Steve Jobs - geniusz i psychopata. Właśnie wyszła książka jego córki

"Small Fry", czyli narybek - tak zatytułowała swą książkę Lisa Brennan-Jobs, pierwsza córka współtwórcy Apple. Obraz jej ojca wyłania się szokujący: raz był charyzmatycznym geniuszem, raz człowiekiem, który upokarzał wszystkich dokoła.

Steve Jobs - geniusz i psychopata. Właśnie wyszła książka jego córki
Źródło zdjęć: © East News | Jessica Brandi Lifland,Polaris Images

40-letnia dziś Brennan-Jobs rzadko do tej pory występowała publicznie. W Stanach Zjednoczonych premierę miała właśnie książka, w której pierwszy raz opowiada o swoim ojcu i co najmniej skomplikowanej relacji. I jak pisze Melanie Thernstrom w recenzji książki w "New York Timesie", po lekturze "nigdy więcej nie pomyślicie o Jobsie tak, jak do tej pory".

Dobrze pokazuje to obrazek z ostatnich dni życia Steve’a Jobsa, który zmarł w 2011 roku na raka. Wśród wielu rozmów Lisa Brennan-Jobs zapytała ojca, dlaczego przez ostatnich dziesięć lat nie dostała choć jednego maila lub telefonu z życzeniami, gdy miała urodziny. Ten odparł, że robił to na złość, bo lata temu Lisa nie zaprosiła go na swą inaugurację nauki na Harvardzie. Gdy jednak córka spytała, czemu nigdy jej o tym nie powiedział, usłyszała zaskakujące: "Nie jestem zbyt komunikatywny".

Mimo to tuż przed śmiercią Jobs był bardziej wylewny i szczery. "Nie spędziłem z tobą wystarczająco dużo czasu, gdy byłaś malutka. Jestem ci coś winien. Bardzo cię za to przepraszam", powiedział ze łzami w oczach dzień przed odejściem.

Lisa Brennan-Jobs o ojcu

To jednak ewidentny eufemizm, jeśli wziąć pod uwagę inne historie opisywane na łamach książki przez Lisę Brennan-Jobs - córkę współtwórcy Apple i jego szkolnej miłości, Chrisann Brennan. Lisa już jako dziecko miała pod górkę. Przez pierwsze trzy lata życia ojciec się jej wyrzekał, ojcostwo uznał dopiero po testach DNA. W sądzie stoczył batalię o alimenty - otrzymała skromne 885 dol. miesięcznie. "Cztery dni później Apple wszedł na giełdę, a mój ojciec stał się wart ponad 200 mln dol." – wspomina Lisa.

Dalej opowiada o wielu innych upokorzeniach. Na przykład o tym, że ojciec żądał, by córka używała jego nazwiska, ale w swym biogramie na stronie internetowej Apple'a wymienił tylko troje swoich dzieci z następnego związku, a Lisę pominął.

Mimo to zamieszkali razem, gdy była nastolatką. Ale i to nie zacieśniło więzów. Pewnego razu Steve zaproponował córce, by wraz z jego nową partnerką oraz trójką dzieci wybrała się na wesele. "Byłam przerażona. Będę musiała się pierwszy raz pokazać, wziąć udział w publicznym wydarzeniu, być częścią rodziny! Córką, siostrą” - wspomina kobieta. Gdy doszło do dnia imprezy, Lisa, wyjmując w hotelu zakupioną na tę okazję sukienkę, usłyszała: "Ty na przyjęcie nie idziesz. Wzięliśmy cię tu, żebyś niańczyła swojego najmłodszego brata".

Brennan-Jobs przyznaje, że ojciec potrafił grać z nią na pianinie, śpiewać piosenki czy oglądać filmy. Ba - jeden z pierwszych komputerów osobistych, który Steve współtworzył, został nazwany "Lisa", na cześć córki. Ale w lekturze i tak dominują te mniej wesołe wspomnienia. Autorka pisze o metodach wychowawczych tatych, zgoła nietypowych i szokujących. Jak choćby wtedy, gdy przy 14-letniej Lisie zaczął udawać stosunek seksualny ze swoją partnerką, a dziewczynce - gdy chciała odejść - wyjaśnił, że to "wspólne chwile, ważne, by mogła poczuć się częścią rodziny".

Z całej książki wynika, że Jobs lubił upokarzać ludzi. "Czy zastanawiałaś się kiedykolwiek, jak okropny jest twój głos? Nie powinnaś w ogóle się odzywać. Nie powinnaś nic jeść, jesteś chodzącym g….m", powiedział pewnego razu 9-letniej koleżance Lisy. A wszystko dlatego, że dziewczynka zamówiła sobie hamburgera. Weganin Jobs nie mógł tego znieść. Zresztą w restauracjach często robił awantury: a to sałatka marchewkowa jest nieświeża, a to kawałki melona nierówno ułożone. Zwykle takie sytuacje kończyły się burą dla obsługi knajpy.

Kontrowersje przed premierą

Jeszcze przed publikacją książki, o "Small Fry" dużo się mówiło. Opublikowane fragmenty czy cytaty, które zaczęły krążyć po sieci, jasno wskazywały, że Steve Jobs nie będzie tam przedstawiony ani jako sympatyczny człowiek, ani jako dobry ojciec.

"To była pomyłka mojego taty", miała opisać Lisę Eva, jej przyrodnia siostra, gdy pierworodna córka pojawiła się na jej przyjęciu urodzinowym. Melanie Thernstrom z New York Times podsumowała wrażenie z lektury, i życie Lisy, w jednym zdaniu: "Marzenie o ojcu, którego chciała mieć, pozwoliło jej przetrwać życie u boku ojca, którym faktycznie był Steve Jobs".

O nowym spojrzeniu na człowieka, który przez lata uchodził za geniusza od technologii i "robienia show", można od teraz samemu przeczytać. Książka "Small Fry" dostępna jest już na Amazonie w wersji papierowej, audio i na czytniki Kindle.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)