Test nawigacji GPS TomTom GO 500
Nawigacja PND? Jeszcze to ktoś kupuje? Jeden z kolegów, dziennikarzy był szczerze zdziwiony, że jeszcze pojawiają się nowe nawigacje PND. Wydawać by się mogło, że w dobie smartfonów kupno nawigacji PND powoli przestaje mieć sens. Nawet takiej, jak nowy TomTom GO 500.
12.12.2013 | aktual.: 12.12.2013 11:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przez lata TomTom uczciwie zapracował na opinię marki nawigacji bardzo przyjaznych w obsłudze. Siła przyzwyczajenia do klasycznego interfejsu była w firmie dość silna. Przecież już od dłuższego czasu wygląd oprogramowania jak i map nie przechodził żadnych radykalnych zmian. Aż do teraz. Aż do czasu pojawienia się nowej serii GO i testowanego przez nas modelu GO 500.
TomTom podjął dość odważny krok. Całkowicie zerwał z dotychczasową tradycją i stworzył zupełnie nowy interfejs. Czy lepszy? Do dziś pamiętam pierwszą prezentację serii GO nowej generacji. Początkowo miałem mieszane uczucia. Początkowo. Im więcej czasu spędzałem z nawigacją, tym bardziej wydawała się bardziej sensowna. Ale czy lepsza od starej? Cóż, pora rozliczyć się z jedną z moich najbardziej ulubionych marek.
Przypuszczam, że nie jestem odosobniony. Nowe urządzenia jak na najbardziej flagową serię niczym szczególnym nie zaskakują. Nie trudno o wrażenie pewnej "taniości". Starsza seria GO sprawiała lepsze wrażenie. O narzekania tym łatwiej, że konkurencja wyraźnie poszła do przodu. Odnosząc się do szaleństwa na jak najcieńsze ramki płaskich telewizorów, nowy TomTom wygląda jak plazma sprzed dekady. Nie sposób odmówić firmie staranności wykonania i jakości materiałów. Ale wystarczy choćby zerknąć na podobne cenowo konstrukcje Garmina, by na nowe GO 50. spojrzeć nieco krzywo.
Menu. O co chodzi?
Miało być łatwiej i przyjemniej dla użytkownika i zasadniczo jest. Niemniej, każdy rutyniarz początkowo może czuć się zagubiony. A początkujący? Dla niedoświadczonego użytkownika TomTom także może jawić się jako nieco skomplikowany - początkowo. Czy bardziej intuicyjne jest tradycyjne menu, w którym krok po kroku wpisujemy państwo, miasto, ulicę i numer lub skrzyżowanie? Pod tym względem w nowym modelu jest szybciej i sprawniej. A na dodatek, od ręki wyszukiwane są także miejsca POI. Jakie? Modelowym przykładem jest pizza. Od ręki macie przegląd pizzerii w okolicy. Dla głodnego: bezcenne. Dla poszukującego restauracji - również.
Lubisz planować trasy z różnych miejsc? Zapomnij o tym, jeśli rzadko aktualizujesz urządzenie. W nowej serii GO aż do wersji oprogramowania 13.03. (udostępnione pod koniec listopada) nie było opcji planowania tras z innych miejsc niż aktualna lokalizacja.
Niemniej trzeba przyznać, że wprowadzone planowanie trasy jest przyjazne dla użytkownika. I co ważne: samo obliczanie trasy stało się szybsze. Nie trzeba czekać aż tak długo, jak w poprzedniej generacji urządzeń. Mapy
Przez lata słaba strona TT w Polsce. Dopiero Euro było tak ogromnym przełomem, że wreszcie wyniki w testach porównawczych z polskimi produktami jak AutoMapa, czy MapaMap, zaczęły napawać optymizmem, a końcowy użytkownik mógł zacząć spokojnie podróżować. Pokrycie sieci dróg jest dobre. Do "bardzo dobre" jeszcze trochę brakuje, niemniej warto na każdym kroku chwalić postęp, jaki wykonano. Na pewno nie ma niespodzianek takich jak pełny przebieg A4 uwzględniany podczas kalkulacji. Wprawdzie na mapie można przejrzeć inwestycje drogowe, które wciąż są w fazie budowy, ale co ważne: nawigacja nie prowadzi tam, gdzie tylko mogą poruszać się maszyny budowlane. Niemniej od razu na usta ciśnie się pytanie. A co z poprawkami MapShare? Bardzo przydatnymi w takich krajach jak Polska. Odpowiedź jest prosta: nie ma. Ale za to przynajmniej udostępnianie map uległo wyraźnej poprawie. Początkowo nowe dane były wyraźnie szybciej udostępniane użytkownikom starszych modeli.
