Najnowsza bomba nuklearna USA. B61‑12 zrzucona na cel
Główną bombą jądrową USA, przystosowaną do przenoszenia na pokładach samolotów, jest głowica oznaczona symbolem B61. Jej pierwsze egzemplarze zostały przyjęte do służby w roku 1967. W sumie stworzono jedenaście różnych odmian bomby, różniących się od siebie mocą ładunku i zastosowaniem. Od roku 2013 Amerykanie pracują nad modernizacją swojego arsenału nuklearnego i rozwojem bomby o symbolu B61-12. W tym roku przeprowadzono pierwsze próby taktyczne. Kilka dni temu, na poligonie wojskowym w Newadzie, dokonano zrzutu bomby na sztuczny cel. Mimo, że nie doszło do eksplozji i uwolnienia reakcji łańcuchowej, Amerykanie uważają próbę za udaną. Co potrafi najnowsza broń nuklearna USA?
Modernizacja bomby B6. pochłonęła jak do tej pory 11 miliardów dolarów i jest to najdroższa modernizacja arsenału jądrowego w historii. Choć Pentagon posiada bombę oznaczoną symbolem B83, której konstrukcja jest zdecydowanie nowocześniejsza niż B61, wyliczenia pokazały, że taniej będzie zmodernizować starsze uzbrojenie, niż przystosowywać nowe do przenoszenia przez wszystkie wykorzystywane przez armię USA bombowce i myśliwce. Czym ma się wyróżniać wersja B12? Przede wszystkim wyższą celnością, co bezpośrednio przełoży się na możliwość montowania głowic nuklearnych o znacznie mniejszej mocy. Generacja B11 potrafi trafiać w cele z dokładnością około 110-170 metrów. Oznacza to, że aby zniszczyć podziemne fortyfikacje i bunkry przeciwnika, należy zamontować głowicę termojądrową o mocy 400 kiloton. Celność B12 została zwiększona do 30 metrów, dzięki czemu zamontowany na niej ładunek nuklearny może mieć moc zaledwie 50 kiloton. Po detonacji ładunku o takiej mocy powstaje krater o promieniu od 30 do 68 metrów, co
przy wspomnianej wyżej celności, pozwala skutecznie zniszczyć bunkry i instalacje wojskowe. Kluczem do zwiększonej celności jest zupełnie nowy, doczepiany ogon zawierający systemy do precyzyjnego naprowadzania. Dzięki niemu B12 może samodzielnie korygować trajektorię lotu. Drugim ważnym elementem modernizacji jest takie przerobienie bomby, aby możliwe było jej przewożenie w lukach myśliwca F35.
Amerykanie twierdzą, że mimo mniejszej mocy ładunków nuklearnych nowe bomby będą miały większą moc odstraszania. Ma to wynikać z tego, że atak z ich użyciem jest łatwiejszy, mniej destrukcyjny dla otoczenia i środowiska, a także może być zadany znacznie bardziej celnie. Co więcej, stosunkowo niewielka siła rażenia pozwala na użycie broni w pobliżu skupisk ludzkich, bez większej szkody dla nich.
B6. to bomby grawitacyjne. Oznacza to, że nie są wyposażone we własny napęd, który pozwalałby zmienić im trajektorię lotu lub obrany do zniszczenia cel. Nowy ogon pozwala jednak na precyzyjne sterowanie lotem. Amerykanie nie ujawnili zbyt wiele danych technicznych dotyczących wersji 12, jednak wiadomo jest, że bazuje ona niemal w całości na wersji oznaczonej numerem 11. Bomba ma długość około 3,60 metra i średnicę około 35 centymetrów. Przypomina swoim wyglądem bardziej pocisk rakietowy niż klasyczną bombę. Materiały, z których została wykonana zewnętrzna część korpusu, są przystosowane do lotu z prędkościami naddźwiękowymi – przy locie w takich warunkach mamy do czynienia ze zwiększonym tarciem, co wypływa na wysokie rozgrzewanie się krawędzi natarcia. Bomba posiada również wzmocnioną obudowę, która pozwala jej wbić się na kilka metrów w głąb ziemi przed detonacją. Ma to dwojakie znacznie. Po pierwsze, mechanizm ten ma umożliwić ucieczkę na bezpieczną odległość maszynom, które dokonały zrzutu na niewielkiej
wysokości. Po drugie, daje to możliwość niszczenia celów zagłębionych w ziemi, jak np. bunkry i schrony.
Z racji procedur bezpieczeństwa, wszystkie bomby, które podwieszone są pod skrzydłami samolotów, jak i te przechowywane w magazynach, są niezdolne do detonacji ładunku nuklearnego. Ich uzbrojenie wymaga udziału personelu naziemnego, który aktywuje bombę poprzez włożenie do jednego z gniazd znajdujących się w obudowie specjalnej karty-klucza.
B6. wyposażone są także w nylonowo-kewlarowe spadochrony. Pozwalają one na spowolnienie lotu bomby, tak aby samolot zdążył opuścić pole rażenia po wybuchu, a także zabezpieczenie samego ładunku przed zniszczeniem przy zetknięciu z ziemią. Mechanizm ten stosuje się wtedy, kiedy detonacja ładunku ma nastąpić na powierzchni ziemi lub z opóźnieniem.
W tym roku Amerykanie przeprowadzili pierwsze próby. Na poligonie Tanopah zrzucono nieuzbrojoną bombę B12. Test miał na celu sprawdzenie nowych systemów naprowadzania, celności i elektroniki sterującej pracą pocisku. Po testach w lipcu 2015, Amerykanie nie informowali o wynikach i kwitowali pytania stwierdzeniami, że udało się zebrać wszystkie wymagane dane. 16 listopada na Twitterze pojawiły się jednak zdjęcia i informacje o pełnym sukcesie prac badawczo-rozwojowych. To właśnie tego dnia władze USA pochwaliły się przeprowadzeniem ostatniej próby bojowej i obwieściły, że są gotowe do wdrożenia nowej broni. Z punktu widzenia obronności Polski i Europy to dobra wiadomość. Na terenie europejskich baz wojsk USA, jest rozlokowanych około 160-180 pocisków B61 starszego typu. Oznacza to, że także ten arsenał zostanie niebawem zmodernizowany.
LP/JB