Jak Hollywood widzi biznes internetowy
Cóż, scenarzyści wysokobudżetowych produkcji często, a nawet prawie zawsze piszą o tym, o czym nie mają zielonego pojęcia.
05.09.2012 12:00
1. Większość internetowych biznesów zakładanych jest przez wizjonerów na krawędzi geniuszu, którzy (jak to zwykle wizjonerzy na krawędzi geniuszu) są szaleni. Dlatego żyją odklejeni od rzeczywistości, nie umieją nawiązywać więzi międzyludzkich, chodzą przez całe życie w jednej parze podartych dżinsów, pielęgnują swoje rozmaite, ale zawsze zabawne dziwactwa i gdyby mieli nawiązać rozmowę z jakąkolwiek przedstawicielką płci przeciwnej, prawdopodobnie zamieniliby się nagle w słup soli. Wszyscy wiemy, że jest inaczej. Założyciele internetowych potęg to w zdecydowanej większości normalni ludzie, posiadający równie normalne rodziny, którzy w pewnym momencie swojego życia wpadli po prostu na dobry pomysł i –. co ważniejsze – umieli go zrealizować.
2. Firmy internetowe powstają w spektakularnych warunkach i okolicznościach. I są to warunki i okoliczności naprawdę rozmaite. A to ktoś się chce odegrać na dziewczynie, która go odrzuciła, a to zemścić na prześladującym go szefie, tworząc lepszą, większą firmę, a to samotny niekochany i odrzucany całe dzieciństwo chłopak pragnie akceptacji tak bardzo, że idzie prostą ścieżką do wielkich pieniędzy i sławy. Nie mówiąc już o tym, że na najlepsze pomysły wpada się, doznając olśnienia w najmniej spodziewanych momentach. Ale za to zawsze niezwykle efektownie. Wybiega się z rodzinnego obiadu lub z sali zajęciowej, przerywa dowolną wykonywaną właśnie czynność i pędzi zakodować w dwie godziny coś, co za kolejne trzy godziny będzie już warte grube miliardy dolarów. Co prowadzi nas do dwóch kolejnych punktów...
3. Jasne, internet rządzi się swoimi prawami. Żeby zrobić w nim naprawdę duże pieniądze wystarczy mniejszy nakład finansowy niż w dawnych, przemysłowych czasach, kiedy zaledwie garstkę osób było stać na postawienie gigantycznej fabryki, by sprzedać ludziom swój produkt. Zaś informacja o naszym tworze rozprzestrzenia się po sieci jak wirus. Jednak nie jest też tak, co można by wywnioskować z filmów, że cały projekt powstaje w przysłowiowy kwadrans. Zwyczajowy schemat w nich pokazany wygląda następująco: szalony geniusz wpada na wspaniały pomysł, tworząc przez pół nocy stawia serwis, dwa dni później, bez żadnej reklamy usługa staje się międzynarodowym hitem, mającym miliony użytkowników i w najwyżej tydzień później... 4. ... przychodzi dobry wujek. Dobrym wujkiem jest miły pan, który wręcza naszym bohaterom dużo pieniędzy, żeby mogli rozwinąć swój serwis, nie prosząc o wiele, nie mając zamiaru ingerować w działania bohaterów i wierząc w to, że stanie się on sieciowym przebojem. Przeciwieństwem dobrego
wujka jest zły wujek, który również wręcza miliony, ale tylko po to, żeby pozbawić ich władzy nad firmą. Stany pośrednie się nie zdarzają. A i samo szukanie inwestorów rzadko kiedy jest pokazane jako prawdziwa mordęga, pełna długich prezentacji, których nikt z audytorium pełnego sztywnych białych kołnierzyków nie słucha, bezowocnych spotkań i żebrania o pieniądze.
5. Także nasi bohaterowie stają się milionerami. I to w ciągu dwóch, góra trzech tygodni. Wcale jednak ich to nie zmienia –. w końcu są szalonymi wizjonerami. Dalej zatem chodzą w swoich dziurawych dżinsach i żyją w świecie fantazji oraz wielkich idei.