Najlepsza biurowa zabawka, czyli dron Parrot Mambo FPV [BURTAN OCENIA]
Drony powoli wychodzą z mody, ale i tak każdy z na skrycie marzy, żeby sobie takim sprzętem polatać. Do mnie trafiła wersja, która - jak widać - mieści się na dłoni. Zabawy z nią sporo, zwłaszcza, gdy mogłem powkurzać innych ludzie w biurze.
11.06.2018 | aktual.: 13.06.2018 11:52
Większości z nas taka maszyna kojarzy się z wideo z wakacji nad górskim jeziorem, który nasz znajomy wrzucił na Facebooka. Albo z niektórymi ujęciami w filmach Patryka Vegi. W ogólnym przeświadczeniu to duży i często nieporęczny sprzęt, do którego obsługi potrzebne jest choćby minimalna znajomość kierowania nim przy pomocy odpowiedniego pada.
Polataj po pokoju
A gdyby tak pokazać, że drony mogą być również zabawką do wnętrza pomieszczeń? Takie urządzenie oferuje firma Parrot. Model Mambo FPV służy właśnie do ścigania się w zamkniętych przestrzeniach – biurach, magazynach, nawet domach.
Trzeba pochwalić producenta za szczerość – nie napina się on, że stworzył idealne rozwiązanie nowej generacji, tylko przedstawia drona bardziej jako zabawkę, a nie poważny sprzęt do pracy czy przygotowywania profesjonalnych nagrań wideo czy zdjęć.
Zobacz też: Głośniki Ultimate Ears II [RECENZJA]
Szczerość szczerością, ale czy faktycznie można się dobrze bawić w trakcie korzystania z Mambo FPV? Jeszcze jak! Drony nigdy mnie szczególnie nie interesowały, ale korzystanie z urządzenia od Parrot było czystą frajdą, w którą wdarło się niestety kilka fałszywych nut.
Dużo plusów
Ale najpierw skupmy się na tym, co zagrało. Przede wszystkim Mambo FPV to urządzenie banalne do obsługi. Po wyjęciu z pudełka stawiamy je na płaskim podłożu, wyjmujemy smartfona albo dedykowany kontroler, parujemy je z dronem i zaczynamy zabawę. Tutaj pojawia się kolejny plus – Mambo jest bardzo responsywne, nie ma właściwie żadnych opóźnień w sterowaniu, które również pozostaje intuicyjnie (dwie gałki na dwie płaszczyzny poruszania się, przyciski i triggery do dodatkowych ruchów i ruchów specjalnych, jak obroty). Przednie diody jasno pokazują, ile baterii jeszcze pozostało w urządzeniu i jak długo możemy się nim bawić.
Zobacz Też: Wzmacniacz WI-FI Deco M5 [RECENZJA]
Podczas lotu Mambo rozpędza się nawet do 30 km/h, ale nie ma problemu z wyhamowaniem czy zwrotnością – urządzenie waży niewiele ponad 60 gramów i mieści się na dłoni, więc bez problemu ominie ściany, głowy współpracowników czy inne przeszkody na swojej drodze. Żadna przeszkoda mu niestraszna. A lądowanie odbywa się przy pomocy jednego przycisku – po kliknięciu dron opada na ziemię. Tak samo zresztą startuje.
Interesujący dodatkiem są gogle VR. Umieszczamy w nim smartfon z dedykowaną aplikacją, parujemy go z dronem, podpinamy na jego grzbiet kamerę i obserwujemy lot z perspektywy pierwszej osoby. Pomysł bardzo dobry, ale zalecam obniżenie jakości w ustawieniach dla lepszej płynności obrazu. Sama aplikacja jest ogólnie bardzo przydatna – pokazuje nam statystyki, jak łączny czas spędzony w powietrzu, aktualny stan naładowania baterii, pozwala podejrzeć zapisane filmy czy zdjęcia i sterować urządzeniem, kiedy nie chcemy używać fizycznego kontrolera. Oczywiście zabawa z VR-em jest obarczona ryzykiem mdłości i zawrotów głowy, ale to ciekawe uczucie wcielić się poniekąd w rolę drona. Dodatkowo nie musimy się martwić o uszkodzenia – przy śmigłach możemy zamontować specjalne odboje, które będą je chronić przed starciem ze ścianą. Ale nie ma co się obawiać o jego wytrzymałość – nie raz i nie dwa wleciałem z nim w pełną prędkością w pionową powierzchnię i po krótkim restarcie był znowu w pełny sprawny. Taką wytrzymałość się ceni.
Kilka minusów
Nie można nie wspomnieć o kilku łyżkach dziegciu w tej sterowalnej beczce miodu. Bateria wystarcza na siedem minut lotu co nie jest zbyt dużo ilością czasu, ale producent dodał drugą, zapasową, do pudełka. Jedna ładuje się pół godziny, więc można spróbować pożonglować nimi, jeśli mamy ochotę polatać sobie trochę dłużej.
Zestaw VR to ciekawy, choć na dłuższą metę męczący dodatek. Dzięki niemu możemy wcielić się w drona, ale częste lagi i spadająca jakość trochę zabijają tę przyjemność. Do tego dron dla niektórych może być irytujący z powodu dźwięków śmigieł – nie są one przesadnie ciche, słychać je zwłaszcza przy starcie. Trudno, to coś to czego trzeba się przyzwyczaić. Chociaż miny innych osób w redakcji i reakcje pokroju "wyłącz to, nie mogę się skupić" wymuszają refleksję nad koniecznością zaopatrzenia tych urządzeń w cichsze napędy. No i nie każdy lubi, kiedy coś lata mu nad głową podczas pracy. Za to miny znajomych, których ściga dron – bezcenne. Warto się jednak upewnić, czy nam wybaczą zabawę ich kosztem.
Parrot Mambo FPV można dostać w zestawie z goglami i kontrolerem to wydatek poniżej 600 złotych. I jeśli ktoś lubi ścigać się dronami, powinien poważnie rozważyć ten zakup. Sam podchodziłem do tego sceptycznie, ale ostatecznie bawiłem się wyśmienicie. Polecam każdemu, kto chce zrozumieć, dlaczego niektórzy tak strasznie jarają się tymi dronami.