Kibice bali się nowej technologii. Niepotrzebnie. Dzięki VAR‑owi piłka nożna stała się jeszcze lepsza
W ostatnich minutach meczu sędziowie VAR zdecydowali, że należy się rzut karny. Irańczycy wykorzystali okazję i wyrównali na 1:1. Portugalczycy schodzili z boiska załamani. Przez to w kolejnej rundzie trafiają na faworyta mundialu, czyli Urugwaj. Na naszych oczach dzieje się historia piłki nożnej - i nikt nie ma do tego pretensji.
Aż kilkukrotnie w spotkaniu Iranu z Portugalią arbiter skorzystał z systemu VAR do rozstrzygnięcia wątpliwych sytuacji. Pierwszy raz w 50. minucie, gdy Ronaldo domagał się odgwizdania rzutu karnego (i faktycznie takowy został minutę później podyktowany). Ostatni raz w minucie 90., gdy sędzia otrzymał sygnał o nieprzepisowym zagraniu w polu karnym Portugalii. Tu również sędzia podyktował karnego, po którym Iran zremisował z potężną Portugalią na 1:1.
W trwającym równolegle meczu z Hiszpanią użycie VAR-u ochroniło Hiszpanię (2:2) przed blamażem, jakim byłaby przegrana z Marokiem. Szybka interwencja arbitra przy "budce z telewizorem" i gol strzelony piętką przez Iago Aspasa został uznany.
Niezależnie od sytuacji, VAR automatycznie ucisza wszelkie głosy protestu. Piłkarze od razu wiedzieli, czy spalony był, a dzięki wideoweryfikacji dostali potwierdzenie, że to nie pomyłka. Nie mieli więc później w głowie poczucia, że może zostali skrzywdzeni. Uczciwa sytuacja. Wreszcie!
Wykorzystanie VAR-u po raz pierwszy na tak dużej imprezie pokazuje, jak niesprawiedliwa piłka była wcześniej. Ilu rzutów karnych nie byłoby na mistrzostwach świata w Rosji, gdyby sędzia mógł zobaczyć powtórki. Już przekonali się o tym m.in. Rosjanie, Szwedzi, Francuzi, Peruwiańczycy czy Portugalczycy.
VAR - co to jest?
VAR to skrót od angielskiego Video Assistant Referee, czyli "Asystent wideo dla sędziego". Tak naprawdę nie jest jakąś nadzwyczajną technologią. To system wideo służący do weryfikacji decyzji sędziego. A mówiąc prościej - zwykłe powtórki. Gdy arbiter nie jest pewny, czy zawodnik w polu karnym był faulowany albo czy bramka się należała, może podejść do ekranu i zobaczyć powtórki z różnych ujęć. Wydaje wyroki nie na podstawie chwili, emocji czy "wydawało mi się". Może dokładnie sprawdzić, jak dana akcja przebiegała, ocenić ją pod każdym kątem.
Nie każde przewinienie nadaje się do analizy VAR-owej. Sędzia może skorzystać z technologii w takich sytuacjach jak gol, rzut karny, bezpośrednia czerwona kartka czy ukaranie kartką niewłaściwego zawodnika. Nie działa np. przy rzutach rożnych. Ważną rolę odgrywają asystenci VAR, siedzący w specjalnym wozie transmisyjnym. Mają kontakt z głównym sędzią prowadzącym spotkanie i mogą mu zasugerować skorzystanie z VAR-u. Arbiter może, ale nie musi ich słuchać - wciąż to on jest od podejmowania decyzji. Może też minąć chwila, zanim uzna, że chce skorzystać z VAR-u. Tak było w meczu Francja - Australia. Dopiero po kilkunastu sekundach sędzia - zapewne dzięki sugestiom asystentów - postanowił sprawdzić kontrowersyjną sytuację.
Gdyby był VAR, nie byłoby "Ręki boga"
Przyznaję się - sam niechętnie podchodziłem do wprowadzenia powtórek dla sędziów. Obawiałem się, że zabije to magię futbolu, jaką współtworzą m.in. błędy sędziego. Owszem, niesprawiedliwe, krzywdzące, ale również tworzące legendy - gdyby VAR był w futbolu od dawna, nie mielibyśmy "Ręki boga" od Maradony (gol strzelony Anglikom w 1986 r. na mundialu w Meksyku). Albo wielu innych spornych sytuacji, po których jedni kibice mówili: "należało nam się", a drudzy: "zostaliśmy oszukani". Dla mnie niesprawiedliwość była elementem futbolu i bałem się, że VAR zabierze nam te dyskusje. Przecież takie jest życie - jedni się mylą, inni te błędy wykorzystują.
Tymczasem mundial pokazuje, że nic takiego się nie stało. Ewidentne karne są gwizdane, czasami z lekkim opóźnieniem, ale to nie szkodzi. Za to dyskusje wciąż są obecne. Przekonał się o tym polski sędzia Szymon Marciniak, który w meczu Argentyna - Islandia tak był pewny swojej decyzji, że faulu w polu karnym nie było, że nie zamierzał korzystać z systemu VAR. Eksperci mówią, że wybronił się ze swojego osądu, ale kibice debatowali: powinien obejrzeć powtórkę, czy wręcz przeciwnie, postąpił dobrze. Można się też spierać, czy VAR nie pomógłby zobaczyć agresywnego wejścia Costy w meczu Portugalia - Hiszpania. Wątpliwości są, ale na pewno dużo mniejsze, niż na poprzednich mistrzostwach, gdzie sędziowie uznawali gole po spalonych.
