Budynki Polaków mogą uratować świat. Pytanie, czy kiedykolwiek powstaną

Są z Polski i wiedzą, jak naprawić świat. Ich pomysły już są nagradzane na świecie. Jest tylko jeden problem: nie wiadomo, czy uda się je zrealizować.

Budynki Polaków mogą uratować świat. Pytanie, czy kiedykolwiek powstaną
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Adam Bednarek

21.05.2018 | aktual.: 21.05.2018 19:47

W przyszłości raczej nie uda się wyeliminować katastrof czy głodu - ale można zupełnie inaczej ratować ludzi i walczyć z tymi problemami. Trzęsienie ziemi na Haiti. Pożary w Portugalii. Powódź w Turcji. We wszystkich regionach nawiedzonych przez kataklizm z daleka widać wieżowiec. To duży, wąski balon, projekt Polaków. Od razu kojarzy się ze schronieniem, a że jest dobrze widoczny, poszkodowani natychmiast wiedzą, gdzie mają się udać.

Stawia się go niemalże wszędzie tam, gdzie jest potrzebny - wystarczy tylko znaleźć niewielki fragment terenu, na którym nie ma gruzów lub innych przeszkód. Zajmuje znacznie mniej miejsca niż tradycyjne obozowisko.

A może pełnić tyle samo funkcji. Na piętrach - ich liczba zależy od potrzeb i może być stale zwiększana - znajduje się szpital noclegowy, magazyn czy noclegownia. Dzięki temu, że budynek jest "rozkładany", szybko dociera na miejsca katastrof. Przewożą go helikoptery w formie niewielkich paczek. Konstrukcję zakotwicza się na ziemi, a piętra rozkładają się dzięki sile nośnej balonu. Polacy sprawili, że ofiary kataklizmów natychmiast znajdują schronienie i pomoc.

Podobna, modułowa koncepcja sprawdziła się też w Afryce. Polski wieżowiec, a właściwie przenośne centrum, stało się dla mieszkańców biednych rejonów miejscem, gdzie mogą znaleźć pożywienie. Na dole jest targowisko. Kolejne poziomy to miejsca, w których lokalna społeczność zdobywa teoretyczną i praktyczną wiedzę o uprawie ziemi. Piętra wyposażone są w tanie nawozy i podstawowe narzędzia rolnicze. Ich liczba również zależy od potrzeb, może być stale zmniejszana i zwiększana. Wertykalny układ z kolei sprawił, że lokalna społeczność nie straciła terenu, za to ma dostęp do lekarzy, szkół czy restauracji.

Obraz
© Materiały prasowe

Mashambas

Co łączy te dwa wieżowce? Są z Polski. Coś jeszcze? Nie istnieją. Ale na tym nie koniec podobieństw: oba zostały nagrodzone w prestiżowym konkursie "eVolo" za przedstawienie najciekawszej wizji wieżowca przyszłości. Rok temu wygrali architekci z Gliwic za Mashambas, w tym 2018 zwycięzcami okazali się Piotr Pańczyk, Jakub Kulisa i Damian Granosik. Ich Skyshelter.zip to rozwiązanie dla ofiar katastrof.

Dlaczego to wizja przyszłości?

- Zaproponowane przez nas technologie - np. perowskitowe ogniwa słoneczne - są w chwili obecnej rozwijane w specjalistycznych laboratoriach i nie są jeszcze stosowane komercyjnie na szeroką skalę - tłumaczy w rozmowie z WP Tech Piotr Pańczyk nagrodzony za Skyshelter.zip.

Nie da się wycenić materiałów, które miałyby zostać użyte, bo ich po prostu nie ma. Ale będą na wagę złota. Wspomniane perowskitowe ogniwa słoneczne mają być zdolne do wytwarzania energii, której przecież brakuje na terenach ogarniętych katastrofą. Kształt wieżowca to szansa na instalację specjalnych filtrów oczyszczających wodę deszczową. Utopia? Teraz tak, ale przecież w przyszłości podobnie mówiło się o innych rozwiązaniach.

Obraz
© Materiały prasowe

Skyshelter.zip

- Po wdrożeniu masowej produkcji (co jest celem naukowców) koszty stosowania tego typu technologii drastycznie spadają i jesteśmy przekonani, że stanie się to w niedalekiej przyszłości. Tym bardziej, że utopijne idee niejednokrotnie z czasem wcielane są w życie. Przykładowo szkice wieżowca z tarasami architekci tworzyli już blisko pół wieku temu, a pierwszy taki obiekt, Bosco Verticale, powstał dopiero w 2014 - mówi Pańczyk.

