Hoover Robo.com3 RBC090/1 001 – automatyczne odkurzanie dla każdego [BURTAN OCENIA]
Przyznaję bez bicia: nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z robotami odkurzającymi. Takimi, co same jeżdżą i sprzątają dom (albo przynajmniej podłogę). Nie z powodu jakiejś szczególnej niechęci. Główny problem: budżet. Nie oszukujmy się, nie jest to tania impreza.
Aż moje ręce wpadł robot sprzątający Hoover Robo.com3 RBC090/1 001, który ma proste zadanie: oferować możliwość automatycznego sprzątania bez konieczności wydawania góry pieniędzy. W tym segmencie sprzętowym jego cena jest niezwykle atrakcyjna.
Mały i intuicyjny
Z urządzeniami tej marki miałem już do czynienia wcześniej – konkretnie z tradycyjnymi i bezprzewodowymi odkurzaczami. Zawsze byłem zadowolony. Osiągi były w porządku, wygoda użytkowania wysoka, a design sprawiał, że naprawdę miło się na te urządzenia patrzyło (co oczywiście nie ma przesadnie wielkiego znaczenia w przypadku sprzętu użytkowego, ale to zawsze plus). Po prostu, dobre odkurzacze w dobrych cenach.
Jak wyglądał mój debiut z testowanym robotem marki Hoover? Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to jego nieduże rozmiary. Jest też stosunkowo lekki. Zarówno w kontekście wysokości, jak i szerokości, robot jest optymalnie zaprojektowany. A to duża zaleta. Dzięki 62 milimetrom wysokości bez problemu wjeżdża pod szafy w łazience czy sypialni – miejsca, do których dostęp zawsze jest utrudniony. Nagle okazało się, że sprzątanie w ciemnych zakamarkach mieszkania nie wymaga schylania się, tylko wciśnięcia jednego klawisza i pozostawienia spraw samym sobie.
Bo ogólnie wielką zaletą robota jest prostota obsługi. Po wyjęciu z pudełka musimy tylko podpiąć ładowarkę do prądu i wstawić urządzenie do ładowania. A gdy poinformuje, że jest gotowe do pracy, włączyć i… w sumie tyle. Oczywiście mamy tu różne dostępne funkcje, ale na najbardziej podstawowym poziomie obsługi to właściwie jedyne kroki, jakie musimy podjąć, by rozpoczęło się odkurzanie. To bardzo dobre rozwiązanie, które odejmuje sporo wysiłku, jaki trzeba każdorazowo włożyć w sprzątanie. Nie mówiąc już o tym, co to znaczy dla osób starszych i niepełnosprawnych. Dzięki dołączonemu pilotowi wszystko z powodzeniem odbywa się zdalnie (obsługiwać robota można też za pomocą aplikacji).
Widać, że producent postawił na to, by sprzęt był możliwie najbardziej intuicyjny w obsłudze. Przyciski na górze odkurzacza są jasne i czytelne. O stanie urządzenia wyraźnie informuje lektor (po angielsku) – konkretnie o poziomie naładowania, problemach z nawierzchnią czy połączeniu z siecią. W zestawie otrzymujemy też wspomniany pilot, przy pomocy którego możemy kierować robotem, ale też ustawić automatyczne odkurzanie. W tym: cały program tygodniowy, czyli precyzyjne określenie, kiedy i w jakich godzinach sprzęt będzie sprzątać. A jeśli chcemy mieć pod kontrolą wszystko i bez przerwy – pobieramy oficjalną aplikację.
Sparowanie smartfona z robotem zajmuje chwilę, a dzięki temu uzyskujemy dostęp do możliwości oferowanych przez wspomniany pilot czy wyświetlacz. Możemy również zmienić język lektora (do wyboru, poza angielskim: włoski, hiszpański i francuski) i głośność komunikatów. Można też zmienić imię robota na własne.
Sprzątanie bez wysiłku
Przejdźmy jednak do sedna, bo to w końcu wszystko dodatki, a liczy się tak naprawdę jedno. Najważniejsze pytanie: czy Robbo (oczywiście, że zmieniłem imię, kto by nie zmienił?) dobrze odkurza? Mówiąc krótko i wprost: byłem zadowolony.
Po uruchomieniu trybu auto Robbo jeździ i zagarnia kręcącymi się zmiotkami wszystkie elementy, które powinien posprzątać – kurz, okruchy, papierki, itp. Słowem - każdą rzecz, która nie jest przyczepiona do podłogi. Robi to bardzo dobrze i cicho. A do tego, dzięki czujnikom Dust Sensor, cofa się, by posprzątać pozostawione za sobą kłębki, jeśli coś za pierwszym razem mu nie wyjdzie. To sprytny robot: wie, gdzie jest kurz.
Przydaje się też technologia nawigacji AAI, która wykorzystuje zaawansowane algorytmy, by wybrać najlepszą ścieżkę i skutecznie odkurzyć dom. Dodatkowo czujniki ruchu właściwie uniemożliwiają sytuację, by robot wpadł na domowników czy zwierzęta. Robiłem testy, specjalnie zachodząc mu drogę, ale zawsze potrafił tak pojechać, by nie wchodzić w kurs kolizyjny. Detekcja ruchu działa, jak powinna, a samo poruszanie się jest na tyle ciche, że łatwo wtapia się w dźwięki otoczenia i nie przeszkadza w żaden sposób. Aha – co prawda nie mam w mieszkaniu schodów, ale gdybym miał, to Robbo by z nich nie spad ł. Przed tym też chronią go specjalne czujniki.
W tej beczce miodu musi być jednak łyżka dziegciu – na szczęście niewielka. Głównym problemem robota są kąty w pokojach (zresztą nie jest wielkim wyjątkiem, bo, jak zdążyłem się zorientować, sprzęty tego typu często tak mają). Z powodu okrągłej budowy miewa problemy, by sięgnąć tam swoimi zmiotkami i czasem konieczne jest poprawianie po nim. Nie jest to wielki problem (ile macie w domach narożników?), i można się do tego przyzwyczaić. Żartuję sobie, że w latarni morskiej nie miałby takiego problemu - ale nie sądzę, by latarnicy byli grupą docelową.
I im, i pozostałym mogę go więc polecić bez problemu. Zwłaszcza tym, którzy nie są jeszcze przekonani do posiadania sprzętu tego typu, a chcą spróbować, z czym to się w ogóle je. Hoover będzie najlepszym rozwiązaniem. Nie pustoszy bowiem portfela, a oferuje dużo ciekawych rozwiązań i dobrą jakość sprzątania. Więcej nie trzeba. Wiem, co mówię: dla mnie to też był pierwszy automatyczny robot sprzątający.
Artykuł powstał przy współpracy z marką Hoover.