Cyberprzekręt na gigantyczną skalę. Jak wyprano miliardy cyfrowych dolarów?

Cyberprzekręt na gigantyczną skalę. Jak wyprano miliardy cyfrowych dolarów?
Źródło zdjęć: © Jacek Turczyk / PAP

08.11.2013 10:39, aktual.: 13.11.2013 15:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Afera z firmą Liberty Reserve można porównać z aferą Amber Gold, tyle że od polskiego przekrętu różni ją dużo większa skala oraz jej wirtualny charakter. Aresztowani w maju 2013 roku założyciele internetowej usługi oferującej wirtualną walutę, przyparci do muru przez policję zaczęli zdradzać jak działa pralnia pieniędzy, która obracała miliardami dolarów pochodzącymi głównie z przestępstw komputerowych.

Liberty Reserve wydaje się firmą jakich wiele. Ktoś mógłby nawet powiedzieć, że to obiecujący, internetowy start-up. Jeszcze w maju 201. firma zajmowała się obrotem wirtualną walutą, używaną do wymiany na różne towary i usługi na całym świecie. Nikt pewnie nie zwróciłby na Liberty Reserve uwagi, gdyby nie fakt, że kwoty, jakimi obracała firma sięgały miliardów dolarów - i to nie byle jakich dolarów, ale "brudnych", pochodzących z przestępstw.

Początki przekrętu z e-złotem w tle

Historia wielkiego przekrętu ma swoje początki w roku 1999. gdy mieszkający w Nowym Jorku Parker Bradley założył Gold Age - jeden z pierwszych niezależnych kantorów wymiany tzw. „e-złota” na świecie. Firma była jak najbardziej legalnym biznesem. Jej działalność polegała na przyjmowaniu rzeczywistych pieniędzy w zamian za odpowiadającą im porcję złota lub innych szlachetnych kruszców. Kupujący otrzymywali jednak swoje drogocenne minerały w wirtualnej formie tzw. "e-złota", które mogli później wymienić na usługi lub spieniężyć, gdy wartość kruszców wzrosła. Pomysł był o tyle rewolucyjny, że Bradley mógł prowadzić działalność z własnego mieszkania i nie potrzebował bezpiecznego skarbca do przechowywania kruszcu, którym obracał.

Wkrótce jednak Gold Age dostała się pod lupę policji. Amerykańskie Secret Service aresztowały w marcu 200. roku Bradley’a w związku z rzekomymi transakcjami, jakie jego klienci dokonywali skradzionymi kartami kredytowymi. Sam aresztowany twierdził, że już od 2000 roku nie przyjmował płatności kartą za "e-złoto". Okazało się jednak, że śledczych bardziej od przestępstw kartowych interesował sam mechanizm obrotu wirtualnym złotem. Ostatecznie właścicielowi Gold Age nie postawiono zarzutów, a w 2002 roku sprzedał on firmę nowym właścicielom.

Zarządzającymi Gold Age zostali dwaj wspólnicy: Artur Budowski i Władimir Kats. Przez kilka lat wokół działalności firmy panował spokój. Sytuacja uległa zmianie dopiero w lipcu 200. roku, gdy obaj dyrektorzy zostali aresztowani za naruszenie artykułu 13-B prawa bankowego stanu Nowy Jork. Oskarżono ich o prowadzenie działalności finansowej bez wymaganych zezwoleń. W wyniku tej afery obaj mężczyźni otrzymali wyroki 5 lat więzienia w zawieszeniu. Niedługo po ogłoszeniu decyzji sądu Budowski wyjechał na Kostarykę, gdzie założył Liberty Reserve - firmę, która czerpiąc z doświadczeń Gold Age stała się centrum prania przestępczych pieniędzy na gigantyczną skalę.

