To nie żart - internauci mogą sparaliżować polski rząd!

Na temat ACTA powiedziano już całkiem sporo. Że przepychane w tajemnicy, że cenzura i że protesty. Oficjalne stanowisko brzmi: hakerzy z grupy Anonymus przypuścili atak na strony rządowe, ale nie miało to żadnego wpływu na funkcjonowanie aparatu państwowego, a państwo polskie doskonale sobie z tym poradziło. Jest jednak pewien drobny szczegół, o którym nikt jeszcze nie pomyślał.

To nie żart - internauci mogą sparaliżować polski rząd!
Źródło zdjęć: © PAP/Paweł Supernak

01.02.2012 | aktual.: 01.02.2012 15:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O tym jak radziło sobie państwo z hakerami nie ma sensu nawet pisać: wszyscy mogliśmy podziwiać kompromitację władzy, która rozsyłała ankiety pytając, czy przypadkiem ten organ nie zajmuje się naszymi stronami internetowymi. Gorzej, że takie ataki mogą mieć realny wpływ na funkcjonowanie Rzeczypospolitej i to na skalę, której nikt nie przewidział.

Gorzej, że takie ataki mogą mieć realny wpływ na funkcjonowanie Rzeczypospolitej i to na skalę, której nikt nie przewidział.

1 stycznia tego roku weszła w życie nowelizacja ustawy o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych. Znajdują się w niej przepisy artykułu 2a, które wyraźnie mówią o tym, że teraz wszystkie dzienniki urzędowe prowadzone są w formie elektronicznej i ogłaszane na odpowiednich stronach internetowych. Taki drobny ukłon w stronę XXI wieku. Ma on jednak bardzo poważne konsekwencje, ponieważ żeby jakaś ustawa czy rozporządzenie mogło wejść w życie, musi być najpierw ogłoszone w odpowiednim dzienniku urzędowym.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której uchwalono i podpisano niepopularną ustawę. Na skutek zmasowanego ataku DDoS serwery Dziennika Ustaw nie wytrzymują obciążenia i "padają". Niepopularna ustawa nie zostaje ogłoszona, w związku z czym nie wejdzie w życie tak długo, aż nie ustaną ataki, ponieważ ogłoszenie aktu prawnego jest obowiązkowe.

Nie można też ogłosić tego pod inną domeną, ponieważ takie szczegóły regulowane są przez rozporządzenia, które również muszą być wcześniej gdzieś ogłoszone. W efekcie mała grupa jest w stanie paraliżować działania całego aparatu państwa, skutecznie uniemożliwiając wprowadzanie nowego prawa. Takiej sytuacji racjonalny ustawodawca nie przewidział.

Pół biedy jeśli w proteście przeciwko ewidentnie złemu prawu postanowią zrobić to nastoletni hacktywiści. Gorzej jeśli za paraliżowanie polskiego prawa zabierze się np. wywiad wrogiego nam kraju. W końcu jeśli coś takiego może zrobić kilku nastolatków to wojskowi programiści też.

W dobie programów do przeprowadzania ataków DDoS, które można bez problemu ściągnąć z sieci, warto zastanowić się jednak nad powrotem do starej zasady, że papier "wszystko zniesie".

-/jg/sw

internetactaatak hakerski
Komentarze (46)