Czy to jest powód zamknięcia Google Readera?
Decyzja o zamknięciu Google Readera spowodowała, że Mountain View znalazło się w ogniu krytyki. Niemniej wydaje się ona być ostateczna i nic w tej kwestii nie zmienią żadne petycje. All Things D sugeruje jednak, że wcale nie musiało chodzić o to, że „lojalnych użytkowników” usługi jest za mało, by widzieć sens w dalszym jej utrzymywaniu. O tym, że 1 lipca Czytnik Google zostanie zamknięty miały przeważyć kwestie związane z prywatnością.
Z pewnością zapytacie co wspólnego ma czytnik kanałów RSS z prywatnością? Wszak w porównaniu do tego, co wiedzą o nas serwisy takie jak Facebook, czy choćby samo Google, więdza o tym, jakie kanały RSS subskrybuje dany użytkownik jest przecież prawie nic nie warta. I trudno się z tym nie zgodzić. Nie zmienia to faktu, że regulacje dotyczące informacji, jakie mogą na nasz temat zdobywać prywatne firmy, stają się coraz bardziej ścisłe, a informatorzy All Things D sugerują, że właśnie obawa przed ewentualnymi procesami była jednym z poważnych czynników, który zaważył o przyszłości Google Readera.
Larry Page nie chce ryzykować. Google zdarzały się już wpadki związane z prywatnością użytkowników, które kosztowały firmę niemałe pieniądze. Ostatnio nałożono na nich karę w wysokości 7 milionów dolarów za sprawę zbierania danych z niezabezpieczonych sieci WiFi, choć jednocześnie uznano, że właściwie Google nie ponosi winy. Żeby uniknąć takich sytuacji w przyszłości, Page już jakiś czas temu postanowił, że każdy produkt powinien mieć oddelegowany zespół, który zajmować się będzie rozwiązywaniem kwestii związanych z prywatnością użytkowników.
Tymczasem Google Reader nie miał nawet własnego managera. Mało tego –. nie miał nawet jednego informatyka, który na pełen etat zajmowałby się jego doglądaniem. W sumie po co, skoro usługa działa automatycznie, prawda?
Google może i chciałoby utrzymywać dalej deficytową usługę, ale żeby spełnić zewnętrzne i wewnętrzne wymagania dotyczące prywatności użytkowników, musiałoby skonstruować zespół, który zajmowałby się tylko nim. A to kosztuje, co nie ma żadnego sensu w przypadku usługi, która już teraz nie przynosi zysków, a Google i tak nie miało pomysłów na jej rozwinięcie.
Według informatorów All Things D, Google po prostu doszło do wniosku, że nie może sobie pozwolić na utrzymywanie deficytowego produktu, którym właściwie nikt się nie zajmuje, ponieważ istnieje ryzyko, że coś takiego wpędzi je w tarapaty.
Polecamy w serwisie Giznet.pl: Chińczycy zbudują narodowy OS na Ubuntu