FIFA nie chciała powtórek
Był też inny powód, dla którego można było się obawiać VAR-u. Powtórki miały zabić "ducha gry", czyli tak często przerywać boiskowe wydarzenia, że stałoby się to nieznośne. Dlatego przed wprowadzeniem wideoweryfikacji wzbraniał się wcześniejszy szef FIFA, Sepp Blatter. Podobne głosy padały z ust innych działaczy, którzy głosowali przeciw wprowadzeniu nowej funkcji. Dopiero zmiana na stanowisku szefa FIFA sprawiła, że dano zgodę, by na tegorocznym mundialu VAR był.
Praktyka pokazuje, że wcześniejsze obawy były bezpodstawne. VAR nie jest nadużywany, nie zabija gry - używany jest wtedy, gdy rzeczywiście potrzeba. Ba, wprowadził do meczów nowy, niezwykle emocjonujący moment. Kiedy sędzia zdecyduje się podejść do ekranu, emocje sięgają zenitu. Jest jak wtedy, gdy zawodnik zbliża się do piłki, by za chwilę wykonać rzut karny czy wolny. Cały stadion zamiera, wszyscy skupiają uwagę na arbitrze, który ogląda powtórkę i ją ocenia. Realizator pokazuje też twarze zawodników, którzy jeszcze nie wiedzą, jaka będzie decyzja. Ta chwila napięcia jest niesamowita. A potem mamy kolejny piękny ceremoniał: sędzia w powietrzu kreśli prostokąt pokazując, że VAR pomógł mu wydać werdykt. Technologia miała nam takie smaczki zabrać, a sprawiła, że mecz piłki nożnej jest jeszcze większym spektaklem.
VAR musi zostać. Ale UEFA ma wątpliwości
Patrząc po komentarzach w mediach społecznościowych, widzę, że VAR przekonał niezdecydowanych. Mówimy jednak tylko o kibicach. Gdyby nie nowy szef FIFA, Gianni Infantino, pewnie powtórek by nie wprowadzono. FIFA od dawna kojarzy się z konserwatywnym podejściem do futbolu, a poprzedni szef, Sepp Blatter miał wiele argumentów na nie: w futbolu błędy sędziów zdarzają się od dawna i nie wolno zmieniać tradycji, to kosztuje, to zabije ducha gry. Podejście się jednak zmieniło.
Ale wciąż wideopowtórki dla sędziów mają swoich przeciwników. Choć znajdziemy je w lidze polskiej - tak, jesteśmy pionierami tej technologii - włoskiej czy niemieckiej, tak wzbrania się przed nią największa europejska organizacja piłkarska: UEFA. To oznacza, że w Lidze Mistrzów VAR-u nie ma i na razie nie będzie. Również angielskie kluby z Premier League odrzuciły pomysł wprowadzenia powtórek dla sędziów. Za to dali się przekonać Hiszpanie i w tamtejszej LaLiga od przyszłego sezonu VAR będzie. Dla ligi hiszpańskiej będzie to ogromna zmiana. Nie jest tajemnicą, że sędziowanie na Półwyspie Iberyjskim stoi na bardzo niskim poziomie.
Tyle że taka niekonsekwencja tworzy absurdalne sytuacje. Chociaż w Premier League VAR-u nie ma i nie będzie, to już Pucharze Anglii i Pucharze Ligi Angielskiej, gdzie rządzi angielska federacja, technologię się wykorzystuje. Czyli Chelsea w tych rozgrywkach może zostać uratowana przez błędną decyzję sędziego, ale już w Premier League czy Lidze Mistrzów - nie. Jeszcze większy mętlik w głowie muszą mieć arbitrzy. Np. Szymon Marciniak sędziujący mecz Legii w polskiej lidze może skorzystać z VAR-u, jednak w Lidze Mistrzów zdany jest tylko na siebie. Wprawdzie uczula się sędziów, by nawet podczas obecności technologii zachowywali się tak, jakby jej nie było, ale pewnie coraz trudniej będzie im się przestawić.
Oczywiście to nie tak, że VAR wyeliminuje wszelkie błędy. Te ciągle będą się zdarzać, na co już zresztą narzekali Włosi w swojej lidze, gdzie niektórzy sędziowie mimo obejrzenia powtórki wydawali kontrowersyjne sądy. Ale takich sytuacji będzie dużo mniej, niż gdyby VAR-u nie było.
- Obejrzyjmy mundial, a potem decydujmy dalej - stwierdził Aleksander Ceferin z UEFA. Zdziwię się, jeżeli po Mistrzostwach Świata VAR nie zdobędzie entuzjastów. Jak na razie technologia pokazuje, że futbol bez niej nie ma sensu. Znacznie lepiej ogląda się spotkanie z poczuciem, że sędzia nie wyrządził krzywdy - a przecież sam myślałem, że będzie inaczej, że tego mi zabraknie. I trudno po mundialu będzie mi oglądać spotkania ze świadomością, że pewnych błędów dałoby się uniknąć, gdyby sędzia mógł skorzystać ze sprawdzonej, dobrze ocenianej na Mistrzostwach Świata technologii.