Test telewizora FUNAI LH7-M32BB - HD Ready dla mniej wymagających

Test telewizora FUNAI LH7‑M32BB - HD Ready dla mniej wymagających

Test telewizora FUNAI LH7-M32BB - HD Ready dla mniej wymagających
Źródło zdjęć: © Funai
09.11.2009 16:04, aktualizacja: 09.11.2009 16:15

Konkurencja na rynku telewizorów LCD jest dość spora i mogłoby się wydawać, że najwięksi światowi producenci całkowicie opanowali ten segment. Tymczasem stosunkowo niedawno na polskim rynku pojawił się kolejny gracz - japoński koncern FUNAI. Producent z wysp kwitnącej wiśni postanowił zaskarbić sobie przychylność klientów poprzez oferowanie produktów jakościowo nieodbiegających od konkurencji, za to atrakcyjniejszych cenowo i z 5-letnią gwarancją. Czy udało się zrealizować te założenia sprawdzamy dziś na przykładzie flagowego telewizora LCD firmy FUNAI - modelu LH7-M32BB

Pierwszą rzeczą, na jaką należy zwrócić uwagę w testowanym przez nas odbiorniku jest fakt, że urządzenie nie jest produkowane w Chinach - w przeciwieństwie do większości sprzętu marki FUNAI i stanowi sztandarowy element oferty telewizorów japońskiego producenta. Omawiany model to 32-calowy telewizor LCD z segmentu HD Ready, kosztujący około 140. zł, czyli trochę mniej niż podstawowe modele konkurencji.

Obraz
© (fot. Funai)

Wygląd, czyli uniwersalna prostota

Obudowa telewizora LH7-M32BB prawie w całości wykonana została z czarnego, połyskliwego plastiku. Brakuje tutaj stylistycznych fajerwerków, a jedynym charakterystycznym elementem jest zaokrąglona dolna krawędź z wkomponowanym srebrnym paskiem. W komplecie z telewizorem znajdziemy również pilota oraz czarną podstawkę, którą przymocowujemy do odbiornika za pomocą dołączonych wkrętów. Podstawka również wykonana jest bardzo prosto, bez zbędnych upiększeń. Z całą pewnością telewizor FUNAI nie będzie elementem naszego salonu, który przykuje uwagę gości nawet, gdy jest wyłączony (chyba, że robimy „parapetówkę”. i nie mamy żadnych innych mebli). Tym niemniej, ta stylistyczna oszczędność może paradoksalnie stanowić zaletę prezentowanego odbiornika, ponieważ pozwala wkomponować go w niemal każde wnętrze. Telewizor do dedykowanej szafki lub innego mebla, na którym będzie stał przymocowujemy za pomocą dwóch wkrętów do drewna, których niestety nie znajdziemy w zestawie - no i musimy się liczyć ze zrobieniem otworów w
meblu, na którym postawimy nasz odbiornik. Nieodłącznym elementem każdego telewizora jest oczywiście pilot. Ten dołączony do modelu LH7-M32BB jest, podobnie jak sam telewizor, dość siermiężny i przypomina nieco wyglądem piloty do telewizorów UNIMOR z połowy lat dziewięćdziesiątych. Okazuje się jednak, że przyciski na pilocie są rozmieszczone w przemyślany i wygodny sposób, dzięki czemu bardzo szybko nauczyliśmy się „na ślepo” znajdować praktycznie wszystkie funkcje. Ostatnim elementem dołączonym do zestawu jest oczywiście instrukcja obsługi, niestety ta, którą otrzymaliśmy z modelem testowym była w języku angielskim. Telewizor wraz z podstawką waży 11,6 kg.

Z tyłu obudowy umieszczono 2 wejścia HDMI, wejście kompozytowe, s-video, wejścia audio, 2 złącza SCART, wejście słuchawkowe oraz wejście umożliwiające podłączenie komputera PC. Dodatkowo z boku urządzenia znajdziemy jeszcze jedno łatwo dostępne wejście HDMI, gniazdko dla kart CI oraz port USB. Niestety ten ostatni interfejs jest tylko do celów serwisowych, w związku z czym nie możemy go wykorzystać jako dodatkowego źródła obrazu z pendrive'a, a szkoda - ta dodatkowa funkcjonalność stała się już praktycznie standardem w konkurencyjnych rozwiązaniach.

