Zamieszki w Londynie: Anarchiści szantażują BlackBerry

Londyńskie zamieszki to nie tylko płonące budynki i zdemolowane sklepy. We wtorek grupa hacktivistów TeaMp0isoN włamała się na oficjalnego bloga BlackBerry i zagroziła upublicznieniem danych pracowników firmy, chcąc ją w ten sposób ukarać za złożoną wcześniej deklarację współpracy z brytyjską policja w zakresie ścigania uczestników walk. "Naprawdę chcecie zobaczyć rozwścieczoną młodzież na progach domów swoich pracowników?" – ostrzegają napastnicy.

Zamieszki w Londynie: Anarchiści szantażują BlackBerry
Źródło zdjęć: © RIM

11.08.2011 | aktual.: 17.08.2011 13:26

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Po deklaracji złożonej przez RIM taki atak był dość przewidywalny –. komentuje na firmowym blogu Sean Sullivan, główny doradca ds. bezpieczeństwa F-Secure, fińskiego producenta oprogramowania zabezpieczającego.

Zamieszki wybuchające w kolejnych brytyjskich miastach są dość często nazywane „viralowymi niepokojami społecznymi”, ponieważ samozwańczy anarchiści, uczestniczący w ulicznych walkach, skrzykują się za pomocą mediów społecznościowych. W tym celu wykorzystują między komunikator BlackBerry Messager, używany w smartfonach tej marki. W rezultacie firma RIM w publicznym oświadczeniu zapowiedziała współpracę z brytyjskimi władzami przy ściganiu osób podejrzanych o wzniecanie rozruchów.

Obraz
© Zhakowany blog BlackBerry (fot. F-Secure)

–. To, co stało się później, było do przewidzenia - pisze Sean Sullivan. Hacktiviści z grupy TeaMp0isoN przejęli kontrolę nad oficjalnym blogiem BlackBerry i zamieścili na nim swoją odpowiedź. „Drogi RIM-ie, NIE pomożesz brytyjskiej policji. Jeżeli to zrobisz, niewinni ludzie znajdujący się w niewłaściwym miejscu i czasie, którzy mają BlackBerry, zostaną bezpodstawnie oskarżeni – policja stara się aresztować jak najwięcej osób, by uchronić się przed kompromitacją” – tak zaczyna się oświadczenie umieszczone przez hakerów na firmowym blogu Research in Motion. Włamywacze oświadczyli też, że mają dostęp do bazy danych pracowników koncernu i nie zawahają się przekazać ich protestującym. „Naprawdę chcecie zobaczyć rozwścieczoną młodzież na progach domów swoich pracowników? Oszczędźcie sobie blamażu i podejmijcie właściwą decyzję” – grożą.

RIM natychmiast podjął próby usunięcia oświadczenia hakerów ze swojego oficjalnego bloga, jednak stosunkowo długo nie mógł sobie z tym poradzić. Napastnicy skwapliwie wykorzystali ten fakt do szyderstw publikowanych na Twitterze. Po jakimś czasie blog RIM został usunięty z sieci, by po kilku godzinach pojawić się ponownie, już w prawidłowej wersji.

–. W dzisiejszych czasach często trudno jest rozróżnić hacktivism od cyberterroryzmu. Atak na producenta BlackBerry jest tego przykładem – mówi Michał Iwan, dyrektor zarządzający F-Secure Polska. – Nie możemy jednoznacznie ocenić pobudek hakerów – z jednej strony piszą o ochronie niewinnych ludzi przed aresztowaniami. Z drugiej, trudno pochwalać próbę blokady legalnych działań skierowanych na pomoc władzom w dotarciu do sprawców przestępstw, podobnie jak szantażowanie ujawnieniem danych niewinnych pracowników firmy. Jest to bardzo jasny przykład tego, że nawet słuszne oburzenie i zaangażowanie hacktivistów często prowadzi ich w ślepe uliczki bezprawia – dodaje Iwan.

Protesty społeczne w Londynie wybuchły po zastrzeleniu czarnoskórego mieszkańca Tottenhamu przez policję w wymianie ognia. Trwają już piąty dzień. Ogniska niepokojów zdążyły się przenieść z uboższych przedmieść w bogatsze regiony miasta. Uczestnicy zamieszek plądrują sklepy i podpalają budynki. Walki wybuchły także m.in. w Birmingham, Liverpoolu i Manchesterze – centrach brytyjskiego przemysłu, zanotowano też podobne incydenty w Sztokholmie. Media mówią na przemian o „intifadzie wykluczonych” i „rozwydrzonym tłumie”.

internetlondynblackberry
Komentarze (4)