Genialne wideo tłumaczy przyczynę katastrof Boeingów 737 Max

Wadliwy system MCAS i przeciągnięcie – tak w telegraficznym skrócie doszło do głośnych katastrof Boeingów 737 Max linii Lion Air i Ethiopian Airlines. Ale cóż to de facto oznacza i dlaczego dwa nowoczesne samoloty tak po prostu runęły na ziemię? Wszystko tłumaczy jedno niespełna 6-minutowe wideo.

Genialne wideo tłumaczy przyczynę katastrof Boeingów 737 Max
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | LOT
Piotr Urbaniak

15.04.2019 | aktual.: 16.04.2019 00:07

Przypomnijmy, 29 października 2018 r. o godz. 0:20 czasu polskiego lot Lion Air 610 startuje z Dżakarty. 13 min później kilkumiesięczna maszyna wpada do Morza Jawajskiego, zabijając 189 osób. Sytuacja powtarza się 10 marca 2019 r. Tym razem rejsowy lot z Addis Abeby do Nairobi, Ethiopian Airlines 302, kończy się tragicznie o godz. 6:44 czasu polskiego, po zaledwie 6 minutach. Ginie 157 osób. Oba obsługują najnowsze Boeingi 737 Max.

Regulatorzy nie czekają na kolejne katastrofy i podejmują niemalże natychmiastową decyzję o uziemieniu wszystkich 737 Max. Rozpoczyna się międzynarodowe dochodzenie, które winą za obydwa wypadki obarcza wadliwie działający system poprawy charakterystyki manewrowej (MCAS – ang. Maneuvering Characteristics Augmentation System).

Śmiertelne nurkowanie

O co chodzi? Boeing 737 Max różni się od swojego poprzednika, 737-800NG, silnikami. Z uwagi na większy rozmiar, jednostki napędowe są wyraźnie wysunięte przed skrzydła i wystają poza ich obrys. W efekcie zmianie ulegają parametry aerodynamiczne samolotu, który ma tendecję do podrywania dzioba.

Tymczasem gwałtowne podniesienie dzioba wiąże się z utratą prędkości, a w konsekwencji – siły nośnej. Samolot spada wówczas jak kamień, co fachowo określa się mianem przeciągnięcia.

Aby temu zaradzić, producent stosuje wspomniany system MCAS. Jego zdaniem jest automatyczna korekta parametrów lotu. Jednak błędny odczyt z czujników sprawia, że dochodzi do zbyt ostrego obniżenia dzioba. Maszyna wchodzi w lot nurkowy, po czym się rozbija z ogromną prędkością.

Oszczędności producenta

Jednocześnie piloci nie mogą temu zaradzić, gdyż – jak już ustalono – brakuje im odpowiedniego przeszkolenia. Chcąc zaoszczędzić wydatków liniom lotniczym i poprawić tym samym atrakcyjność 737 Max, Boeing oferował go jako klasycznego następcę 737-800NG, bez potrzeby przeprowadzania dodatkowych szkoleń.

Efekt doskonale obrazuje wideo przygotowane przez popularnonaukową ekipę "Vox", z którym możecie zapoznać się poniżej.

wiadomościkatastrofa boeingasamolot
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (195)