Test żarówek Philips HUE: żarówki z własnym API
Jestem ogromnym fanem "inteligencji" domowej. Tyle, że nie bardzo lubię "twarde" przeróbki w domu i to nieważne, w jakiej wersji - Norbi Tak To Robi czy OBI Tak To Robi. Nie lubię remontów i koniec. Ale lubię gadżety, dlatego mam w domu kilka przełączników gniazdkowych, wpiętych wprost do mojej sieci WiFi, centralkę - sprzężoną z zaworami na grzejnikach, a od kilkunastu dni mam też żarówki Philips HUE.
O tych żarówkach czytałem już bardzo dawno temu i bardzo chciałem je w końcu przetestować. Niestety, jako że z natury jestem niecierpliwy, to zapomniałem o nich szybciej, niż pojawiły się w sprzedaży. Wpływ na to miał na pewno fakt, że Philips nie informował mnie o wprowadzeniu ich do sprzedaży w swoich notkach prasowych. Pewnie dlatego, że Hue oficjalnie na rynku polskim niestety nie ma. Jakieś zrządzenie losu spowodowało, że przeglądając Apple Store Online PL, zobaczyłem, że te żarówki tam są i czas oczekiwania to tylko dwa tygodnie. Chwila zastanowienia i klikam „Kupuję”. W końcu 25. zł za żarówkę sterowaną z apki do iPhone’a to nie tak dużo. Niestety, o swoim błędzie przekonałem się, zanim żarówka przyszła. Samą żarówkę mogę sobie wkręcić w oprawkę, ale jedyne sterowanie będę miał z poziomu przycisku w ścianie i będzie to sterowanie na zasadzie ON/OFF. Jeśli chcę żarówkę wykorzystywać bardziej „inteligentnie”, to potrzebuję urządzenie zwane przez Philipsa Mostkiem. Ten zaś dostępny jest tylko w pakiecie
startowym wraz z trzema żarówkami – za jedyne 819 zł. No cóż, albo mogę 250 zł wyrzucić do kosza, albo wydać kolejne 819 zł – zgadnijcie co zrobiłem?
Mostek to biały przedmiot o gabarytach krążka do gry w hokeja. Wpinamy go do naszej sieci LAN, a on się komunikuje z żarówkami w technologii przypominającej Z-Wave. Niestety wadą mostka jest to, że musimy go wpiąć do naszej sieci za pomocą kabla LAN. Jeśli mamy router jedynie z funkcją WiFi, to mamy problem. Na szczęście potem jest już łatwiej, dodawanie kolejnych żarówek jest proste i ogranicza się do wkręcenia ich do oprawki. Żarówki zostały wykonane w technologii LED RGB i każda z nich świeci z bardzo dobrą mocą 60. lumenów, a czas świecenia to 15 tysięcy godzin. Niestety żarówki występują tylko z klasycznym dużym gwintem E27, który jest coraz rzadziej wykorzystywany. Miałem w tym momencie rzucić kilka żartów o wkręcaniu żarówek, ale wszystkie są chyba sucharami. Do części hardware’owej dodam więc tylko informację, że jeden mostek potrafi obsłużyć do 50 żarówek. Jak na potrzeby mieszkania wystarczy na pewno.
Wspominałem, że Philips Hue to żarówki wykonane w technologii LED RGB –. oznacza to, że możemy sterować nie tylko natężeniem światła, ale także barwą z całej palety RGB. Do obsługi żarówek potrzebujemy aplikacji, którą możemy pobrać na iPada/iPhone’a, ale także na urządzenia pracujące pod Androidem. Przed pierwszym użyciem aplikacji musimy ją sparować z mostkiem i również to jest szalenie łatwe, bo wymaga jedynie wciśnięcia przycisku na nim. Aplikacja w łatwy sposób pozwala na sterowanie barwą i natężeniem każdej z żarówek z osobna, choć gdy jest ich trochę więcej, to obsługa na mniejszym ekranie jest mało wygodna. Na szczęście mamy kilka domyślnych trybów, wśród nich między innymi światło sprzyjające zasypianiu, czytaniu, nauce czy relaksowi, ale także symulację gorącego popołudnia na hamaku. W ostatnich dniach to jest mój ulubiony tryb. Zaskakujące jest to, jak szybko i płynnie odbywa się zmiana barwy i natężenia. Żarówki na polecenie aplikacji reagują bez ułamka sekundy zwłoki. Jeśli nasza sieć domowa, do
której mamy wpięty mostek, jest podłączona do internetu, to bez żadnej konfiguracji uzyskamy także zdalną kontrolę światła. Takie możliwości daje oficjalna aplikacja Philipsa, ale w najbliższym czasie w AppStore i innych marketach zacznie pojawiać się prawdopodobnie cała masa innych aplikacji, bo Philips opublikował otwarte API do obsługi żarówek. Już w tej chwili możemy pobrać program Ambify, który zmienia kolor żarówek w rytm muzyki. Poczułem się jak na dyskotece z kolorofonem w podstawówce. Potencjalnych zastosowań może być dużo więcej.
Obsługa z aplikacji to jedno, a wygoda używania to drugie. Co jeśli padnie nam sieć Wi-Fi, wyładuje się iPhone lub nie będzie prądu? OK, ostatni przypadek pozostawmy bez komentarza, w pozostałych żarówka zachowa się jak zwykła domowa żarówka. Czyli nieważne, w jakim trybie świecenia znajduje się żarówka i nieważne, czy działa mostek i sieć. Wyłączenie i włączenie jej za pomocą przycisku na ścianie wprowadza ją w tryb „zwykły”. czyli Hue świeci naturalnym lekko ciepłym światłem z pełną mocą. Jak dla mnie obsługa bez aplikacji została rozwiązania idealnie.
Philips Hue to dla mnie jedynie fajny gadżet, w domowych zastosowaniach trochę drogi, lecz ciągle dostępny cenowo. Przez ostatnie dni bardzo się do niego przyzwyczaiłem i naprawdę cenię sobie możliwość dowolnej aranżacji światła. Do mojej gadżetowej historii dopisał się jednak ostatnio jeszcze jeden bardzo praktyczny rozdział. Pokazywałem znajomej, jak działają te żarówki, była zachwycona możliwościami. Dziś jest w trakcie instalacji 10. żarówek w swojej galerii sztuki. Łączny koszt wyniesie około 30 tysięcy zł. Koszt takiej samej instalacji, robionej przez profesjonalną firmę zajmującą się oświetleniem, to 50 tysięcy.
Ocena iMagazine 6/6
Norbert Cała
Polecamy wydanie internetowe iMagazine.pl: http://imagazine.pl/