Obraz, czyli FUNAI nie ma się czego wstydzić

Po podłączeniu telewizora FUNAI LH7-M32BB dość sprawnie wyszukaliśmy kanały telewizji analogowej oraz cyfrowej. Odbiór tej drugiej możliwy jest dzięki wbudowanemu w telewizor odbiornikowi DVB-T. Dodatkowo podłączyliśmy odtwarzacz Blu-Ray poprzez złącze HDMI, aby w pełni sprawdzić możliwości testowanego odbiornika. Jak się okazuje obraz prezentowany na ekranie o rozdzielczości WXGA (136. x 768 pikseli) jest przyzwoitej jakości. Jak na telewizory HD Ready w tym przedziale cenowym to FUNAI nie ma się czego wstydzić. Kolory są wyraziste, choć czasami podobne odcienie czerni lub bieli potrafią się zlewać. Również odtwarzanie kolorów skóry czasami jest trochę przejaskrawione. Oczywiście drożsi konkurenci oferują lepszą jakość obrazu, ale to co obserwujemy w testowanym modelu jest jak najbardziej zadowalające. W tym miejscu należy jeszcze wspomnieć o kilku istotnych parametrach. Jasność zastosowanej matrycy to 360 cd/m2, a jej kontrast statyczny to 2500:1 (producent twierdzi, że nie chce mydlić oczu klientom
podając wartość kontrastu dynamicznego, która nie oddaje faktycznych parametrów zastosowanej matrycy), natomiast czas reakcji matrycy to 5 ms mierzone metodą „czarny do białego”. Brak technologii 100 Hz lub podobnej, która niwelowałaby efekt smużenia powodował, że obawialiśmy się o jakość odtwarzania scen dynamicznych. Trzeba jednak przyznać, że efekt rozmycia nie występował prawie wcale, a gdy się pojawiał to był praktycznie niezauważalny i nie wpływał na jakość odbieranego przez nas obrazu. Producent podaje, że kąty widzenia dla tego telewizora to 170 stopni, ale w praktyce patrząc na obraz pod kątem zauważymy pogorszenie jakości - szczególnie słabiej jest oddawana czerń.

Obsługa, czyli prostota trafiła również do menu

Menu ekranowe telewizora FUNAI LH7-M32BB jest dostępne między innymi w języku polskim i zostało znacząco uproszczone. Zwolennicy ręcznego ustawiania niezliczonych ilości parametrów obrazu i dźwięku z pewnością nie mają tutaj czego szukać. W zakresie regulacji obrazu producent przekazuje użytkownikowi cztery predefiniowane tryby oraz piąty tryb indywidualny, w którym możemy zmienić ustawienie kontrastu, jasności, ostrości i temperatury kolorów. Podobnie w przypadku ustawień dźwięku próżno nam szukać korektora. Możemy jedynie regulować balans oraz tony niskie i wysokie. Będąc przy kwestii dźwięku należy napisać, że testowane urządzenie wyposażono w dwa głośniki 5 W, które pozwalają na odtwarzanie dźwięku stereo. Dla podstawowych potrzeb jest to rozwiązanie wystarczające, ale chcąc cieszyć się prawdziwie głębokimi i "soczystymi" efektami dźwiękowymi powinniśmy zainwestować w osobny zestaw audio - podobnie zresztą jak w przypadku telewizorów konkurencji, nawet tych z wyższej półki.