Polacy mają rozwiązania

I dodaje, że w konkursie - a co za tym idzie, również w ich wizji - chodzi raczej o wyznaczenie pewnych kierunków myślenia o architekturze na najbliższe lata i poszukiwanie nowych idei. A także zwracanie uwagi na konkretną problematykę. Polacy są szczególnie wrażliwi na problemy świata, czego dowodem jest nagrodzony wcześniej wieżowiec dla Afryki, mający rozwiązać problem głodu.

Problem w tym, że dla nie wszystkich to palący problem, mimo często powtarzanych frazesów.

- Projekt jest manifestem przeciwko korporacjom, które traktują Afrykę jako tanią siłę roboczą - mówił w rozmowie z WP Tech Mateusz Frankowski odpowiedzialny za Mashambas. - Na pewno wiele z nich próbowałoby blokować jego powstanie - dodawał.

To pierwszy problem nowatorskich architektów, którzy chcieliby tworzyć rozwiązania sprzyjące światu. Ale jest ich więcej. Piotr Pańczyk typuje kolejny: pieniądze.

- Mam wrażenie (ale nie jest ono poparte żadnymi danymi), że zwyczajnie nie ma w tym biznesie zbyt dużo pieniędzy dla projektantów i taka praca często wynika bardziej z zaangażowania społecznego niż korzyści biznesowych, a nie każdy jest - albo może sobie pozwolić na to, żeby być - wystarczająco dużym altruistą - tłumaczy.

Na dodatek architekci bardzo często chcą budować swoje pominiki, zauważa Pańczyk. Tymczasem budynkowi dla ofiar katastrof czy wieżowcowi będącym mobilnym centrum, który wędruje po biednych regionach i stale zmienia swój rozmiar, daleko do konstrukcji trwalszej niż ze spiżu. Nie jest to atrakcyjna wizytówka: niski budżet, ograniczona dostępność i wybór materiałów, z góry założona tymczasowość, bardzo sprecyzowana funkcja, gdzie mało jest miejsca na wizualne fajerwerki. To zdaniem Pańczyka odstrasza i dlatego mówimy o utopijnych rozwiązaniach.

Pieniądze nie załatwiają sprawy

Ale nawet sam projekt i budżet to nie wszystko.

- Możemy projektować lepsze jakościowo obiekty, tymczasowe schronienia albo planować urbanistykę osiedli tak, by zamiast izolować pewne grupy i polaryzować społeczeństwo, przestrzeń miasta stawała się bardziej inkluzywna. I jest sporo takich projektów, niektóre bardzo zresztą ciekawe, chociaż niekoniecznie gotowych do realizacji. Wydaje mi się jednak, że z tym wszystkim w parze muszą iść także rozwiązania systemowe - polityczne, socjalne, edukacyjne itd. - mówi Pańczyk.

Obraz
© Materiały prasowe

Na to samo zwracali uwagę twórcy wieżowca dla Afryki. Modułowe budynki powinny być finansowane przez rządy afrykańskich państw. - W ten sposób dawałyby one sobie szansę na szybszy wzrost gospodarczy - tłumaczył Frankowski - Zarządzaniem budynku powinna zająć się lokalna społeczność - dodawał, wyjaśniając idealne działanie Mashambas. Tylko czy tamtejsze kraje są gotowe na takie inwestycje?

Nie oznacza to jednak, że Polacy tworzą utopię, o której wiedzieć będą tylko osoby interesujące się architekturą. Wygrana w konkursach jest szansą, by projektem zainteresowały się na poważnie firmy.

- Bezpośrednio po wygranej zaobserwowaliśmy pewne zainteresowanie ze strony środowiska konstruktorów i osób zawodowo związanych z problematyką kataklizmów, co przełożyło się na zaproszenia na poświęcone obu tym zagadnieniom konferencje. Obie mają się odbyć jeszcze w tym roku w Londynie - zdradza Pańczyk.

- Wygrana w konkursie otworzyła przed projektem dużo możliwości do wdrożenia go w życie - mówił Frankowski po wygranej z wieżowcem Mashambas.

Oni tworzą przyszłość

Gdy fachowcy zwracali się do nagrodzonych polskich architektów z propozycjami, rodacy na forach raczej szydzili. Że niemożliwe do zrealizowania, drogie, bez sensu. Na krytykę jednak za wcześnie, bo sami twórcy przyznają, że mówią o rozwiązaniach, które dziś nie mogą powstać. Ale za parę lat to właśnie z Polski mogą pochodzić pomysły, które zmienią i ulepszą świat.

Komentarze (13)