeń, do wody trafia 8 mln ton plastiku. Rocznie! Każdej minuty opróżnia się jedną śmieciarkę do jednego z oceanów. To przerażająca statystyka. Ale słomki stanowią cztery procent wszystkich odpadów, choć "wagowo" ich udział w całości to tylko dwa tysiące ton. To zaledwie ułamek, ale działający na wyobraźnię. Tak jak wideo, w którym żółwiowi morskiemu wyjmuje się słomkę z nozdrza (materiał raczej nie dla wrażliwych).
Kozioł ofiarny plastiku
Plastikowych opadów przybywa, a nie ubywa i za kilka dekad możemy tonąć w śmieciach. Dlatego rezygnacja z jednego tylko elementu nie jest poświęceniem, ale zminimalizowaniem swojej wygody. Tak było przecież z plastikowymi torebkami, na które wprowadzono dodatkowe opłaty. Dziś co chwila widzę, jak w sklepie ludzie pakują zakupy do materiałowych siatek.
Ale tylko w 2018 roku wyprodukowano 3,2 biliona torebek foliowych. W samej Europie rocznie zużywa się ich około 87 miliardów. Osoba z Polski zużywa ich od 250 do 490. Nawet jeśli ograniczono zużycie, nadal liczby porażają.
I to jest właśnie problem - zafiksowanie się nie na materiale, ale produkcie. Nieużywanie słomek to krok słuszny, ale nie zbawi świata. Steve Russell, wicedyrektor ds. plastiku w Amerykańskiej Radzie ds. Chemii, tak opisał ten problem w National Geographic:
"Skoncentrowanie się na poszczególnych produktach odciąga uwagę od ważniej dyskusji na temat tego, w jaki sposób wprowadzimy gospodarkę odpadami do miejsc, które najbardziej jej potrzebują. Uważamy, że lepiej byłoby, gdyby słomki nie były automatycznie dostarczane, ale dostępne, gdyby konsument ich potrzebował".
Sama organizacja skupia się zresztą na gospodarce odpadami, która w ich oczach jest najlepszą formą zapobiegania procesu zaśmiecania oceanów.
Słomka życia
Kwestię zakazu korzystania ze słomek krytykuje się również z innych pozycji. W artykule pt. "Zakaz korzystania ze słomek może i jest zwycięstwem dla ekologów. Ale ignoruje potrzeby osób z niepełnosprawnościami", autorka argumentuje, że moralne zwycięstwo ma swoje ignorowane ofiary. Wiele osób z niepełnosprawnościami potrzebuje bowiem plastikowych słomek do zażywania leków, picia lub jedzenia.
Można oczywiście odpowiedzieć, że przecież istnieją wielorazowe alternatywy. Te jednak również nie do końca nadają się do użytku, jak mogłoby się wydawać. Mogą bowiem posiadać alergeny, nienadawać się do ciepłych napojów, niektóre nie posiadają zgięcia. To wbrew pozorom bardzo istotne, bo zginalne słomki powstały właśnie z myślą pacjentach w szpitalu, którzy nie mogą pić bez asysty pielęgniarki.
"Ludzie bez niepełnosprawności pytają, co robiliśmy zanim powstały słomki. Mam dla nich brutalną odpowiedź: umieraliśmy. Albo żyliśmy w ponurej, wyizolowanej przestrzeni, gdzie nie potrzebowaliśmy słomek dzięki całodobowej opiece" – argumentuje autorka.
Koniec jednorazówek
Nie jestem przeciwny akcji ograniczania słomek w naszym codziennym życiu - to dobry pomysł. Sam nie używam ich zbyt wiele, a na pewno poniżej polskiej średniej. Akcja porzucania jednorazowych rurek jest jednak tylko przyczynkiem do bardziej radykalnego celu, jakim jest usunięcia w ogóle plastikowych przedmiotów, które od razu po zużyciu lądują w koszu. A być może długofalowo całkowite wyrugowanie plastiku z naszych domów.
Jednak najbardziej wartościowe byłyby takie zmiany jak prawa, jakie proponuje chociażby Unia. Dopiero drastycznie i odgórne ograniczenie plastiku w skali globalnej byłoby czymś, co dałoby wymierny efekt i pozwoliło porządnie odetchnąć naszej planecie.