"Kevin sam w domu". Powstanie reboot. Czy Macaulay Culkin mógłby znów zagrać bohatera?
Disney ogłosił, że szykuje powrót hitowej komedii "Kevin sam w domu" z 1990 roku. Rodzi się pytanie, kto zagra tytułowego bohatera, skoro Macaulay Culkin ma dzisiaj 39 lat, a chyba nikt nie wyobraża sobie w tej ikonicznej roli kogokolwiek innego. Cóż, z pomocą teoretycznie mogą przyjść komputery.
08.08.2019 | aktual.: 08.08.2019 14:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Współczesna kinematografia zna przypadki istotnego odmładzania aktorów. Przykładów nie trzeba daleko szukać. W filmie "Ant-Man i Osa" z 2018 roku ponad 70-letni Michael Douglas wcielił się w trzy dekady młodszego dra Hanka Pyma. Jak sobie z tym poradzono? - zapytacie. Pomogła komputerowa obróbka twarzy aktora.
A przecież 30 lat to mniej więcej tyle, o ile należałoby odmłodzić Culkina, aby ponownie mógł stać się Kevinem. Owszem, tutaj problem jest znacznie większego kalibru z uwagi na konieczność nadania aktorowi całej fizjonomii dziecka. Nie tylko delikatnych rysów twarzy, ale także, a może przede wszystkim, zauważalnie drobniejszej budowy ciała i adekwatnego wzrostu.
Gdyby odmłodzić Culkina taką metodą jak Douglasa w "Ant-Man", to wiarygodnie mógłby on zagrać najwyżej młodzieńca w wieku studenckim. Poniżej możecie zobaczyć, jak Amerykanin wygląda przed i po starciu z popularną aplikacją FaceApp.
Nie oznacza to jednak, że występ Culkina w nowej wersji "Kevina samego w domu" jest niemożliwy. Widzieliście wideo, na którym bohaterski Keanu Reeves powstrzymuje bandytę chcącego obrabować sklep? Tak naprawdę zagrał w nim aktor telewizyjny Reuben Langdon. Twarz Keanu została podstawiona tzw. metodą deepfake, czyli pobrana z dziesiątek zdjęć aktora i wklejona przez algorytm sztucznej inteligencji na twarz Langdona.
Istnieją setki zdjęć młodego Culkina, nie wspominając już o filmach, w których wystąpił jako dziecko. Tak więc w nowym filmie Disneya może de facto zagrać dowolny 10-latek, a komputery zrobią resztę. Wówczas ponownie ujrzelibyśmy "prawdziwego" Kevina na ekranie.