To był strzał w dziesiątkę. Nie tylko Janusz Piechociński miał rację
Decyzję Twittera wielu krytykowało, przewidując nawet odejście użytkowników. Tymczasem zmiana limitu znaków z 140 na 280 przyniosła same korzyści.
Wpisy składające się z ponad 140 znaków były udostępniane przez 26,5 proc. użytkowników, podczas gdy te zawierające mniej znaków przekazało dalej ponad 13,7 proc. internautów - informuje portal wirtualnemedia.pl, powołując się na wyniki badań firmy SocialFlow.
Dłuższe wpisy - czyli mające ponad 140 znaków - były też częściej nagradzane polubieniami. Serduszko dało ponad 50 proc. użytkowników, podczas gdy tweety napisane z użyciem mniej niż 140 znaków polubiło ponad 29,9 proc. użytkowników.
Janusz Piechociński - nieoficjalny polski król Twittera - miał więc rację. W rozmowie z WP Tech polityk tak komentował zmianę w serwisie społecznościowym:
“Dla mnie to zbawienie. Do faktów i liczb będę mógł łatwo dodać kilka słów komentarza. Dłuższych wypowiedzi nie będę musiał już rozbijać na kilka wiadomości, które później są wyciągane z kontekstu. Można będzie pisać ładniej, bez skrótów. Mam nadzieję, że doprowadzi to też do bardziej merytorycznej dyskusji w internecie. Może wiadomości będą pisane poprawną polszczyzną z przecinkami”.
Niewykluczone, że właśnie to docenili użytkownicy, którzy chętniej klikają w serduszko. Wpisy są konkretniejsze i ciekawsze, skoro częściej przekazywane są innym.
Pomysł Twittera miał jednak sporą liczbę antyfanów. “Będzie chaos i mało przejrzystości”, “Mało kto doczytuje do końca” - pisali zwolennicy 140 znaków. Chaosu nie ma, jest więcej polubień, więc wygląda na to, że Twitter miał rację.