Koronawirus. Kto pierwszy dostanie szczepionkę, a kto o tym zdecyduje? Ekspert odpowiada

Opracowanie bezpiecznej szczepionki przeciw SARS-CoV-2 będzie oznaczało początek końca pandemii. Jednak gdy szczepionka powstanie, a to tylko kwestia czasu, to chętnych do jej przyjęcia będzie więcej niż dostępnych dawek. Kto powinien otrzymać szczepionkę w pierwszej kolejności? Kto powinien o tym decydować? Zapytaliśmy o to wirusologa, dr hab. Tomasza Dzieciątkowskiego z Warszawskiego Uniwersytetu Warszawskiego.

Szczepionka na koronawirusa wkrótce ma być dostępna
Szczepionka na koronawirusa wkrótce ma być dostępna
Źródło zdjęć: © Flickr
Bolesław Breczko

Kto powinien dostać szczepionkę na koronawiursa jako pierwszy?

Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog, Warszawski Uniwersytet Medyczny: Na początku zaznaczmy, że na razie nie ma takiej szczepionki, więc wszystkie nasze rozważania są czysto teoretyczne. W tej kwestii należy odpowiedzieć na dwa pytania: kto powinien dostać szczepionkę w pierwszej kolejności? Oraz, kto ma decydować o tym, kto ją dostanie.

Odpowiadając najpierw na drugie pytanie, chciałbym, aby organem decyzyjnym była jakaś międzynarodowa organizacja np. WHO, ONZ albo UNICEF. Bardzo bym nie chciał, aby decydował o tym np. rząd jednego kraju. Niestety w tej chwili bardziej prawdopodobna wydaje się ta druga opcja, bo Stany Zjednoczone już zakontraktowały cały przyszły zapas szczepionek opracowywanych przez firmy Pfizer i Moderna. Na szczęście niektóre z innych firm nie zgodziły się sprzedać Amerykanom wszystkiego, co wyprodukują.

Załóżmy, że mamy sytuację idealną i o kolejności decyduje WHO w porozumieniu z panelem ekspertów z całego świata. Do kogo szczepionki trafiają w pierwszej kolejności?

Tutaj możliwe są dwie drogi. Pierwsza to wpisanie szczepionki na koronawirusa na listę szczepień obowiązkowych dla dzieci. Byłoby to łatwe z prawnego punktu widzenia, bo to kwestia jednego podpisu ministra zdrowia. Takie rozwiązanie niekoniecznie jednak byłoby najlepsze.

Dlaczego?

Dzieci do 19 roku życia, a te są objęte programem szczepień obowiązkowych, mają bardzo małe szanse zachorowania na COVID-19. Dlatego szczepienie ich nie byłoby najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia epidemiologicznego. Są za to inne grupy, które według mnie powinny znaleźć się na początku listy.

Co to za grupy?

Tutaj powiem może trochę nieskromnie, ale jest to przede wszystkim grupa personelu medycznego, czyli lekarze, pielęgniarki, diagności laboratoryjni czy ratownicy medyczni. Drugą taką grupą są seniorzy oraz osoby z chorobami przewlekłymi.

Dlaczego akurat te grupy powinny być uprzywilejowane?

Pierwsza, czyli pracownicy sytemu opieki zdrowotnej, są najbardziej narażeni na kontakt z wirusem. Są oni też najbardziej potrzebni do walki z epidemią. Muszą być zdrowi, aby mogli leczyć innych. To tak samo, jak strażakom dajemy ognioodporne ubrania, a żołnierzom kamizelki kuloodporne.

A czemu seniorzy powinni dostać szczepionki przed resztą?

Oni są najbardziej narażeni na śmierć spowodowaną COVID-19. Proszę zwrócić uwagę, że większość zmarłych to osoby starsze, które chorowały też na inne choroby.

Po tych dwóch grupach będzie można szczepić resztę bez większego znaczenia, co do kolejności?

Teoretycznie tak, praktycznie jest też wiele pytań, na które teraz nie ma odpowiedzi, co do tego jak to zrobić i czy na pewno jest sens to robić?

Nie ma sensu szczepić reszty populacji?

W idealnej sytuacji, oczywiście najlepiej żeby możliwie jak najwięcej osób było wyszczepionych, ale jest kilka problemów.

Jakie to problemy?

Po pierwsze, w Polsce nie ma póki co możliwości wprowadzenia przymusu szczepień. Taki panował tylko w przypadku szczepionki na ospę prawdziwą, został wprowadzony w 1919 i nie znieśli go nawet nazistowscy i radzieccy okupanci. W dzisiejszych realiach prawnych nie można zmusić dorosłych osób do przyjęcia szczepionki, można co najwyżej do tego zachęcać, tak jak dzieje się to w np. przypadku szczepionek przeciwko grypie sezonowej.

Po drugie, podobnie jak przy grypie, szczepionka na koronawirusa będzie działała tylko przez 2-3 lata. Osoby dorosłe same będą musiały pamiętać i zabiegać o to, aby przyjmować dawki uzupełniające. Przy smutnym, ale popularnym ruchu antyszczepionkowym obstawiam, że znaczna część społeczeństwa może po prostu nie chcieć się zaszczepić, a część o tym zapomni.

Jeśli stosunkowo młode i zdrowe osoby przechodzą COVID-19 bezobjawowo lub lekko, to może rzeczywiście nie ma sensu, aby się szczepiły.

Sens jest jak największy. Szczepiąc się, gwarantują, że nie będą zarażać innych, np. starszych i z chorobami przewlekłymi. Natomiast w kwestii, że osoby młode przechodzą COVID-19 lekko, to mam dla dwie anegdoty o moich znajomych lekarzach. Pierwsza, pani doktor, lat 30, została zakażona koronawirusem w Meksyku, jest w domu dwa tygodnie na kwarantannie i to wszystko. Drugi, pan doktor, lat 36, też został zakażony koronawirusem, trafił do szpitala zakaźnego i opowiadał, że cały czas czuł, jak brakuje mu tchu. Nie byłbym więc wcale taki pewien, że młode i zdrowe osoby nie mają się czego obawiać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)