Nie mogłem oderwać się od telefonu. Wreszcie znalazłem sposób na uzależnienie
Bycie przyklejonym do smartfona przez większość dnia jest męczące. Dlatego spróbowałem metody, dzięki której miałem skupić się na "tu i teraz". Efekt był bardziej niż zadowalający.
09.03.2018 | aktual.: 09.03.2018 23:16
Wstaję rano – sprawdzam powiadomienia. Jadę do pracy – oglądam YouTube'a. Jem obiad z dziewczyną – przeklikuję się przez powiadomienia na Facebooku. "Ty to już jesteś całkiem uzależniony od tego telefonu" – od dłuższego czasu powtarzali mi najbliżsi. "Taka praca" – zbywałem ich. Ale to była tylko wymówka.
Bo w końcu praca nie wymuszała na mnie oglądania teorii o Gwiezdnych Wojnach do drugiej w nocy, leżąc w łóżku. Tak samo jak nie wymagał bezmyślnego odświeżania Facebooka w nadziei na kolejną "gównoburzę" pod jakimś kontrowersyjnym postem. Taki tryb życia nie jest zdrowy – wiadomo bowiem, że światło ze smartfona zakłóca wydzielanie melatoniny i pogarsza jakość snu.
Więc chodź, odmaluj mój świat...
Jak na ironię, ratunek przyszedł z Facebooka właśnie. Znajomy (pozdrawiam Szymon!) napisał, że zaczyna eksperyment i przestawia swój ekran na czerń i biel. Dlaczego? Bo w ten sposób ogranicza się korzystanie z ekranu smartfona. Pomyślałem, że to coś dla mnie, więc może warto dać szansę.
Sama zmiana wyświetlania jest dość prosta. Jako właściciel Androida musiałem wejść w ustawienia, gdzie znajduje się dział informacje o telefonie. Tam odnalazłem sekcję "numer kompilacji". Po siedmiokrotnym wciśnięciu odblokowałem opcje programisty – ukryty tryb, który pozwala na większą ingerencję we właściwości smartfona. Jednym z nich jest opcja wyświetlania. W zakładce "symuluj kolorową przestrzeń" wybrałem monochromatyzm i zacząłem swoją przygodę.
Jeśli chodzi o iPhone, sprawa jest jeszcze prostsza. W ustawieniach znajduje się sekcja dostępność. W sekcji udogodnienia ekranu wybieramy zakładkę filtry barwne. Tam zaś wystarczy uruchomić opcję "skala szarości".
Pierwsze wrażenie jest takie, że wszystko zrobiło się jakby… mniej atrakcyjne. Przeglądanie Fejsa stało się jeszcze większą mordęgą niż wcześniej (w końcu memy też zostały wyprane z kolorów), podobnie oglądanie filmów na YouTubie, gdzie zamiast feerii barw wszystko wyglądało jak ambitny w zamierzeniach projekt zaliczeniowy student szkoły filmowej.
Nawet Messenger zaczął służyć do pisania i odpowiadania – wysyłanie i odbieranie filmików bądź śmiesznych obrazków stało się jakieś jałowe. Ekran smartfona trochę mi zbrzydł. Przestał wabić kolorami, okrągłymi znaczkami powiadomień z liczbą cyferek w środku. Nagle przestałem ślęczeć nad telefonem przed snem – to znaczy nie od razu, bo nawyk jest u mnie dość silny, ale z każdym z coraz mniejszym żalem odkładałem urządzenie na szafkę nocną.
Po paru dniach zacząłem zauważać zmiany. Zamiast wgapiony w ekran, patrzyłem przez szybę pojazdu, którym zmierzałem do redakcji, albo czytałem. Ewentualnie grałem na odnalezionym przy porządkach Game Boyu – to był jedyny kolorowy ekran na trasie z i do pracy.
Oczywiście, zdarzyło mi się spojrzeć na ekran – w końcu chodzi o to, by korzystać ze smartfona, a nie całkiem go porzucić. Ale raczej był to zestaw obowiązkowych czynności – szybkie sprawdzenie maila, odpisanie na wiadomości, mała prasówka. Jeśli chciałem coś obejrzeć bądź zagrać to tylko na laptopie w biurze lub mieszkaniu.
Królowie są nadzy
Tydzień minął, uznałem zatem, że mogę sobie odpuścić i powrócić do starych ustawień, bo pewnie będę teraz korzystać z telefonu mniej. Po drugim dniu ocknąłem się, że znowu przejechałem całą trasę, na przemian korzystając z Facebooka, Instagrama i Youtube'a. Stare nawyki powróciły, a ja po raz kolejny przyspawałem dłoń do smartfona. Tak to jest, jak ma się "silną słabą wolę".
Nie pozostawało zrobić nic innego, jak powrócić do czerni i bieli. Tym razem na dłużej – jakoś bardziej odpowiada mi stan, w którym nie jestem tak bardzo uzależniony od ciągłego patrzenia się, na to, czy ktoś coś napisał, udostępnił bądź polubił.
Pytanie tylko, czy nie padłem ofiarą efektu placebo? W końcu łatwo stwierdzić, że telefony uzależniają przez kolory, ale warto mieć jakieś podstawy naukowe. Z pomocą przyszło mi wideo z serwisu Vox.
Według badań przytoczonych w materiale, ludzie reagują na ciepłe kolory – zwłaszcza na jasną czerwień. Dlatego niektóre ikonki mają ten kolor, żeby zwrócić naszą uwagę. Ba, dlatego twórcy najpopularniejszych aplikacji przeprojektowali je, by były bardziej jaskrawe, jaśniejsze i w ciepłych odcieniach właśnie.
Ale zamiana wyświetlania na monochromatyczny ekran pokazała, że królowie są nadzy. I wolę, by tak pozostało.