Kobiety nigdy nie były traktowane równo. I dlatego w branży technologicznej jest ich tak mało
"Jako ojciec pierwszej amerykańskiej astronautki wiem z pierwszej ręki, że dziewczęta również mają ambicję zajmować się matematyką i naukami ścisłymi, my zaś powinniśmy zachęcać je do tego, tak aby »przyszłość Ameryki oderwała się od ziemi«" - pisał tata Sally Ride, oburzając się na reklamy uczelni w prasie, przedstawiające wyłącznie mężczyzn jako astronautów. Jego apel niestety trzeba przypominać dziś.
James Damore postanowił w swojej (byłej) firmie poruszyć drażliwy temat – kwestię obecności kobiet w przedsiębiorstwach technologicznych. Zdaniem Joanny Sosnowskiej napisał prawdę i został przez to zwolniony. “W technologiach nie ma zbyt wielu kobiet. I może nie musi być. Może namawianie ich i zachęcanie na różne sposoby do studiowania nauk technicznych mija się z celem” - pisze redaktor naczelna tech.wp.pl, przypominając m.in., że to “mężczyźni zostali ewolucyjnie uwarunkowani do poszukiwania statusu społecznego”. Dlatego to oni dziś są prezesami firm technologicznych. Nie chodzi więc o większą inteligencję - po prostu tak ukierunkowała nas biologia. Są oczywiście wyjątki od reguły, ale generalnie tak świat jest ułożony.
Na pewno coś w tym jest. Kobiety i mężczyźni różnią się od siebie, mają inne predyspozycje. Kobieta może, ale nie musi być świetnym programistą, a mężczyzna może, ale nie musi tańczyć w balecie. To kwestia wyboru. Zgadzam się więc, że kobiet w technologiach nie musi być.
Ale dobrze by było, gdyby były, jeśli mają na to ochotę i odpowiednie umiejętności.
Obawiam się, że zgoda na takie poglądy, jakie przedstawił zwolniony z Google’a James Damore, może powodować, że kobiety, które chcą robić karierę w świecie technologii, ciągle będą miały pod górkę. Stale będą słyszeć: spójrz, to nie dla ciebie. Twoje rówieśniczki robią coś innego.
Takie podejście jest od dawna i dlatego kobiet w świecie technologii jest tak mało.
Technologia wreszcie dla każdego
Moja kuzynka niedawno skończyła 10 lat, jej młodsza siostra ma 7. Widzę, jak świetnie radzą sobie z nowymi technologiami. YouTube nie ma przed nimi tajemnic, grają na tablecie, znają nowe hity wychodzące na konsole. Gdyby wychowywały się w tym czasie co ja - czyli nie aż tak dawno - raczej by tego nie robiły. Ja również siedziałem przy konsoli i odkrywałem komputer. Jednak wówczas dorośli traktowali to jak głupią zabawkę. Dla moich rówieśniczek gry nie były niczym ciekawym, tak jak piłka nożna czy resoraki. Były chłopięce zabawki, były te dziewczęce - nas nie interesowały lalki Barbie, dla nich konsola PSX była czymś dziwnym. Moje kuzynki radzą sobie z Xboksem tak samo dobrze jak ich koledzy. Moje rówieśniczki nie wiedziały, co to jest PlayStation.
Między mną a kuzynkami jest tylko kilkanaście lat różnicy, ale zmieniło się wszystko. Gdy ja byłem w ich wieku, moje ciocie pytały, czy nie wolałbym pojeździć na rowerze niż grać w “Diablo II”. Dzisiaj z kuzynkami same grają w mobilne hity i wymieniają się komentarzami na Instragramie, a zamiast jeździć na rowerze, siedzą z nosami w smartfonach. Technologie przestały być głupimi zabawkami dla chłopców, stały się czymś normalnym i powszechnym dla każdego.
