Nie wiemy, co jemy - państwowe badania to "kropla w morzu". Projekt FoodRentgen chce to zmienić
Rocznie bada się tyle produktów spożywczych, ile znajduje się na półkach marketu w małym mieście. Instytucje i służby kontrolne wykonują ich za mało, uznał Marcin Galicki. Dlatego stworzył projekt FoodRentgen, który wypełni tę lukę.
27.06.2018 | aktual.: 27.06.2018 16:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Program FoodRentgen bierze na warsztat popularne produkty, by sprawdzić ich zawartość szkodliwych substancji i metali ciężkich. Wszystko przy wsparciu swojej społeczności.
- Potrzeba weryfikacji rynku jest bardzo duża. Na ten moment na zlecenie służb kontrolnych wykonuje się badania około trzech tysięcy produktów rocznie. To bardzo mało, mniej więcej tyle, ile w swoim asortymencie sprzedaży ma średni supermarket w miejscowości na południu Polski zamieszkanej do 30 tysięcy mieszkańców - wylicza Galicki. - To kropla w morzu. W jakiś sposób jesteśmy elementem, który uszczelnia system i motywuje producentów do poprawiania jakości swojej produkcji w tym aspekcie - dodaje.
"Pomysł zrodził się z potrzeby", mówi mi Marcin Galicki, jeden z organizatorów akcji FoodRentgen. W tym konkretnym przypadku była to potrzeba sprawdzenia, co jedzą dzieci.
- Prowadząc ekologiczną kawiarnię, często spotykaliśmy się z pytaniami od naszych gości. Np. jaka jest pewność, że sprzedawane certyfikowane produkty faktycznie są takie dobre. Nasza odpowiedź zawsze była taka, że trzeba zaufać certyfikatom - tłumaczy w rozmowie z WP Tech Galicki. Jednakże to zaufanie zostało nadwyrężone, kiedy zakładaliśmy kooperatywę spożywczą. Wtedy dochodziły do nas informacje, że jeden z rolników ekologicznych, wbrew zakazowi stosowania pestycydów, jednak je stosuje. Tak powstał pomysł na badania żywności, by faktycznie sprawdzić, co drzemie na naszych talerzach - dodaje.
Co jest w płatkach?
Pierwszą akcją FoodRentgen było badanie płatków śniadaniowych. W końcu dobrze wiedzieć, co trafia na talerz podczas najważniejszego posiłku w ciągu dnia. Wśród 197 rodzajów płatków, które trafiły do analizy, przeprowadzonej w ramach tej akcji, tylko 10 produktów nie zawierało pozostałości pestycydów czy też kwestionowanych dodatków do żywności.
Pozostałe przebadane płatki miały od 3 do 12 pozostałości pestycydów w swoim składzie. Od cukru i innych substancji słodzących wolnych okazało się tylko 31 rodzajów płatków. Natomiast aż 80 rodzajów posiada jedną lub dwie substancje słodzące, kolejnych 86 - trzy i więcej, a w czterech z analizowanych produktów znalazło się aż 7 różnych tego typu środków. Wyłonienie "czystej" dziesiątki spośród aż 197 rodzajów płatków, musli i corn flakesów, dostępnych w polskich sklepach, daje świadomym konsumentom wskazówkę, które produkty spożywać, by nie szkodzić swojemu zdrowiu. 8 z 10 najlepszych płatków to produkty marek ekologicznych.
- Ucieszyliśmy się, że marki, które przedstawiają się jako ekologiczne, rzeczywiście takie są. Wokół tego typu oznaczeń narosło w polskim społeczeństwie wiele wątpliwości - tłumaczy Galicki. - Gdy rozmawiam z ludźmi z branży ekologicznej i z naukowcami, często pojawia się pytanie, czy w oczach konsumentów bycie marką "eko" lub "bio" nie jest tylko działaniem marketingowym. Okazało się, że wzięte przez nas pod lupę "bio" produkty konkretnych marek obroniły się, więc można mieć do nich zaufanie – podkreśla.
Pokaż kotku, co masz w środku
Płatki były tylko przyczynkiem do dalszych badań. Wraz ze społecznością skupioną wokół sprawdzania, co ma się na talerzu, FoodRentgen rozpoczął kampanię crowdfundingową, by opłacić kolejne badania. Tym razem na warsztat wzięto wybrane przez użytkowników produkty, takie jak sok multiwitamina, batony czy paluszki. Środki zostaną zebrane w ramach akcji w serwisie Polak Pomaga.
Nie są to jednak badania przeprowadzane na własną rękę przez grupę zapaleńców. FoodRentgen posiada własną Radę Naukową, w skład których wchodzą przedstawiciele takich ośrodków, jak Instytut Ogrodnictwa w Skierniewicach, Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny czy Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) w Warszawie. To oni prezentują między innymi, co i dlaczego warto badać. Dlatego wśród wybranych czynników znalazła się patulina. Czym jest?
- Patulina to metabolit pleśni, toksyczny związek organiczny. Wskazuje na fakt, że surowiec użyty do produkcji był spleśniały przed jego przerobieniem. Taka była sugestia naszych naukowców, by badać to zjawisko w produktach - wspomina Galicki. - Współpracujemy między innymi z Instytutem Ogrodnictwa w Skierniewicach, który jest jedną z najlepszych placówek do badania produktów pochodzenia roślinnego, który mocno nas wspiera w naszych analizach - opisuje.
FoodRentgen widzi się jako dodatkowo element kontroli potrzebny na rynku. Chce po prostu sprawdzać, co rodzice dają swoim dzieciom w ramach przekąski czy zdrowego napoju. A zdaniem przedstawiciela programu, na rynku dalej znajduje się miejsca na akcje taka jak FoodRentgen.
- Koszty badania są różne, w zależności od zakresu i laboratorium, w którym chcemy przebadać produkty. Sanepidy są dużo tańsze, ale zakres badanych substancji jest znacznie węższy. Czołowe laboratorium, jakim jest Skierniewicki Instytut Ogrodnictwa, bada ponad 400 różnych pozostałości środków ochrony roślin i ceny ma zdecydowanie wyższe - wyjaśnia Galicki. - Na stronie naszej zbiórki nie ma żadnych marż, wszystko co zbierzemy pokrywa koszty związane z przygotowaniem i przeprowadzeniem badań – podkreśla.