Korea Południowa: władze wypowiadają wojnę ukrytym kamerom w toaletach i przymierzalniach

Korea Południowa: władze wypowiadają wojnę ukrytym kamerom w toaletach i przymierzalniach

Korea Południowa: władze wypowiadają wojnę ukrytym kamerom w toaletach i przymierzalniach
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Adam Bednarek
05.09.2018 08:56

Są niewielkie i nagrywają w miejscach, które powinny gwarantować prywatność. Nagrania z ukrytych w toaletach czy przymierzalniach kamer trafiają do serwisów dla dorosłych. Seul wypowiada wojnę podglądaczom. Problem dotyczy też Polski.

Z danych koreańskiej policji wynika, że w latach 2012 - 2016 odnotowano przeszło 26 tys. ofiar kamer nagrywających z ukrycia. Potajemnie nagrane filmy lądowały w serwisach dla dorosłych.

Przeciwko wszechobecnym szpiegującym kamerom zaprotestowali mieszkańcy Seulu. Władze stolicy Korei Południowej zdecydowały się zmienić prawo. Służby mają sprawdzać takie pomieszczenia jak toalety czy przymierzalnie codziennie, a nie jak obecnie - raz w miesiącu. Zwiększy się też liczba odpowiedzialnych za to pracowników.

Zjawisko podglądaczy w Korei Południowej jest na tyle popularne, że wprowadzono zakaz sprzedaży telefonów z aparatami, które nie wydają dźwięków podczas robienia zdjęcia. "Szpiedzy" przerzucili się więc na malutkie kamery, które można zamieścić w przedmiotach codziennego użytku.

Podobne urządzenia dostępne są w Polsce. Kamerka wygląda niepozornie, swoim kształtem przypomina zwykły wieszak. Ceny zaczynają się od około 70 zł. W opisach przedmiotu czytamy, że to sprzęt, który warto powiesić w domu, by w razie czego zarejestrował włamanie. Ale nie wszyscy wykorzystują go zgodnie z przeznaczeniem. W 2017 policjanci z Krzeszowic musieli interweniować w sprawie ukrytej kamery w jednej z urzędowych toalet.

Podglądanie osób w przymierzalniach czy toaletach to niebezpieczne zjawisko, ale nie tylko publikacji własnego wizerunku powinniśmy się obawiać. Bardzo często sprytnie ukryte kamery montuje się w okolicach bankomatów. Instaluje się je tak, by klawiatura i ręce ofiary były “na widoku”. Dzięki temu na nagraniu widać będzie wpisywany kod PIN. Sama kombinacja oszustom do niczego się nie przyda, jeśli nie mają karty. Dlatego najważniejsze jest skopiowanie danych z paska magnetycznego karty, którą wkładamy do bankomatu. Wystarczy specjana nakładka. O metodach przestępców pisaliśmy w artykule "Tak okradają bankomaty. Ofiarą może być każdy".

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)