Twój telefon zdradza, jakiej jesteś orientacji i czy starasz się o dziecko
Z aplikacji korzysta się za darmo, ale to wcale nie oznacza, że są darmowe. Płaci się prywatnością. Open’erowicze przekonali się, ile informacji na ich temat zdradzają telefony.
20.07.2017 | aktual.: 20.07.2017 16:51
Z badań firmy Selectivv wynika, że 11 proc. uczestników festiwalu korzystających ze smartfonów to mniejszości seksualne. 29 proc. aktywnie poszukuje partnera, 14 proc. to kobiety starające się o dziecko, a 4 proc. to osoby zainteresowane zakupem nieruchomości.
To nie efekt ankiety - wszystko zdradziły telefony użytkowników. Dane Google i Apple udostępniają sieciom reklamowym, a one firmom takim jak Selectivv.
“Baza powstała w oparciu o gromadzone od dwóch lat dane z 200 tys. bezpłatnych aplikacji mobilnych oraz 14 milionów mobilnych stron WWW, zawierających reklamy. Profile konstruowane są na podstawie aktywności w aplikacjach i na stronach www” - precyzuje Selectivv na swojej stronie internetowej.
Jeśli kobieta korzystała z aplikacji takich jak PeriodTracker, WomanLog, GetBaby i ich polskich odpowiedników, to znaczy, że stara się o dziecko. Jeżeli ktoś używał aplikacji randkowych dla mniejszości seksualnych, to można zaliczyć go do tej grupy.
Co ważne, liczy się regularność. Wyjaśnił to w rozmowie z portalem niebezpiecznik.pl Dominik Karbowski, wiceprezes Selectivv:
Po pierwsze algorytm wybiera osoby, które kilkukrotnie użyły aplikacji z danej grupy. Po drugie, istnieje jeszcze parametr <<świeżości danych>>. W zależności od profilu wynosi on od 1 do 3 miesięcy – jeżeli ktoś nie użył aplikacji przez określony czas, to wypada z profilu.
Niby wiemy, że coś takiego jak prywatność w internecie nie istnieje. Wiemy, że firmy nas “szpiegują”, a raczej chętnie wykorzystują informacje, które sami podajemy na tacy. Prosta infografika pokazuje jednak skalę - współczesne korporacje znają nas niemalże na wylot tylko na podstawie tego, w jaki sposób korzystamy z telefonu.
Choć spokojnie - znają nie z imienia i nazwiska, a “identyfikatora reklamowego”. Dla takich firm jesteśmy tylko ciągiem liczb i znaków.
- O użytkowniku wiemy wiele, ale nie wiemy, że to Jan Kowalski lub Anna Nowak. (...) nasze zbiory to tzw. big data. Przetwarzamy całe grupy, a więc dziesiątki lub setki tysięcy osób. Nie analizujemy każdego profilu oddzielnie - mówił Dominik Karbowski we wspomnianym już wywiadzie.
Czy można się ochronić? Niebezpiecznik radzi, by wypisać się z profilowanych reklam (nadal będą się pojawiać, ale nie będą spersonalizowane) i zresetować swój identyfikator. Zrobimy to na Androidzie, wchodząc w: Ustawienia/Google/Reklamy.
Wyjściem mogą być też płatne aplikacje, w interesie których nie leży pozyskiwanie danych od użytkowników. Ale nie daje to 100 proc. gwarancji, jedynie zwiększa szanse, że dane nie będą pobierane.
Tak naprawdę firm nie interesuje, z kim idziecie do łóżka. Nie obchodzi ich, po co kupujecie nowe mieszkanie i dlaczego akurat w tej dzielnicy. To nieważne. Liczy się to, że można wyświetlić reklamy, które was zainteresują i w nie klikniecie. Żeby takie przygotować, trzeba ludzi dobrze poznać. Czysty biznes.
Obecnie “śledzenie” poniekąd nam służy - dostajemy reklamy, które mogą potencjalnie nas zainteresować i pomóc rozwiązać nasze problemy (szukasz mieszkania, więc dostajesz nowe oferty). Ale co, jeśli zaczną działać na naszą niekorzyść?
Na początku tego roku Yanosik, popularna aplikacja dla kierowców, przygotował ofertę ubezpieczenia bazującą na stylu jazdy. Jeśli kierowca hamuje płynnie, to "złapie punkty", ale jeśli gwałtownie - na preferencje nie ma co liczyć. Poza tym Yanosik sprawdza też zachowanie w sytuacji zagrożenia (aplikacja ma przecież informacje, gdzie są wypadki lub inne utrudnienia drogowe), średnią prędkość i jej dostosowanie do panujących na drodze warunków. I na tej podstawie może przyznać zniżki do OC.
Z kolei Link 4 nagradza za bezpieczną jazdę. “Wystarczy regularnie jeździć samochodem z włączoną aplikacją, aby zawarty w niej moduł sprawdził twoje zachowanie na drodze! Najlepsi kierowcy mogą liczyć na nagrodę finansową – zwrot nawet 30 proc. zapłaconej składki!” - opisuje swój program ubezpieczyciel.
Na razie to wszystko jest tylko opcją dla chętnych. Łatwo wyobrazić sobie jednak scenariusz, że staje się obowiązkiem. Dane są na wyciągnięcie ręki, a na ich podstawie można - teoretycznie - uznać, kto jest dobrym obywatelem i planuje założyć rodzinę. A kto bumelantem, który pali papierosy, chodzi na targi piwne, nie odwiedza siłowni i jeździ niebezpiecznie, więc nie zasługuje na tanie ubezpieczenie. Technologia takie możliwości daje. A my za bardzo nie mamy jak przed tym uciec.