Izrael leci na Księżyc. Trwa "Nowy Wyścig Kosmiczny", a stawka jest naprawdę duża
Pół wieku temu wyścig kosmiczny napędzały strach i geopolityczna rywalizacja mocarstw. Dziś wyścig znów ruszył, ale tym razem powody są zupełnie inne. Na pierwszym planie stoi żądza odkryć, a w tle - wielki kosmo-biznes.
20.02.2019 | aktual.: 21.02.2019 09:55
Rakieta SpaceX, która wyniesie izraelski lądownik księżycowy, wystartuje planowo w piątek o 2.45 rano polskiego czasu. To pierwsza taka misja Izraela, który tym samym będzie czwartym krajem w historii z własnym lądownikiem na Księżycu.
Do tej pory na Srebrnym Globie swoje pojazdy umieścili tylko Amerykanie, Rosjanie i Chińczycy. Chiny dołączył do tego grona na samym początku 2019 roku, a podobną misję planują Indie. Ale chętnych na podbój Układu Słonecznego jest więcej.
Już wkrótce SpaceX i Blue Origin będą wozić kosmicznych turystów, NASA chce do 2026 r. uruchomić bazę księżycowa a Elon Musk pragnie skolonizować Marsa. Oto "Nowy Wyścig Kosmiczny". Tym razem nie stoi jednak za nim konflikt mocarstw, a czysta chęć eksploracji kosmosu. I wielki biznes.
Skąd się wziął SpaceIL i izraelski lądownik księżycowy?
Izraelski lądownik Beresheet to "pozostałość" po programie Google Lunar X, który był międzynarodowym konkursem na budowę pierwszego, prywatnego lądownika księżycowego. Chociaż Google Lunar X zakończył się bez wyłonienia zwycięzcy, to SpaceIL był finalistą tego konkursu. Dzięki czemu otrzymał 20 mln dolarów na budowę maszyny. Po zakończeniu konkursu izraelscy inżynierowie postanowili dokończyć projekt.
Potrzebowali na to 90 mln dolarów. Większość pieniędzy przekazał izraelski przedsiębiorca z RPA. Morris Kahn. oraz amerykańska fundacja Rodziny Adelsonów. Rząd Izraela wsparł projekt kwotą 2 mln dolarów.
Lądownik Beresheet będzie pierwszym prywatnym statkiem kosmicznym, który wyląduje na obcej planecie lub księżycu. W kosmos wyniesie go inny prywatny statek kosmiczny - rakieta Falcon-9 od koncernu SpaceX. A to dopiero początek tego typu inicjatyw Do wysłania swojego lądownika na Srebrny Glob szykują się już Niemcy z PTScientist, które wspiera m.in. samochodowy gigant Audi.
Przed nami Kosmos 4.0
- Zdecydowanie możemy powiedzieć o nowym wyścigu kosmicznym - mówi w rozmowie z WP Tech Łukasz Wilczyński, prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej. - Tym razem jest on motywowany przede wszystkim ekonomicznie. SpaceX Elona Muska zarabia na zaopatrywaniu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i wynoszeniu prywatnych satelitów. Niemiecki PTScientist chce zbudować platformę, dzięki której każdy będzie mógł robić własne badania na Księżycu i w dodatku wysyłać ich wyniki przez sieć GSM.
- W przypadku potencjalnej eksploracji Księżyca należy cały czas pamiętać o gigantycznych złożach helu-3, które się tam znajdują - mówi Wilczyński. – Nawet gram tego izotopu może zapewnić energię dla dużego miasta na miesiąc. Jednak dopóki nie wrócimy na Księżyc, to nie dowiemy się jak w ogóle możemy go wydobywać.
- Mamy dziś do czynienia z kosmosem 4.0 – mówi Wilczyński. – To kosmos, który jest dostępny dla prywatnych firm i biznesu. Na początku tylko w najbliższej odległości od Ziemi, ale z czasem będzie to nie tylko Low Earth Orbit ale także Księżyc a może nawet Mars i dalej.
Na pokładzie izraelskiego lądownika, oprócz przyrządów badawczych, znajdą się też: Biblia, Deklaracja Niepodległości, flaga Izraela oraz obrazy przedstawiające najważniejsze wydarzenia w historii tego kraju.
Wyścig zbrojeń - wyścig kosmiczny
Oryginalny wyścig kosmiczny rozgrywał się pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Nieoficjalnie rozpoczął się 5 października 1957, gdy ZSRR wystrzelił pierwszego sztucznego satelitę Sputnik 1. Do połowy lat 70 skutkiem tej batalii były m.in.: wystrzelenie psa na orbitę, wykonanie zdjęcia Ziemi z kosmosu (Explorer 6), wysłanie na orbitę pierwszego człowieka (Jurij Gagarin), spacer kosmiczny i oczywiście lądowanie człowieka na Księżycu (Armstrong, Aldrin, Collins).
Podłożem, z którego wyrósł wyścig kosmiczny w XX wieku, były prace nad międzykontynentalnymi rakietami nuklearnymi. Dzięki nim odległe mocarstwa mogłyby się wzajemnie unicestwić bez wysyłania własnych wojsk na teren wroga. Wyścig kosmiczny był więc przedłużeniem wyścigu zbrojeń, który w czasach zimnej wojny zdominował podzielony świat. Później kosmiczny wyścig nabrał też wymiaru wizerunkowego.
Szczęśliwe nie zakończyło się to sprowadzeniem na Ziemię atomowej zimy. Efektem było za to np. utworzeniem na orbicie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Projekt ten powstał przy współudziale Amerykanów i Rosjan oraz innych nacji. Koniec rywalizacji okazał się też - niestety - końcem intensywnej eksploracji kosmosu. Człowiek nie latał dalej niż na ISS, a projekty kosmiczne nie otrzymywały już takich funduszy jak wcześniej.
Nowy wyścig napędzają pieniądze i chęć odkrywania
W drugim dziesięcioleciu XXI wieku wyścig kosmiczny odżył. Tym razem to nie mocarstwa się ścigają, a prywatne firmy (jak SpaceX, Blue Origin czy Virgin Galactic), międzynarodowe konsorcja naukowe (ESA), a nawet start-upy. Do tej ostatniej kategorii zalicza się izraelski SpaceIL, który na 21 lutego 2019 zaplanował start lądownika księżycowego.
W ostatnich latach także największe rządowe agencje kosmiczne przyśpieszyły tempa w tym nowym wyścigu. Chiny umieściły na "ciemnej stronie Księżyca" swój lądownik, a NASA zapowiedziała, że wznowi misje załogowe na Srebrny Glob, a w przyszłości zbuduje tam bazę, która będzie mogła wspierać misje załogowe na Marsa.
Może się wydawać, że dołączenie do tego wyścigu izraelskiej firmy SpaceIL (częściowo finansowanej przez rząd) jest wejściem do gry kolejnego zawodnika. Naturalnym jest, że każde liczące się państwo chce mieć swój program kosmiczny, bo podnosi to jego rangę na arenie międzynarodowej. Jednak przypadek SpaceIL jest inny i idealnie wpasowuje się w "Nowu Kosmiczny Wyścig", w którym to właśnie prywatne firmy i start-upy biorą udział.