Wracając do menu ekranowego, poza ustawieniami obrazu i dźwięku telewizor oferuje usługi pomocnicze dla niedowidzących i niedosłyszących, co stanowi miły ukłon w kierunku tej grupy odbiorców. Poza tym mamy możliwość ustawienia ograniczeń rodzicielskich, dzięki czemu możemy kategoryzować lub wręcz zablokować dostęp do konkretnych kanałów naszym dzieciom. Ostatnia, ale nie mniej istotna grupa ustawień to ustawienia kanałów telewizyjnych. Zważywszy na fakt, że wciąż większość osób w Polsce posiada telewizję analogową zwróciliśmy szczególną uwagę na możliwości konfiguracji kanałów tego typu. Zauważyliśmy w tej kwestii jedną dość uciążliwą wadę. Po automatycznym wyszukaniu kanałów praktycznie każdy będzie chciał ustawić ich preferowaną kolejność. Niestety większość kanałów analogowych nie posiada automatycznie przypisanej nazwy, dlatego zanim zmienimy ich kolejność musimy je ponazywać. Okazuje się, że ta czynność może kosztować nas sporo nerwów - poszczególne litery w nazwie kanału wybieramy wciskając
kilkakrotnie odpowiednią cyfrę na pilocie - zupełnie jak na klawiaturze telefonu komórkowego... otóż właśnie - niezupełnie. Litery przypisane do poszczególnych klawiszy nie pokrywają się z tym co znamy z telefonów komórkowych w związku z czym nadanie kilkuliterowych nazw sześćdziesięciu kanałom to prawdziwa droga przez mękę i to dla całej rodziny, bo trzeba to robić na zmianę, gdyż jedną osobę ta operacja może łatwo doprowadzić do szaleństwa (nawet zawarta w instrukcji tabelka z przypisanymi do poszczególnych klawiszy znakami nie poprawia sytuacji, gdyż nadal musimy co chwilę do niej zerkać). Na domiar złego, po nazwaniu każdego kanału musimy wyjść z menu, przełączyć kanał na kolejny i ponownie wejść do menu nadawania nazwy –. koszmar. Na osłodę pozostaje nam również świadomość, że czynność żmudnego nadawania nazw programów i zmiany ich kolejności musimy wykonać tylko raz.

Telewizor umożliwia również sterowanie za pomocą przycisków umieszczonych na obudowie. W przypadku produktu firmy FUNAI przyciski te znajdują się na spodzie dolnej listwy obudowy, a nie na panelu czołowym lub z boku, jak u konkurencji. Niestety zastosowane rozwiązanie okazuje się być nieco niefortunne i używanie tych przycisków stanowi kolejne małe wyzwanie. Sama zmiana głośności lub kanału tą metodą nie sprawi nam zbyt wiele problemów, ale już nawigowanie po menu wymaga sporej wprawy i cierpliwości. Na szczęście większość z nas będzie konfigurować telewizor za pośrednictwem pilota.

Podsumowanie

Telewizor LCD LH7-M32BB marki FUNAI stanowi tanią alternatywę dla ładnych stylistycznie konkurentów. Jednocześnie japoński produkt nie odstaje od nich jakością obrazu i dźwięku. Drobne mankamenty nie sprawiają, że testowany przez nas telewizor staje się niezdatny do użycia, a jeśli zostaną poprawione przez FUNAI w przyszłych modelach to mogą sprawić, że staną się one kompletnymi produktami, bardzo atrakcyjnymi cenowo dla szerokiej grupy mniej zamożnych i mniej wymagających konsumentów.

Na zakończenie nie możemy jednak nie wspomnieć o jednej bardzo dużej wadzie testowanego przez nas egzemplarza. Otóż po włączeniu telewizora najwyraźniej wzbudzał się jakiś z transformatorów, co powodowało bardzo irytujące piszczenie przez kilka minut, aż do rozgrzania się wadliwego elementu. Po konsultacjach z producentem okazało się, że doraźnym rozwiązaniem jest zmniejszenie podświetlenia ekranu do około 95%, a docelowo klienci, którzy spotkaliby się z takim defektem mogą liczyć na wymianę wadliwego odbiornika w ramach 5 letniej, bezpłatnej gwarancji oferowanej przez firmę FUNAI dla wszystkich jej produktów. Mówiąc o gwarancjach producenta warto również wspomnieć, że telewizory FUNAI objęte są dwuletnią gwarancją „zero wadliwych pikseli”, która zapewnia wymianę odbiornika na nowy, jeśli zauważymy jakiś „martwy”. piksel w matrycy.

Plusy:
- niska cena - ok. 1400 zł,
- dobra jakość obrazu i dźwięku w danym obszarze cenowym,
- 5 lat gwarancji i 2-letni program "zero wadliwych pikseli"

Minusy:

- bardzo irytujące piszczenie testowanego przez nas egzemplarza,
- słaba stylistyka pilota i obudowy,
- brak dołączonego kabla HDMI,
- brak możliwości szczegółowej regulacji ustawień obrazu i dźwięku,
- brak polskiej instrukcji obsługi.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (32)