Miasta na morzu i w powietrzu. Szalone wizje architektów z lat 60.

Miasta na morzu i w powietrzu. Szalone wizje architektów z lat 60.

Miasta na morzu i w powietrzu. Szalone wizje architektów z lat 60.
Źródło zdjęć: © Materiał prasowy
Adam Bednarek
14.03.2017 14:45, aktualizacja: 14.03.2017 16:55

Na ziemi jest coraz tłoczniej. Jak żyć? Najlepiej na morzu lub w powietrzu, w zgodzie z naturą. Technologia na to pozwala - wierzyli odważni architekci, tworząc utopijne, futurystyczne miasta.

Policz, ile czasu marnujesz na stanie w korkach. Ile trwa dojazd do pracy, a potem z pracy do domu. Uciekają godziny w samochodzie, autobusie, pociągu czy tramwaju. Jasne, możesz czytać książki, słuchać muzyki, oglądać filmy, poznawać nowych ludzi, ale częściej minuty po prostu przepadają. A gdyby tak mieszkać w mieście, które jest jednym wielkim murem? Po jednej stronie jest przestrzeń mieszkalna, po drugiej służąca do pracy. I nie trzeba nigdzie dojeżdżać.

To nie żart, taki projekt miasta stworzył w 1959 roku japoński architekt Kishō Kurokawa. W kreowaniu szalonych wizji nowoczesnych metropolii nie był osamotniony. Kiyonori Kikutake czy Kenzō Tange uważali, że ludzie powinni mieszkać na wodzie. Kikutake w 1959 roku inspirował się stworzeniami wodnymi i chciał, by właśnie do nich były podobne pływające miasta. Tak miała według niego zostać zagospodarowana Zatoka Tokijska. Podobną wizję w 1960 roku przedstawił Tange:

“Jego starannie opracowana, duża makieta ukazywała nowe miasto przerzucone nad zatoką, uniesione na filarach, z siecią podwójnych trzypasmowych autostrad i dodatkowo metrem, biegnących prosto z jednego brzegu zatoki na drugi i łączących Tokio z sąsiednimi prefekturami Chiba i Kangawa. Na morzu miało mieszkać pięć milionów ludzi, a kolejne dwa i pół – pracować na centralnej osi mieszczącej budynki rządowe, hotele, obiekty rekreacyjne, biura i stacje komunikacji publicznej” - pisał Wade Graham w książce “Miasta wyśnione”.

Obraz
© Wikipedia

Japońscy architekci, z czasem zrzeszeni w grupie “Metabolism”, zdawali sobie sprawę z tego, że prędzej czy później w Japonii zabraknie dla ludzi miejsca. Tokio w zastraszającym tempie wzbogacało się o nowych mieszkańców. Odważni projektanci uważali więc, że trzeba przejmować i zasiedlać nowe terytoria: morze i niebo.

Wiara w technologię

Ale końcówka lat 50. i lata 60. to też wielki optymizm związany z rozwojem i wiarą w technologię. Loty na Księżyc, ponaddźwiękowe samoloty - niemal na całym świecie wierzono, że wszystko jest możliwe! To czemu nie marzyć o miastach na morzach lub wijących się w górę, niczym drzewa? Albo budować nowe, nad nami. W 1958 roku francuski architekt Yona Friedman przedstawił koncepcję “Miasta przestrzennego” - nowoczesnego miasta, unoszącego i rozciągającego się nad istniejącymi, zbudowanymi na ziemi. Na dole jest tłok, więc trzeba iść w górę.

Zostawmy stare miasta, a sami wzbijmy się w powietrze i tam zostańmy - proponowano. Buckminster Fuller i Shoji Sadao w 1960 roku przedstawili koncepcję “lekkich kul geodezyjnych z tysiącami pasażerów”, które latałyby po niebie, napędzane energią słoneczną. Inny ich projekt z tego samego roku jest już bardziej przyziemny, ale doskonale pokazuje wiarę w technologię - że dzięki postępowi można okiełznać przyrodę, a przy okazji bronić się przed innymi zagrożeniami. Wszystko to za sprawą wielkiej kopuły, która chroniłaby Manhattan. Nowojorczycy żyjący “pod ochroną” nie przejmowaliby się opadami, na dodatek żyliby w stałej temperaturze. Jaka oszczędność, skoro odpadają koszty związane z ogrzewaniem i ochładzaniem budynków. Pieniądze za budowę zwróciłby się już po 10 latach, chociażby dzięki zaoszczędzeniu na odśnieżaniu - twierdzili pomysłodawcy.

