Niemiecki okręt podwodny w Gdyni. Bundesmarine chce szkolić Polaków, ale MON zwleka
13.10.2018 12:44, aktual.: 13.10.2018 14:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Niemiecki okręt podwodny U31 odwiedził Gdynię. Niemcom zależy, by Polska podpisała kontrakt na dostawę nowoczesnych okrętów. Chcą też szkolić nasze załogi. Tymczasem MON zwleka i w zamian daje pieniądze na… Obronę Terytorialną.
Przodkowie komandora Manfreda Grabienskiego pochodzą z Mazur i Kaszub. Wyjechali do Niemiec w okolicach 1910 roku, do pracy w kopalni. Nic więcej komandor o nich nie wie.
Ale właśnie przypłynął na ziemie przodków. Jego okręt podwodny U31 zawinął do Gdyni. Komandor nie chce jednak mówić o rodzinie. Woli o misji: jego załoga wciąż jest w trybie bojowym po ćwiczeniach na Bałtyku. Ludzie są nakręceni, może Gdynia da im odpocząć.
Czas na kawę i ciasto w mesie oficerskiej na pokładzie U31.
Pierwsze, co przychodzi na myśl, to potencjalne podwodne spotkania z Rosjanami.
– Och, po prostu mówimy sobie „hello” – śmieje się Grabienski. - Wynurzenie dla bezpieczeństwa jest konieczne tylko w sytuacji, gdy naprawdę nie wiemy, z kim mamy do czynienia.
W Centrum Szkolenia Załóg Okrętów Podwodnych w Eckernforde koło Kilonii uczy się jeden student z Polski, ale niewykluczone, że będą kolejni. Niemcom zależy bowiem, żeby Polacy wzmacniali swoją flotę. Z jednej strony wynika to z zobowiązań sojuszniczych naszego kraju wobec NATO: dlaczego flota niemiecka czy norweska ma się modernizować, a polska popadać w ruinę?
Ale chodzi też o pieniądze: niemiecki ThyssenKrupp liczy, że podpisze kontrakt z MON na dostawę trzech nowoczesnych okrętów podwodnych typu 212A – to łodzie o napędzie hybrydowym oparte na bateriach akumulatorowych oraz systemie ogniw paliwowych.
Tymczasem zalety U31 poznają dziennikarze: wbrew pozorom jest tu całkiem przestronnie. Sporo miejsca - można chodzić wyprostowanym. Mostek z peryskopem mieści aż… 14 osób. To tu siedzą dowódcy, oficerowie czyli ludzie odpowiedzialni za nawigację i taktykę w morzu, pierwszy mechanik, obsługa sonarów i wyrzutni torped. Na razie czytają gazety i przewodniki po Gdyni, ale gdy wyruszą w morze, będą ćwiczyć różne warianty, w tym te najgorsze, gdy okręt musi siąść na dnie albo gdy na pokładzie wybucha pożar. Niestety, załoga zabrania fotografowania wewnątrz okrętu.
Dlaczego tak dużo osób zgrupowanych jest w jednym miejscu? Kevin Bölscher z załogi tłumaczy, że chodzi o ograniczenie zbędnego biegania między pomieszczeniami, a tym samym redukcję niepotrzebnego hałasu, który mógłby ujawnić położenie U31.
Tu musi być maksymalnie cicho. Dlatego okręt U31 napędzany jest systemem Air Independend Propulsion – AIP, którego paliwem jest płynny tlen. Ta technologia sprawia, że napęd jest bardzo cichy. Do tego kadłub jednostki wykonany jest z niemagnetycznego metalu.
Załoga U31 składa się z 27 osób.
Dla WP mówi komandor por. rezer. Maksymilian Dura - ekspert portalu Defence24.pl
*Sebastian Łupak: Po co niemiecki okręt podwodny U31 typu 212 zawinął do Gdyni? *
Maksymilian Dura: Niemcom wydaje się prawdopodobnie, że w odniesieniu do ich okrętów w Polsce jest negatywna prasa. To nieprawda, bo to są bardzo dobre jednostki pływające, które przydałyby się polskiej Marynarce Wojennej. Świetnie nadają się na Bałtyk. Ale Niemcy wiedzą również, że są dwie konkurencyjne i również bardzo dobre oferty: francuska i szwedzka. Dlatego chcieli w Gdyni pokazać możliwości swojego okrętu.
*U31 to dobry okręt? *
- Wyróżnia się napędem niezależnym od powietrza opartym o ogniwa paliwowe i co więcej, jest to napęd sprawdzony operacyjnie. Dodatkowo Niemcy reklamują się, że ich okręty są specjalnie przygotowane na Bałtyk, na wody płytkie, gdzie średnia głębokość to często 30-60 metrów. Okręt ten jest wykonany ze stali niemagnetycznej, ma wszystkie „hałaśliwe” systemy zasilania umieszczone w wyciszonym przedziale, a to oznacza również zmniejszenie pół fizycznych, co utrudnia jego wykrycie przez przeciwnika. To jest bardzo nowoczesna jednostka pływająca. Na napędzie niezależnym od powietrza na takim okręcie Niemcy przeszli Atlantyk pod wodą w 18 dni.
*Ale polskie ministerstwo obrony nie podejmuje decyzji, co wybrać: czy ofertę niemiecką, szwedzką czy francuską… *
- Mamy pieniądze, ale nie wiemy, jak je wydać. Trzeba wybrać, a tymczasem od roku czasu minister Mariusz Błaszczak wstrzymuje decyzję bez wytłumaczenia. Program ORKA jest zablokowany i koniec. Jesteśmy w coraz gorszej sytuacji. Mamy dwa niemieckie okręty Kobben w wieku około 50 lat. W ciągu dwóch lat trzeba je będzie wycofać. Jest jeszcze kupiony za czasów Związku Radzieckiego okręt ORP „Orzeł”, ale on jest nadal nieodebrany po remoncie. Sytuacja jest więc bardzo zła.
*Czy spełniamy zobowiązania sojusznicze NATO na Bałtyku? *
- Trudno to ocenić, bo te zobowiązania są niejawne. Ale na pewno nie mamy teraz okrętów podwodnych zdolnych działać operacyjnie zgodnie z wymaganiami NATO. Nasze zobowiązania w tym względzie są na pewno wykonywane gorzej. Z drugiej jednak strony jesteśmy bardzo aktywni jeżeli chodzi o siły przeciwminowe.
*Czy młodzi polscy oficerowie będą się mieli na czym szkolić, skoro nie mamy nowoczesnych okrętów podwodnych? *
- Wszyscy trzej producenci okrętów podwodnych, którzy chcą wziąć udział w programie ORKA, zaoferowali Polsce propozycje przejściowe: takie rozwiązanie, które pozwoli nam utrzymać załogi do momentu wprowadzenia nowych okrętów. Jednak nie zapada żadna decyzja i wkrótce nie będzie innej możliwości jak wypożyczyć okręt, np. od Niemców i pływać na wypożyczonym, żeby przetrzymać załogi. Ale chyba nie tylko o to nam chodzi?
*Tymczasem my, zamiast modernizować armię, dajemy pieniądze na Obronę Terytorialną… *
- Bo łatwiej kupić karabiny dla Obrony Terytorialnej niż nowoczesne okręty podwodne. Tak naprawdę, wszystkie pieniądze, które poszły na Obronę Terytorialną, powinny pójść na wojska operacyjne. Powinny być jakieś priorytety, a PiS ich nie ma. Dlatego Obrona Terytorialna tak naprawdę pogrążyła polskie wojska operacyjne.