Był jedynym Polakiem, któremu car przyznał wyjątkowe stanowisko
Zdrajca, który służył zaborcy? Polski naukowiec i podróżnik czy carski szpieg? Choć Bronisław Grąbczewski wolał być postrzegany przez pryzmat nauki, to jednak wojskowa działalność sprawiła, że trafił do powieści Juliusza Verne’a. Bali się go Brytyjczycy, a car darzył zaufaniem.
20.06.2017 | aktual.: 20.06.2017 13:24
Miał swoje przyrodnicze zasługi, za które był nawet w carskiej Rosji nagradzany, ale odkrycia były dodatkiem do szpiegowskich misji.
Szpieg czy podróżnik?
“W praktyce, jak w przypadku każdej wyprawy w tamtych czasach, trudno odróżnić cele dyplomatyczne i naukowe od szpiegowskich. Każdy zakręt rzeki, bród i most, każda oaza zagubiona w piaskach, studnia i łąka dobra do popasu koni natychmiast trafiała na wojskowe mapy” - pisał Max Cegielski, autor reportażu i biografii Grąbczewskiego (“Wielki Gracz. Ze Żmudzi na Dach Świata"), opisując działania brytyjskich i rosyjskich szpiegów na terenie Azji Środkowej w XIX wieku.
Dokładne opisy odwiedzanych przez Grąbczewskiego miejsc sprawiały, że to Rosja zyskiwała punkty w starciu o wpływy z Anglią, wiedząc o Azji coraz więcej.
“Starałem się jak najdokładniej przyjrzeć ćwiczeniom wojsk chińskich (...) poznać urządzenia i uzbrojenie fortec tamtejszych, zbadać zapasy amunicji” - wspominał Grąbczewski.
Zresztą to właśnie na bazie wojskowych raportów mógł po latach spisać swoje wspomnienia.
Poniekąd “szpiegiem” był wybitny naukowiec Alexander von Humboltd. Jego podróże stały się źródłem pożytecznej wiedzy m.in. dla Simona Bolivara, który podczas rewolucji posługiwał się dokładnymi mapami autorstwa Humboltda. Każde odkrycia prędzej czy później zostawały w ten sposób wykorzystywane. Ale Niemiec nie miał politycznych aspiracji, tymczasem Grąbczewski, mimo swoich podróżniczo-naukowych inspiracji, cały czas był żołnierzem. Był na usługach armii carskiej, więc jego działalność była jednoznaczna.
Tym bardziej, że odgrywał ważną rolę.
“Każdy ruch w Wielkiej Grze, każda wizyta, ekspedycja czy nowa mapa mogą zdecydować o tym, w czyjej strefie wpływów znajdą się północne rubieże Indii. Współczesny podział tych terytoriów między Pakistan, Afganistan, Chiny, Indie i Tadżykistan jest wynikiem wydarzeń z końca XIX wieku” - wyjaśniał znaczenie Wielkiej Gry Cegielski.
Po stronie Rosji za te odkrycia odpowiadał m.in. właśnie Grąbczewski.
Grąbczewski nie był obojętnym graczem. Liczył na starcie dwóch mocarstw, był “anglofobem”. Przedstawiał w negatywnym świetle kary wymierzane Azjatom przez Brytyjczyków. Wspominał o “strasznym brytyjskim rygorze więziennym”, zapominając przy tym o carskich więzieniach na Syberii. Pisał, że miejscowi nie cierpią zaborcy i z nadzieją patrzą w stronę Rosji. Irytował się, gdy carscy politycy woleli zajmować się europejską polityką, a nie podbojem Azji.
Zdrajca czy patriota?
Ale jak to się stało, że Polak, jako żołnierz carskiej armii, straszył Brytyjczyków?
Niewygodne fakty ze swojego życia Bronisław Grąbczewski ukrywał. Przedstawiany jest jako “syn powstańca”, choć ojciec aresztowany został nie za walki, a raczej za udział w spotkaniach, w trakcie których tylko debatowano - pojmano go na początku stycznia 1863 roku. Zaciągnięcie do carskiego wojska próbował usprawiedliwić tym, że od razu poprosił, by wysłano go daleko do Azji Środkowej. Dzięki temu nie musiał służyć na terenie Polski. Dowód na patriotyzm? Raczej próba wybielenia się w oczach polskich czytelników, którzy "pochłaniali" jego wspomnienia wydane w latach 20. XX wieku i mogli uznać go za zdrajcę i żołnierza służącego carowi.
Prawda była bardziej prozaiczna - wojsko mogło wydawać się jedyną szansą na zrobienie kariery. Tak zresztą postępowało wielu Polaków - 10 proc. oficerów armii carskiej stanowili właśnie nasi rodacy - przypomina Max Cegielski. A poza tym Grąbczewski nie musiał nikogo prosić, on nie miał wyjścia - Rosjanie nie chcieli, by polscy żołnierze stacjonowali na terenie swojej dawnej ojczyzny, więc dla własnego bezpieczeństwa wysyłano ich w świat. Grąbczewski wylądował w Taszkencie, obecnej stolicy Uzbekistanu.
Grąbczewski chciał być postrzegany jako naukowiec, odkrywca. Badał Hindukusz, Afganistan, dopływy Indusu, Tybet i Kaszgarię. Jako pierwszy podróżnik zbadał i opisał Dach Świata, Pamir - pisał Witold Chrzanowski na łamach portalu turystyka.wp.pl.
