Amerykańska prasa: To tu może rozpocząć się inwazja na Ukrainę
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Morze Azowskie stało się obszarem możliwego konfliktu zbrojnego pomiędzy Rosją a Ukrainą – czytamy na łamach amerykańskiego dziennika "The Washington Post". Według gazety akwen ten ma dla Kremla większą wartość strategiczną i gospodarczą niż rozdarte wojną regiony przygraniczne sąsiada.
"The Washington Post" przypomina, że amerykański wywiad ostrzegł, iż Rosja może rozpocząć "zakrojony na szeroką skalę atak militarny na Ukrainę" już w przyszłym roku. W artykule stwierdzono, że uwaga społeczności międzynarodowej skupia się na "koncentracji wojsk rosyjskich przy lądowych granicach Ukrainy". Tymczasem – jak przekonuje amerykański dziennik – "jeśli inwazja rozpocznie się na morzu, siły ukraińskie będą w dużej mierze bezsilne".
"The Washington Post" zwraca uwagę, że podobnego zdania jest ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba. W rozmowie z dziennikiem polityk stwierdził, że "z punktu widzenia bezpieczeństwa Rosja dominuje na Morzu Azowskim". – W przypadku wojny aktywnie wykorzysta je do wywierania presji na nasze południowe miasta leżące na wybrzeżu – powiedział.
Potencjał militarny Ukrainy
Według serwisu Global Firepower Rosja zajmuje drugie miejsce na świecie pod względem potencjału militarnego, a Ukraina 25. Siły zbrojne Moskwy liczą ponad milion aktywnych żołnierzy oraz 2 mln w rezerwie. Kijów posiada z kolei ok. 255 tys. aktywnych żołnierzy i ok. 900 tys. rezerwistów.
Kijów posiada ponadto 285 samolotów, 2430 czołgów bojowych oraz 550 mobilnych wyrzutni rakietowych. W 2005 r. opracowano na Ukrainie zmodernizowaną wersję czołgu T-64BM Bułat z dodatkowym pancerzem reaktywnym krajowej produkcji. Zdaniem Global Firepower Rosjanie mają z kolei 4144 samoloty, 13 tysięcy czołgów i 3860 mobilnych wyrzutni rakietowych.