Latający samochód już nie poleci?

Tego typu wydarzenia mogą mieć ogromny wpływ na całą przyszłość motoryzacji i lotnictwa równocześnie. Przypomnijcie sobie historię Hindenburga i jej wpływ na dalszy rozwój wykorzystywania sterowców w transporcie lotniczym.

Latający samochód już nie poleci?
Źródło zdjęć: © chip.pl

  1. km/h - do takiej prędkości może rozpędzić się maszyna jadąc. W powietrzu jej maksymalna prędkość dochodzi do 200 km/h. Na odcinek maksymalnie 700 km mogą wybrać się nią jednocześnie dwie osoby, startując z powierzchni nie tylko pasów lotniskowych, ale też placów czy obszarów trawiastych. Wystarczy jedynie nieco ponad 600 m odcinka potrzebnego na wzbicie się do lotu.Latający samochód spala ok. 15 litrów paliwa na każde 100 km.

Prototyp odbywał lot testowy. Znajdując się na wysokości ok. 300 metrów z niewiadomych do tej pory przyczyn zaczął gwałtownie spadać. Warto pamiętać o tym, że mamy do czynienia ze słynnym już prototypem, którego losy uważnie śledzą ludzie na całym świecie. Jego katastrofa z pewnością nie zostanie odebrana pozytywnie. Tymczasem jej przebieg tak naprawdę powinien napawać nas... optymizmem.

Obraz
© (fot. aeromobil.com)

Czemu? To proste - można potraktować ją jako wyjątkowo wiarygodny "crash test", który udowodnił, że latający samochód słowackiego producenta nawet w ekstremalnie trudnych sytuacjach okazuje się konstrukcją bezpieczną. Samochód wprawdzie spadł i rozbił się, ale jego pilot (a także konstruktor i współzałożyciel firmy) Stefan Klein wyszedł z tego wypadku niemal bez szwanku. Wszystko dlatego, że zdążył wypuścić spadochron awaryjny, który w znacznym stopniu zneutralizował siłę, z jaką pojazd uderzył o ziemię. Klein został zabrany na kontrolę do szpitala, ale szybko go z niego wypuszczono po tym, jak nie stwierdzono żadnych poważniejszych obrażeń.

Nic tak mocno nie przekonuje do tego, że latanie samochodami może być bezpieczne, jak właśnie przebieg tej katastrofy...

_ Wirtualna Polska / chip _

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)