Niektóre mniej znane gatunki chrząszczy żyjące na Dachu Świata zawdzięczają swoją nazwę Grąbczewskiemu. Za wyprawę kaszgarską otrzymał srebrny medal od Carskiego Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego, zaś Wojskowo-Naukowy Komitet Sztabu Głównego nagrodził go pieniędzmi za “pożyteczną pracę”.
Łajdak i sabotażysta
Wielka polityka pomogła mu podróżować, ale też robić karierę. Niektórzy twierdzą, że była dla niego wszystkim. Kaszgarski konsul uważał go za łajdaka, który “wszystkie swoje podróże odbył tylko dla kariery i dla odznaczeń”.
Właśnie dlatego sabotował wojskową wyprawę, w której był naukowcem i przewodnikiem wojsk, ale nie dowódcą, na co liczył. Tym był Jonow, a Polak został zepchnięty nieco na boczny tor. Obaj chcieli się wykazać, więc ewentualne sukcesy Jonowa nie były w interesie Polaka. Gdy Jonow postanowił ruszyć z akcją na północ Afganistanu, nie czekając na zgodę, wolał zaatakować. Okazało się, że nie miał odpowiedniej liczby koni i prowiantu. A to dlatego, że zaopatrzenie było zadaniem Grąbczewskiego, który postanowił, że będzie trzymał się w tyle za wojskiem. Zmusił więc Jonowa do czekania, przez co zakaz ataku dotarł do dowódcy.
Swój cel Grąbczewski osiągnął. Brytyjska prasa przedstawiała go jako “groźnego carskiego szpiega”, a jego działania i odkrycia miały być zapowiedzią przejęcia przez Rosję terenów należących do Wielkiej Brytanii.
Trafił nawet do powieści Juliusza Verne’a pt. „Claudius Bombarnac” - pisarz o dokonaniach Polaka mógł dowiedzieć się z francuskiej prasy, która w tamtym okresie była przychylna Rosji.
Odczyty Grąbczewskiego w Rosji cieszyły się dużym uznaniem. Służył trzem carom: Aleksandrowi II, Aleksandrowi III i Mikołajowi II. U dwóch ostatnich bywał częstym gościem. Ci chętnie sponsorowali jego niektóre wyprawy, by potem słuchać opowieści.
Co więcej, Mikołaj II powołał go na stanowisko hetmana kozaków. “Nie było takiego zdarzenia, aby Polaka i katolika kiedykolwiek mianowano hetmanem kozaków, którzy są ostoją tronu i dynastii” - przyznał.
To świadczy o zaufaniu do Grąbczewskiego. Ale gdyby car Mikołaj II wcześniej mu uwierzył, być może losy świata potoczyłyby się zupełnie inaczej.
Polak ostrzegał cara
Pod koniec lat 90. XIX wieku Polak często bywał w Japonii. W 1896 roku wypuszczał publicystyczne teksty, w których ostrzegał przed szykującymi się do wojny z Rosją Japończykami. Publikacje były anonimowe, ale potem podobne ostrzeżenia przekazał carowi podczas prywatnych rozmów.
Mikołaj II zignorował jednak japońskie zagrożenie. W 1904 roku japońska flota zaatakowała rosyjskie statki w Port Artur, a trwającą rok wojnę Imperium Rosyjskie przegrało. Zarazem był to początek jego upadku - w 1905 roku w Rosji wybuchła rewolucja. Być może bolszewicy nigdy by nie doszli do władzy, gdyby car posłuchał Polaka.
W 1906 roku Grąbczewski został zwolniony ze stanowiska gubernatora Astrachania. Wcześniej Polak bardzo chętnie korzystał z prawa łaski, co nie podobało się konserwatywnej prasie - uważano, że działał na szkodę państwa, niejako nawiązując do polskiego pochodzenia. Sympatia cara pozwoliła mu zachować stanowisko. Do czasu, gdy Polak otwarcie skrytykował “wprowadzone w Rosji ograniczenia swobód obywatelskich”.
W 1910 roku powrócił do Polski, choć nie wiadomo, co działo się z nim przez kolejne lata. Max Cegielski sugeruje, że w tym okresie bywał w kraju, ale odbył też podróż po Ameryce Południowej. Tę wyprawę przypisuje mu się w młodzieńczym okresie, jednak zdaniem autora biografii nie ma na to dowodów. Zwiedzanie Ameryki Północnej mogłoby za to tłumaczyć, dlaczego nie ma śladów jego pobytu w Warszawie w latach 1910-1914.
W II RP Grąbczewski został jednak pozbawiony carskiej emerytury. Wydał swoje wspomnienia. Pisał je jednak jako mocno schorowany człowiek, co może tłumaczyć niektóre niedopowiedzenia lub wręcz przeinaczanie faktów, szczególnie związane z młodością. Cóż, było to niezbędne, by rodacy patrzyli na niego przychylniejszym okiem, zapominając o carskiej służbie. Młoda Polska po prostu potrzebowała naukowca i podróżnika z dokonaniami.
- Pomiędzy 1920 a 1926 z narracji o Grąbczewskim i pewnie wielu innych postaciach, wyparto, wymazano albo osłabiono wymowę wątków związanych z pracą dla Rosjan. Polska potrzebowała wielkich podróżników i naukowców, więc taką też postać kreowano. Mimo to nawet sam Grąbczewski usiłował się z tego wyłamać, pisząc o bliskiej współpracy z carami - tłumaczył to Max Cegielski w wywiadzie udzielonym portalowi książki.wp.pl.
Bronisław Grąbczewski zmarł 27 lutego 1926 r. w Warszawie. Polskie archiwum zostało zniszczone w trakcie powstania warszawskiego, a większość jego prac przechowywana jest w archiwach Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego w Petersburgu.