Zapalnik zgubiony przez wojsko. Nie stanowi dużego zagrożenia
Wojsko Polskie prowadzi poszukiwania zapalnika z pocisku rakietowego S-5M, który odpadł podczas lotu śmigłowca Mi-24 w pobliżu granicy z Białorusią. Wyjaśniamy, jakie może on stanowić zagrożenie.
10.08.2023 | aktual.: 10.08.2023 12:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Incydent miał miejsce nad Puszczą Białowieską. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że może chodzić o zapalnik z niekierowanego pocisku rakietowego S-5M, który odpadł podczas lotu. Po powrocie śmigłowca z misji zauważono brak przedniej części jednego z pocisków.
Można domniemywać, że zapalnik odpadł w wyniku drgań, co teoretycznie nie powinno mieć miejsca. Warto jednak zaznaczyć, że te niekierowane rakiety kal. 55 mm były produkowane od wczesnych lat 50. XX wieku. Wadliwy egzemplarz mógł mieć zatem nawet kilkadziesiąt lat.
Zapalniki w tych pociskach są zespolone z resztą pocisku przy pomocy gwintu, który mógł zostać już naruszony przez korozję, czego nie wychwyciła okresowa kontrola Wojskowego Instytutu Techniki Uzbrojenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pociski rakietowe S-5M
Rakiety niekierowane S-5 to bardzo prosta konstrukcja o długości do około 1 m i masie do 5 kg dedykowana do rażenia celów na dystansie około 2 - 3 km. rakiety są przenoszone w zasobnikach mieszczących np. po 32 pociski i odpalane salwami po kilka lub nawet kilkanaście pocisków.
Rakiety S-5 występują w wielu wariantach od najbardziej popularnego modelu z głowicą odłamkowo-burzącą po przeciwpancerną z głowicą kumulacyjną zdolną przepalić do nawet 250 mm stali pancernej w przypadku najnowszej produkcji. To jednak nie koniec, ponieważ istniały też wersje zawierające flary, dipole odbijające czy nawet wariat zawierający około tysiąc miniaturowych stalowych strzałek tzw. Flechette o długości 40 mm każda.
Każdy pocisk składa się z korpusu zawierającego rozkładane powierzchnie sterowe, sinik rakietowy na paliwo stałe i głowicę bojową z przykręcanym do niej zapalnikiem uderzeniowym. Polski śmigłowiec właśnie zgubił ten ostatni element ważący około 170 g zawierający co najwyżej parędziesiąt g materiału pirotechnicznego zapalającego się w wyniku wstrząsu lub tarcia dodatkowego elementu wywołanego uderzeniem w cel. To właśnie ta mała eksplozja powoduje zapłon trotylu lub podobnego środka znajdującego się w głowicy bojowej.
Bardzo możliwe, że odbezpieczony zapalnik zdetonował się przy uderzeniu w ziemię z siłą większej petardy. Przy upadku na błoto lub do wody może zostać nieodnaleziony przez dziesięciolecia. Jedyną opcją jego wykrycia jest mozolne przeszukiwanie całej trasy lotu śmigłowca za pomocą wykrywaczy metalu.
Jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa, stanowi on zagrożenie zbliżone do mocniejszej petardy. Może zatem prowadzić do uszkodzenia ciała np. w przypadku prób jego rozmontowania za pomocą młotka. W razie zalezienia takiego obiektu radzimy po prostu poinformować służby.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski