Budują nowe samoloty dnia zagłady. Najważniejsi Amerykanie w maszynach z Korei

Waszyngton zdecydował się na budowę nowej floty "samolotów dnia zagłady" – latających stanowisk dowodzenia, które mają zapewnić ciągłość podejmowania decyzji w przypadku wojny atomowej. Samoloty będą pochodzić spoza Stanów Zjednoczonych.

Wizualizacja przyszłego samolotu SAOC
Wizualizacja przyszłego samolotu SAOC
Źródło zdjęć: © Sierra Nevada Corporation
Łukasz Michalik

Budżet programu budowy nowych "samolotów dnia zagłady" (doomsday planes) to aż 13 mld dolarów. Na początku maja ujawniono, że wykonawcą ma być firma Sierra Nevada Corporation (SNC). Choć SNC nie jest producentem samolotów, specjalizuje się w ich przebudowach, a niezbędne płatowce pozyska od koreańskich linii lotniczych Korean Air.

Ujawnione szczegóły kontraktu nie wskazują, ile nowych "doomsday planes" ma powstać (za prawdopodobną uznawana jest budowa nawet ośmiu maszyn), ale wiadomo, że eksploatowana obecnie flota czterech Boeingów E-4B Nightwatch została uznana za zbyt małą.

Wynika to z faktu, że nowe samoloty o nazwie SAOC (Survivable Airborne Operations Center) mają zastąpić kilka starszych konstrukcji o podobnym, ale różniącym się w detalach przeznaczeniu. Są to m.in. latające stanowiska dowodzenia Boeing E-6 Mercury czy dostępne dla najwyższych – poza prezydentem – władz państwa samoloty Boeing C-32.

Zadania samolotu dnia zagłady

"Samolot dnia zagłady" to maszyna, która ma zapewnić ciągłość dowodzenia i kierowania krajem w przypadku wojny atomowej. Gdy naziemne ośrodki decyzyjne zostaną zniszczone albo pozbawione możliwości komunikacji, atomowe uderzenie ma przetrwać samolot dla najwyższych władz kraju, wyposażony w odpowiednie środki łączności.

Obecnie rolę tę pełnią cztery Boeingi E-4B Nightwatch, zbudowane w latach 70. na bazie Jumbo Jetów – pasażerskich Boeingów 747. Nowy program budowy wyspecjalizowanych maszyn zakłada, że – ponownie – zostanie użyty płatowiec Jumbo Jeta, a zatem bardzo stara konstrukcja, której produkcja zakończyła się ponad rok temu. Z tego powodu jedyną opcją stało się pozyskanie używanych samolotów.

Dlaczego Amerykanie decydują się na tak nietypowe rozwiązanie? Wynika to z faktu, że jednym z założeń dla samolotu dnia zagłady jest konieczność posiadania aż czterech silników, a założoną w wymaganiach specyfikację spełnia jedynie nieprodukowany już Boeing 747.

Z tego powodu "nowe" doomsday planes powstaną na bazie Jumbo Jetów, wycofanych z użytku w Korei Południowej. Na razie wiadomo o co najmniej pięciu samolotach Boeing 747-8i, które Sierra Nevada Corporation ma pozyskać od koreańskiego przewoźnika Korean Air.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)