Mnóstwo maili o RODO zalało moją skrzynkę. Teraz wiem, kto o mnie pamięta

Na moim społecznościowym feedzie mignął mi taki oto mem: "kiedy dostałaś 150 maili o RODO i nadal nie wiesz, o co chodzi", a pod napisem zdjęcie zdezorientowanej twarzy Beaty Kozidrak. Dzień sądu nadszedł, rozporządzenie weszło w końcu w życie.

Mnóstwo maili o RODO zalało moją skrzynkę. Teraz wiem, kto o mnie pamięta
Źródło zdjęć: © WP Tech | Grzegorz Burtan
Grzegorz Burtan

Wszystkie internetowe biznesy, prowadzące newsletter i zalewające pocztowe skrzynki wartkim strumieniem ofert, promocji, nowości i cen specjalnie dla ciebie. Wejście na skrzynkę mailową w ostatnich tygodniach stało się jednak trochę bardziej ciekawsze dzięki wymuszonym przez rozporządzenie wiadomościom na temat przetwarzania naszych danych przez firmy, którym kiedyś je użyczyliśmy. To trochę jak spotkanie starego znajomego w pociągu – czasem zaskakujące, trochę niezręcznie i zmuszające ośrodek pamięci do cięższej pracy.

Podróż aleją wspomnień

Z ciekawości postanowiłem więc wpisać magiczne cztery litery mojej pocztowej wyszukiwarki by sprawdzić, kto pamiętał o mnie przy okazji aktualizowania swojej polityki prywatności. Muszę przyznać, że posiadanie tego samego adresu pocztowego od mniej więcej 16 lat popłaciło się dla tej jednej chwili. Mogłem przypomnieć sobie, komu oddałem swój adres mailowy przez ten czas.

I tak do mojej skrzynki trafiło przypomnienie od serwisów oferujących zakupy grupowe i rabaty, na które boom przypadł w okolicach 2012 roku, które akurat wstrzeliły się w okres moich studiów i poszukiwania czegokolwiek, co nie było w cenie nominalnej. Żakowski etos wymaga w końcu, by wszelkie usługi i jedzenie nabywać możliwie najniższym kosztem.

O mojej egzystencji pamiętała również firma oferująca karnety na siłownię i zajęcia sportowe. Chociaż ostatni raz zapłaciłem za członkostwo cztery lata temu, a wszelkie oferty specjalne kieruję do folderu SPAM, nie omieszkano mi przypomnieć moją próbę zadbania o wysportowaną sylwetkę. Dość nieudolną, niestety. Dzięki za przypomnienie, RODO.

Inną sprawą są newslettery związane z koncertami. Administratorzy oferujący mi bilety na festiwale, juwenalia czy solowe występy muzyków prezentujących pełne spektrum gatunkowe nie do końca mnie interesowało, bo mam swoje aplikacje do śledzenia interesujących mnie wydarzeń. Ale doceniam konsekwencję w wysyłaniu informacji, kto z muzycznego światka posiada moje dane.

Dzięki za pamięć

Przykłady można mnożyć, bo w przeciągu półtora dekady zapisałem się do ogromnej liczby newsletterów – klubu absolwenta, stron z ofertami pracy, sklepów, kolejnych sklepów i jeszcze wielu innych sklepów, których nawet nie do końca pamiętam, kiedy zapisywałem się na ich mailing. Szybkie spojrzenie przypomina mi jednak, dlaczego to zrobiłem. Kody, promocje, obniżki, darmowe dostawy – to wszystko kusiło i kusi nadal. A teraz trzeba odkopywać się ze sterty wiadomości, kto jest administratorem moich danych.

Myślę jednak, czy jest coś złego w tym, że przez jeden dzień otrzymuję odrobinę więcej wiadomości niż zazwyczaj? Dla mnie nie, przynajmniej mogę sobie przypomnieć, gdzie i kiedy się zapisywałem. Można nawet zrobić z tego zabawę pt. "dlaczego figuruję akurat na tej liście mailingowej?" i pozgadywać w głowie, co nakłoniło nas do zapisania się. Poza tym to po prostu miłe, że firmy muszą o mnie pamiętać pod groźbą grzywny. Ciekawe tylko, czy coś się zmieni w liczbie i treści wiadomości, które będę otrzymywać na moją pocztę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (46)