Prosty pomysł na pralnię pieniędzy w skali makro

Pomysł na Liberty Reserve w dużej mierze bazował na mechanizmach stosowanych w Gold Age. Firma stworzyła wirtualną walutę, nazwaną „kredytami LR”. Klient otwierał w Liberty Reserve konto, na które mógł wpłacać rzeczywiste pieniądze, za które otrzymywał odpowiadającą im liczbę kredytów LR. Gdy posiadacz konta chciał wpłacić kolejne pieniądze albo dokonać wypłaty gotówki, musiał zwrócić się do jednej ze współpracujących z Liberty Reserve firm - kantorów, które wymieniały kredyty LR na prawdziwe pieniądze lub odwrotnie, gotówkę na kredyty. Takimi kantorami były takie firmy jak AsianaGold, Swiftexchanger czy MoneyCentralMarket, które operowały na całym świecie - zazwyczaj bez wymaganych w danym kraju zezwoleń na prowadzenie działalności finansowej. Wymiany waluty na kredyty LR można było dokonać głównie w Malezji, Rosji, Nigerii i Wietnamie. Oczywiście wszystkie firmy w łańcuchu zarabiały na prowizjach. Kantor, w którym klient wymieniał pieniądze na kredyty zazwyczaj pobierał około 5 proc. prowizji.

Najważniejsza w tym wszystkim była jednak rola samej Liberty Reserve. Firma stanowiła ślepy zaułek dla każdego, kto chciałby prześledzić drogę, jaką przemierzały pieniądze. Właściciele zbudowali sieć współpracujących kantorów, stworzyli wirtualną walutę, ale w żaden sposób nie rejestrowali kto i komu przekazuje fundusze. Dzięki temu możliwa była zamiana pieniędzy na kredyty LR w jednym kraju, a później spieniężenie tych kredytów i przelanie prawdziwej gotówki na wybrane konto w dowolnym banku na drugim końcu globu. Cały mechanizm to perfekcyjna, wymarzona pralnia pieniędzy dla przestępców. Nietrudno się domyślić, że głównymi klientami byli właśnie kryminaliści - przede wszystkim zorganizowane grupy cyberprzestępcze, które dzięki Liberty Reserve mogły z poziomu komputera przelewać skradzione kwoty, zamieniać je na kredyty LR, a potem wypłacać z zupełnie innego konta w innym kraju, bez obaw o to, że policja prześledzi transakcję.

Ogromne, międzynarodowe śledztwo

To właśnie celowy brak kontroli nad tożsamością klientów, który jest niezgodny z dyrektywami ONZ dotyczącymi zapobiegania praniu brudnych pieniędzy wpakował właścicieli Liberty Reserve za kratki. Działająca od 200. roku firma wzbudziła podejrzenie służb USA oraz kostarykańskich. Rozpoczęto śledztwo, które z każdym dniem zataczało coraz większe kręgi. Ostatecznie działalność firmy była bacznie prześwietlana przez służby ponad 10 różnych państw. W toku śledztwa agenci przejrzeli ponad 30 skrzynek e-mail i kont internetowych, sprawdzili setki tysięcy dokumentów, włącznie z treścią e-maili czy wyciągami bankowymi. Wykorzystano nawet jeden z pierwszych w historii nakazów przeszukania usługi chmurowej – dostawca wirtualnej przestrzeni dyskowej dla Liberty Reserve, znana firma Amazon, udostępniła śledczym wgląd w niezbędne dane. Amerykanie założyli też podsłuch na koncie e-mail jednego z dyrektorów Liberty Reserve, a Holendrzy uzyskali nakaz na podsłuchiwanie zarówno telefonu komórkowego, jak i połączenia
internetowego drugiego z głównych oskarżonych. Ostatecznie do winy przyznał się Władimir Kats. Artur Budowski nie przyznaje się do stawianych zarzutów. Obydwóm grozi do 20 lat więzienia.

Liberty Reserve od uruchomienia w 200. roku do zamknięcia w maju 2013 wyprała ponad 6 miliardów dolarów pochodzących z przestępstw. Firma miała ponad milion klientów i przeprowadziła ponad 55 milionów operacji finansowych. Sami założyciele zarobili na całym biznesie dziesiątki milionów dolarów, które ukryli na kontach bankowych rozsianych po całym świecie.

_ Grzegorz Barnik, WP.PL _

_ GB/JG/GB _

internetprzekrętpranie pieniędzy