Google zwolniło kolejnego pracownika. Znowu przez poglądy
Kolejny pracownik twierdzi, że został zwolniony przez swoje "nieodpowiednie" poglądy. Tym razem poszło o zbyt radykalne bronienie... równości.
22.02.2018 | aktual.: 22.02.2018 11:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W sierpniu ubiegłego roku James Damore został zwolniony z Google’a przez opublikowany manifest. List otwarty programisty do pozostałych pracowników Google zawierał co najmniej kilka zdań, które zdaniem dyrektora generalnego firmy, Sundara Pichai, przekroczyły granicę dobrego smaku. O jakie stwierdzenia chodzi? Damore podkreślał, że różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami wynikają z biologii, a nie umownie przyjętych przez społeczeństwo zasad. Dlatego jego zdaniem kobiety mają większe skłonności do neurotycznych zachowań, a także gorzej radzą sobie ze stresem, co rzecz jasna rzutuje na ich pracę.
Obalanie stereotypów to coś, na czym zależy i Google, dlatego Pichai nie tylko zadecydował o zwolnieniu pracującego w firmie od 2013 roku programisty. Damore w odpowiedzi chciał pozwać Google, ale według raportu National Labor Relations Board Google jego zarzuty były bezzasadne.
Ale Google i tak będzie miało pozew na głowie. A to za sprawą innego byłego pracownika. Tim Chevalier, który pracował w Google do listopada 2017 roku, uważa, że jego niedawny pracodawca zwolnił go również z powodu poglądów. Tyle że zupełnie odmiennych.
Tim Chevalier, uznający się za osobę niepełnosprawną i transpłciową, oskarża Google o to, że firma pożegnała się z nim dlatego, że głośno wyrażał swój sprzeciw przeciwko rasistowskim czy seksistowskim poglądom innych osób zatrudnionych w Google. Zdaniem byłego pracownika, firma nie chroniła odpowiednio mniejszości, za to pokazała mu drzwi za wpisy, które odpowiadały i krytykowały rasistowskie czy seksistowskie postawy. W jednym z postów Chevalier uznał manifest Damore’a za “mizoginistyczny”.
Google dosłownie znalazło się między młotem a kowadłem. Z jednej strony były oskarżane o brak tolerancji dla mężczyzn, teraz firmie obrywa się za to, że próbuje odciąć się od radykalnie liberalnych poglądów niektórych pracowników. To logiczne - wielka korporacja nie ma poglądów i musi balansować. Każda kontrowersyjna opinia to dla nich problem. Google odpowiedziało, że zależy firmie na "żywej debacie", ale to nie oznacza, że każdy może pozwolić sobie na wszystko i przekraczać granice.