Kilkanaście lat temu dziewczyna w kafejce internetowej, grająca w “Counter-Strike’a”, pewnie byłaby dziwakiem. “Chłopczycą”. Wielu moich kolegów zainteresowało się programowaniem, bo “siedzało” w komputerach od samego początku. Najpierw grali w gry, potem zaczęli je tworzyć. Najpierw czytali o grach, a potem zaczęli o nich pisać. Np. na założonych przez siebie stronach. Dziewczyny tego nie robiły nie dlatego, że były przyzwyczajone do siedzenia w domu, a “my” do polowań - po prostu uznano, że to chłopięce zajęcie. Gdy oglądały reklamy nowego sprzętu, dowiadywały się, że telefon kobiecie służyć może co najwyżej jako przenośne lustereczko.
Nawiasem mówiąc, konsekwencje tego odczuwamy do dziś - mężczyźni robią gry dla mężczyzn, a postaci kobiece przeważnie są mało interesujące.
Dopiero dzisiaj moja kuzynka ma szanse, których nie miała większość moich rówieśniczek - by zainteresować się światem technologii i być w nim traktowane po prostu normalnie. A nie jak wyjątki potwierdzające regułę w męskim świecie.
"Pomimo że jest to konferencja techniczna, to są tutaj kobiety”
Oczywiście najbardziej wytrwali poradzą sobie nawet wtedy, gdy co chwila ktoś będzie rzucał im kłody pod nogi. Ale nie da się też ukryć, że wielu odpada, bo ma dosyć głupich komentarzy (“Witam państwa, bo widzę, że pomimo że jest to konferencja techniczna, to są tutaj kobiety” - jedna z wypowiedzi na konferencji Amazon Web Services).
Niewątpliwie większość kobiet skupia się “raczej na uczuciach i estetyce, mniej na ideach” czy wybiera “prace związane z obszarami społecznymi lub artystycznymi”. Nie jestem jednak przekonany, czy zawdzięczamy to tylko przodkom, czy temu, że ciągle wpychani jesteśmy do różnych szufladek.
Bo jesteśmy - i dlatego manifest byłego pracownika Google’a jest szkodliwy.
Moja 10-letnia kuzynka może pomyśleć, że pod względem zainteresowań jest taka sama, jak jej kolega z klasy. Grają w “Simsy”, mają konto na Instagramie. Ale czytając komiks dla uczniów gimnazjum, mogłaby zobaczyć, że kobiety nie są rozgarnięte, jeżeli chodzi o tematy technologiczne. Oglądając nowe lalki Barbie dowiedziałaby się, że kobieta-programistka ubiera się w dżinsy i wojskową kurtkę, podczas gdy kobieta-prezydent nosi elegancką spódniczkę, co zapewne oznacza, że kobiecy wygląd w studiu gier raczej nie przejdzie. Gdy będzie przeglądała oferty telefonów reklama zasugeruje jej, że nowy model będzie dla niej, bo robi świetne selfie. A nie, że ma dużo pamięci RAM i uruchomi na nim efektowną strzelaninę.
Kobiet w technologiach było mało i... dlatego ciągle tak będzie?
Choć zna technologie i świetnie się w nich odnajduje, to co chwila ktoś jej przypomina, że właściwie to nie do końca zajęcie dla niej. Np. z manifestu byłego pracownika Google dowie się, że szefem wielkiej korporacji raczej nie dostanie, bo “pozycja zawodowa wymaga długich, stresujących godzin pracy, które mogą być trudne do wygospodarowania, jeśli ktoś oczekuje zbalansowanego i satysfakcjonującego życia". Wbija się jej: fajnie, że lubisz grać i być może pomyślałaś, że kiedyś zajmiesz się programowaniem. Ale nie lepiej będzie, jak zostaniesz - dajmy na to - sekretarką? Też siedzi się przy komputerze, za to szybciej wraca się do dzieci! Bo kobieta rodzi dzieci, pamiętasz? Nawet szefowa YouTube’a ma pięcioro!
Nie chodzi o to, żeby siłą zaciągać młode dziewczyny do klawiatur i kazać im programować. Wystarczyłoby, gdyby nikt nie patrzył na osoby, które chcą pójść tą drogą jak na odmieńców. By nie stawiał tez sugerujących, że zajęcie, które wykonują, tak naprawdę nie jest dla nich. Manifest - i wciąż powszechne stereotypy - pokazują, że do tego daleka droga. I dlatego jest to i smutne, i szokujące. Skutki wykluczenia kobiet ze świata nauki i technologii odczuwamy do dziś.