Kolejny problem w samolotach Boeinga. Ciemne chmury nad gigantem

Boeing 737 MAX-9 wystartował w piątek 5 stycznia z międzynarodowego lotniska w Portland (Oregon, USA). Miał lecieć do Kaliforni, jednak po ok. 35 minutach od startu, na pokładzie z ponad 170 pasażerami wybuchła panika. Od maszyny oderwał się fragment poszycia kadłuba, odsłaniając kolejny problem Boeinga.

Boeing 737
Boeing 737
Źródło zdjęć: © GETTY | Bloomberg
Norbert Garbarek

10.01.2024 11:42

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pasażerowie Boeinga 737 MAX-9 (zarejestrowany jako N704AL), który odbywał lot 1282 linii Alaska Airlines przeżyli istne piekło, kiedy na wysokości niemal 5 tys. metrów od samolotu oderwał się fragment kadłuba (będący swego rodzaju zaślepką w miejscu do montowania dodatkowych drzwi). Na udostępnianych w sieci nagraniach widać dziurę w boku samolotu, a tuż obok niej – pasażerów siedzących w maskach tlenowych.

Choć na skutek tego incydentu nikt nie ucierpiał, nad amerykańską firmą kolejny raz pojawiły się ciemne chmury. Kolejny, bowiem to nie pierwszy przypadek, kiedy Boeing musi stawić czoła – jak się okazuje – nie tylko pojedynczemu przypadkowi związanemu z usterką w swoich maszynach.

Problem może dotyczyć kolejnych maszyn Boeinga

"Niedokręcone bolce" – to potencjalna przyczyna oderwania się części w maszynie linii Alaska Airlines. Inna linia lotnicza, która przeprowadziła już wstępne inspekcje, United Airlines, zwraca natomiast uwagę, że problem może dotyczyć ok. 10 maszyn w jej flocie, a liczba może wzrosnąć.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Warto zaznaczyć, że samolot, którego dotyczy awaria, już wcześniej sygnalizował problemy z ciśnieniem. Amerykańska Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) ustaliła, że w felernym 737 MAX-9 uruchamiała się już kontrolka informująca o awarii związanej z ciśnieniem w kabinie. Niewykluczone jednak, że sygnalizacja mogła nie być związana z piątkowym incydentem.

Amerykanie wskazują, że odpadnięcie fragmentu kadłuba może wynikać z obecności poluzowanych śrub w okolicy zaślepki drzwi. "Odkąd rozpoczęliśmy w sobotę 6 stycznia wstępne inspekcje, znaleźliśmy przypadki, które wydają się mieć związek z problemami z instalacją zaślepki do drzwi" – podała linia United Airlines, która rozpoczęła inspekcje po incydencie lotu linii 1282.

Boeing 737 Alaska Airlines
Boeing 737 Alaska Airlines© GETTY | Mathieu Lewis-Rolland

NTSB przypomina ponadto, że zgodnie ze schematem konstrukcyjnym, w zaślepce drzwi w Boeingu 737 MAX-9, znajduje się mocowanie z miejscem na cztery śruby – dwie w górnych rogach oraz dwie w dolnych wspornikach zawiasów. Dodatkowo zaślepka jest mocowana do kadłuba łącznikami w 12 różnych miejscach – właśnie któraś z tych śrub mogła skutkować nagłym oderwaniem elementu w trakcie lotu.

To nie pierwsza awaria, z którą mierzy się Boeing

Przy okazji incydentu z 737 MAX-9, warto przypomnieć inne sytuacje, które pokazują problemy z bezpieczeństwem i braki na etapie kontroli jakości w amerykańskim przedsiębiorstwie. Jeszcze w kwietniu 2018 r. Boeing 737-700 realizujący lot 1380 linii Southwest Airlines doznał awarii lewego silnika, którego odłamki uszkodziły skrzydło, kadłub oraz jedno z okien. Dekompresja kabiny sprawiła częściowe wyssanie z kabiny jednej z pasażerek, która zmarła wkrótce po wylądowaniu (mimo udzielanego wsparcia na pokładzie).

Bardziej katastrofalne w skutkach okazały się problemy samolotów 737 MAX-8, które doprowadziły do uziemienia na 20 miesięcy wszystkich tego typu maszyn w marcu 2019 r. Było to pokłosie dwóch katastrof, w których śmierć poniosło łącznie 346 osób. Winowajcą wypadków był system MCAS (Maneuvering Characteristics Augmentation System) stworzony, by poprawiać charakterystykę manewrową, czyli zapobieganie przeciągnięciu (utracie siły nośnej samolotu).

Boeing 737 Alaska Airlines
Boeing 737 Alaska Airlines© GETTY | Handout

Po uziemieniu "maksów" wszystkie maszyny zostały sprawdzone, a następnie certyfikowane i dopuszczone do eksploatacji. Przebudowany system MCAS jest dziś bezpieczny i wolny od usterki poprzedniej wersji. Wcześniej MCAS działał w oparciu o błędne dane pozyskiwane z pojedynczego czujnika kąta natarcia, co skutkowało gwałtownym opadaniem samolotu i w efekcie rozbiciem – jak w przypadku katastrof w Etiopii oraz Indonezji.

Problemy z 737 MAX-8 nie są jedynymi, z którymi w swojej historii mierzył się Boeing. Jeszcze w latach 2021-2023 koncern dwukrotnie wstrzymywał dostawy modeli 787 Dreamliner. Wynikało to z obaw dotyczących kontroli jakości. Niektóre z problemów opisywano jako kłopoty z silnikiem. Przypisywano je jednak dostawcy jednostek napędowych – Pratt&Whitney. Amerykanie odkryli też wadę produkcyjną w sekcji ogonowej samolotu. Koncern tłumaczył wówczas, że wykrył "niezgodności związane z montażem stabilizatora poziomego". Wymagane inspekcje i modernizacje przyczyniły się do opóźnienia dostaw.

Problemy Boeinga trwają już od lat i eksperci z branży lotniczej uważają, że ich źródła należy szukać jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku (fuzja z McDonnel Douglas). Inni twierdzą, że kłopoty związane z kontrolą jakością to efekt częstego przenoszenia siedziby firmy, najpierw do Chicago, a następnie Wirginii.

Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Komentarze (2)