"Globalnego ocieplenia nie ma, bo mi jest zimno". Wręcz przeciwnie. To dowód na rosnącą temperaturę
Ekstremalne temperatury, także te minusowe, to m.in. efekt globalnego ocieplenia. Chociaż może się to wydawać nielogiczne, to mróz w Polsce jest efektem skomplikowanych procesów zachodzących nad Arktyką przez to, że topnieją jej lądoloady.
28.02.2018 | aktual.: 28.02.2018 12:49
Za oknem minus 20 stopni Celsjusza, a w internecie krzyczą o globalnym ociepleniu. Huragany, susze, powodzie, i na dodatek mrozy. To wszystko ma być efektem podwyższania się średniej temperatury na świecie. Nic dziwnego, że część osób nie wierzy nauce a własnym zmysłom. "Skoro mi jest zimno, to globalnego ocieplenie nie ma" – tak myśli spora część populacji. W takie dni jak dziś, gdy temperatura spada nisko poniżej zera, można rzeczywiście pomyśleć, że globalne ocieplenie to spisek światowego rządu i brednie eko-terrorystów. Nic bardziej mylnego. Ekstremalne zjawiska pogodowe, a w tym także mrozy, bezpośrednio wiążą się z globalnym ociepleniem.
Wir polarny nad Arktyką zatrzymuje zimne powietrze na obszarze od bieguna północnego do 70 stopnia szerokości geograficznej północnej
Topniejące lody Arktyki wpływają na temperaturę w Polsce
Niskie temperatury, które nawiedziły Polskę w ostatnim tygodniu, to efekt zimnego powietrza, które przyszło do nas znad Arktyki. Normalnie te zimne masy powietrza powinny pozostać nad biegunem północnym zamknięte przez tzw. wir polarny. Jest to obszar niskiego ciśnienia znajdujący się nad Arktyką (drugi jest nad Antarktydą), który zatrzymuje w sobie bardzo zimne powietrze. Wiry polarne są z kolei ograniczone przez prąd strumieniowy (ang. jest stream). Jest to strefa silnych wiatrów powstająca na styku zimnego powietrza biegunowego z cieplejszym z niższych szerokości geograficznych.
Zobacz także
W związku z globalnym ociepleniem arktyczne lody topnieją, a różnica temperatur między Arktyką a niższymi szerokościami spada. Zwłaszcza zimą. W efekcie prąd strumieniowy, który do tej pory zamykał arktyczne powietrze, słabnie i zaczyna meandrować. W ten sposób dostaje się na niższe szerokości geograficzne, m.in. nad Europę, i przynosi ze sobą zimne powietrze. W tym momencie właśnie tego doświadczamy.
Jednocześnie cieplejsze powietrze płynie wtedy nad Arktykę powodując takie sytuacje jak ta z 25 lutego 2018 gdy na biegunie północnym było cieplej niż w Warszawie. Tego dnia na Arktyce zanotowano temperaturę 1,5 stopnia Celsjusza natomiast w stolicy Polski było -8.
Zobacz także
Porozumienie paryskie. Czyli jak naprawić klimat
Kraje świata, w tym Polska, walczą z globalnym ociepleniem m.in. podpisując porozumienie paryskie. Zakłada ono dążenie gospodarek do utrzymania wzrostu średniej temperatury na świecie znacznie niższego niż 2°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej. Wg naukowców najważniejsze w walce z globalnym ociepleniem jest zmniejszenie emisji dwutlenku węgla. To właśnie ten gaz najbardziej wpływa na podnoszenie się temperatury.
Niepowodzenie w zatrzymaniu globalnego ocieplenia może doprowadzić do roztopienia lądolodów i zalania niżej położonych miast, wymieranie gatunków zwierząt (np. niedźwiedzi polarnych, koralowców, pszczół), odtlenianie i zakwaszanie oceanów, nasilanie się zjawisk pogodowych jak susze, huragany i ulewy prowadzące do powodzi. Jednymi z najważniejszych światowych graczy w kwestii ograniczenia emisji CO2 są Chiny i Stany Zjednoczone. Są one największymi producentami tego gazu. Dlatego eksperci z World Pensions Council doszli do wnioski, że to właśnie ich stanowisko będzie kluczowe przy wdrażaniu w życie porozumienia paryskiego. Początkowo oba kraje przystąpiły do wysiłków w zatrzymaniu globalnego ocieplenia. Po objęciu prezydentury Donalda Trumpa USA wycofały się z porozumienia.