Samo przeglądanie mapy to prawdziwa przyjemność. TomTom chwalił się, że w nowej serii wprowadził "interaktywne mapy". Łatwiej wyszukiwać cele, bawić się zmianą skali przy użyciu dwóch palców, a także wybrać tryb prowadzenia do wskazanego miejsca. Odświeżanie mapy jest całkiem płynne. Jest co chwalić. Podobnie jak bezpłatne aktualizowanie map. Zgodnie z modą: dożywotnie. To obecnie jeden z największych wabików dla zastanawiających się nad kupnem nawigacji. Skomentuję to banalnie: lubię to.
Prowadzenie
Dalej sensowne. I dalej przyjazne dla użytkownika. Wciąż mam wrażenie, że TomTom prowadzi tak, jakby samodzielnie pojechał nie jeden kierowca. I nie jestem w tym przypadku odosobniony. Po prostu jazda z TT jest przyjemna i nie zaskakuje co chwila, jak to się zdarza rywalom z mapami Here (a dawniej Navteq) na pokładzie. Ta przyjemność z jazdy wiąże się jeszcze z przewidywalnością. Szczególnie cenne zimą, gdy wszelkie skróty bywają ryzykowne. Innymi słowy: priorytet dla dróg wyższych kategorii. Szczególnie, że domyślny tryb jest jeden: "trasa szybka".
Trasa szybka to priorytet dla wyżej sklasyfikowanych dróg. Przykład? Z Warszawy do Gdyni pojedziemy zatem głównymi drogami w stronę Torunia i dalej autostradą. Trasa krótka wedle nazwy: możliwie najkrótsze połączenie ze wskazaniem na drogi wyższej kategorii - krajowa 7. Ekologiczna wiąże się z priorytetem dla autostrad: z Warszawy A2 do Strykowa i dalej w górę A1 na przemian z DK91. Omijanie dróg ekspresowych to karkołomna decyzja tak jak w nawigacjach konkurencji. Tłumaczenie nie jest przy tym zbyt szczęśliwe. W angielskiej edycji "Avoid motorways" jest bardziej precyzyjne, tym bardziej, że nawigacja prowadzi odcinkami dróg ekspresowych, takich jak S7.
Łączność
Ciekawy pomysł, to wliczony w cenę pakiet Traffic, obsługiwany za pomocą transmisji Bluetooth. O ile dany telefon obsługuje profil udostępniania sieci - a to wbrew pozorom nie takie oczywiste. Niemniej telefony z Androidem współpracowały bez problemu.
Udostępnianie połączenia przez telefon od razu wiąże się z jeszcze jedną niedogodnością: kosztami transmisji danych. W Polsce: zwykle żaden problem. A za granicą? Coż, bez opłaconej paczki, traffic w roamingu może być kosztownym rozwiązaniem.
Korki: stoimy czy jedziemy?
Usługa Traffic z miesiąca na miesiąc staje się coraz lepsza. Jeszcze rok temu TT był dyżurnym chłopcem do bicia. Teraz jednak widać postęp i to wyraźny. Nie raz zdarzało nam się, że na podrzędnych drogach TT jako jeden z nielicznych pokazywał utrudnienia w postaci korków. Owszem z równą częstotliwością pokazywał korki, których nie było. Zwykle było to powiązane z miejscami remontów i znienawidzonych wahadeł. Kwestię mojego szczęścia tym razem można wykluczyć. Powtarzalność sytuacji była zdumiewająca.
Niemniej niezależnie od surowości oceny: traffic TomToma staje się zdecydowanie bardziej wiarygodny. Niewykluczone, że na wiarygodność ma wpływ również wstrzemięźliwe przeliczanie tras. W przypadku TT nie trudno o wrażenie, że program nie stara się na siłę szukać objazdów, stąd zwykłe czasy dojazdu bywały późniejsze niż w przypadku NaviExperta. Niemniej, w porównaniu z nawigacjami bez danych o korkach TT, albo bazujących tylko na TMC, TomTom dojeżdżał wyraźnie wcześniej. I bez większych utrudnień po drodze, a to się ceni.
Przesiadać się czy nie?
Pytanie równie istotne dla fanów telefonów iPhone 5 i perspektywy zmiany na kolejną generację. Fani TT są w podobnej sytuacji. Nowe GO to następca dotychczasowej serii, czy też nie? Raczej nie. Przesiadać się zatem z urządzeń poprzedniej generacji? Przykro mi TT, ale zdecydowanie nie. Kto używa starszego sprzętu może zmienić platformę, ale... Najlepiej, stara gwardio użytkowników TT przejdźcie się do sklepu, pobawcie sprzętem i sami podejmijcie decyzję. Ja bym się nie przesiadał.
Do kogo zatem jest adresowane nowe GO? Raczej dla użytkowników nawigacji innych marek albo dla osób, które dopiero dojrzały do kupienia swojej pierwszej nawigacji. Dla nich dalej TomTom będzie przyjemny w obsłudze i prowadzący do celu tak, że można jechać niemal z zamkniętymi oczami. Oczywiście niemal, bo póki co ideału nie ma.
Tomasz Okurowski
Polecamy na stronach Lokalizacja.info: Waze wreszcie na Windows Phone