Obraz
© cup2013.files.wordpress.com/2011/01/project-for-floating-cloud-structures.jpg

Absurdalne? W 1961 brytyjscy architekci założyli grupę Archigram, która trzy lata później przedstawiła koncepcję miasta o nazwie “Walking City”. Ośrodek w kształcie robotycznego owada miałoby poruszać się po świecie, zatrzymując się tam, gdzie mieszkańcom akurat wygodnie. Prace grupy Archigram z jednej strony są pełne humoru i luzu, z drugiej pokazują wiarę w postęp i związane z tym zmiany myślenia o miejscu, w którym się żyje.

Jeden kraj, jeden budynek

Jeszcze odważniejsi (bardziej absurdalni?) byli brytyjscy architekci Mike Mitchell i Dave Boutwell. Ich koncepcja “Miasta kompletnego” z 1969 roku zakładała zburzenie wszystkiego, co do tej pory zostało stworzone. Na terenie Ameryki Północnej miałby być tylko jeden budynek - ciągnący się w linii prostej od San Francisco do Nowego Jorku - a reszta byłaby “nietknięta ludzką ręką”.

To jednak nie oznacza, że odważne, mocno utopijne wizje nie były traktowane poważnie. Jedną z nich - “Miasto Tryton” opracowane przez wspomnianą wcześniej parę Fuller&Sadao - analizował między innymi Departament Urbanizacji Rządu USA czy miasto Baltimore. Była to kolejna wizja miasta na morzu, znowu ulokowana w Zatoce Tokijskiej. “Pływające miasta nie płacą czynszu. Są usytuowane na wodzie, którą odsalają i włączają do obiegu na wiele pożytecznych, nieszkodliwych dla środowiska sposobów” - twierdził Fuller, wierząc w to, że “człowiek może uzyskać zdolność gromadzenia się i rozlokowywania na Ziemi bez wyczerpywania jej zasobów”. Po zmianie prezydenta rząd nie podzielił jego entuzjazmu.

Kryzysy gospodarcze lat 70. kazały zejść na ziemię, przekreślając utopijne, futurystyczne wizje. “Naprawdę wierzyli w technikę”, jednak “nie mieli żadnego dystansu wobec własnej utopii” - mówił m.in. o metobolistach współpracujący z nimi, jednak niebędący członkiem grupy Arata Izosaki, cytowany przez Wade’a Grahama. “Miejsce technooptymizmu zajął technosceptycyzm” - dodawał autor książki “Miasta wyśnione”.

Utopia powraca?

W tym roku pracownicy firmy Apple wreszcie przeniosą się do nowej siedziby, którą według plotek projektował również sam Steve Jobs. Niezwykle imponująca budowla, przypominająca kształtem statek kosmiczny, teoretycznie jest kolejnym widowiskowym gmachem należącym do wielkiej korporacji. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej, zobaczymy, że w siedzibie nie zabrakło miejsca dla sali teatralnej, alejek parkowych czy czegoś w rodzaju centrum rozrywki. Dodajmy, że całość będzie niezwykle ekologiczna - naturalna wentylacja ma sprawić, że przez trzy czwarte roku budynków nie trzeba będzie ogrzewać czy ochładzać klimatyzacją. Miejsc do mieszkania jeszcze nie ma, ale to niemal samowystarczalne, ekologiczne miasteczko przyszłości, niczym wspomniane na początku tekstu “Wall City”...

Nowy budynek Nvidii uchwyci ambicję i wyobraźnię naszych ludzi i stanie się symbolem, fizyczną manifestacją wizji rozwoju firmy - zapowiadał w 2013 roku nową, równie imponującą i futurystyczną siedzibę Nvidii prezes Jen-Hsun Huang. Bogaci liderzy nowych technologii znowu chcą chwalić postęp wybiegającymi w przyszłość budowlami...

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)