Skorzystałem z aplikacji mobilnej Gadu-Gadu. Nie sądziłem, że dalej korzystają z niej miliony użytkowników
Informacja, że polska firma SARE ma zamiar wykupić kultowy komunikator internetowy Gadu-Gadu, daje szansę na jego reaktywację. Czy jednak jest co wskrzeszać? Okazuje się, że program ze słoneczkiem w logo nie jest tak martwy, jak mogłoby się wydawać. Aplikacja mobilna jest dostępna w Google Play i radzi sobie zaskakująco dobrze. Postanowiłem sprawdzić, jak po latach obsługuje się Gadu-Gadu.
Tytułem wstępu – SARE jest firmą zajmującą się mailingiem marketingowym. Za deklarowaną kwotę 2,2 mln zł zamierza wykupić prawa do marki, serwery i całą infrastrukturę od obecnego właściciela, Xevin Consulting. W przesłanym do mnie komentarzu, prezes zarządu Xare, Dariusz Piekarski tłumaczy, skąd zainteresowanie komunikatorem.
– Przejęcie Gadu-Gadu oznaczałoby dla nas uzupełnienie wielokanałowej komunikacji w sektorze mobile, które komunikowaliśmy w naszej strategii biznesowej. Bardzo istotne są dla nas także zasoby danych jakimi dysponuje Gadu-Gadu, które moglibyśmy wykorzystać do tworzenia profili behawioralnych w kampaniach marketingowych naszych klientów – czytamy w wiadomości. - Ten legendarny komunikator dałby nam także możliwość stworzenia czatu na stronach internetowych, co uzupełniłoby nasze działania sprzedażowe. Poza aspektami technicznymi Gadu-Gadu to dla nas zespół niezwykle doświadczonych pracowników, z którymi wspólnie moglibyśmy tworzyć nowe produkty uzupełniające usługi SARE – konkluduje.
Doświadczenie pracowników to faktycznie spory atut – w końcu Gadu-Gadu zadebiutowało w 2000 roku. Za transakcją przemawiają jednak inne, twarde argumenty. Takie jak rozszerzenie potencjalnej grupy docelowej, co podkreśla Michał Lewandowski z agencji Semper Iratus.
– Uzasadnieniem tej transakcji nie jest chęć grania na nostalgicznej nucie, ale silna i sprecyzowana grupa użytkowników, którzy korzystają z Gadu-Gadu. To lustrzane odbicie sytuacji Naszej Klasy – rzekomo pokonanej przez Facebooka, a mimo to wciąż posiadającej ogromną penetrację wśród osób starszych i z mniejszych miejscowości. Najlepszym dowodem na wartość NK jest jej przejęcie dwa lata temu przez Onet – porównuje.
– GG to podobny przypadek, z tą różnicą, że daje dostęp do atrakcyjnej bazy młodych użytkowników. Przykładowo, GG może stanowić alternatywę lub uzupełnienie dla kampanii z młodzieżowymi influencerami na YouTube. Deklarowane 2,2 mln zł to korzystna cena za możliwość poszerzenia mediowego portfolio spółki SARE. Jestem przekonany, że będzie ona dbała o dalszy rozwój i uatrakcyjnianie komunikatora – argumentuje.
Czy faktycznie komunikator daje dostęp do tak atrakcyjnej bazy, jak argumentuje Lewandowski? Postanowiłem sprawdzić to samemu i zainstalowałem na swoim telefonie aplikację ze słonecznym logo. W tym momencie zostałem porwany przez wspomnienia z pierwszej połowy zeszłej dekady. Ale i mocno się zdziwiłem.
Według statystyk Google Play, aplikację pobrano ponad 5 milionów razy. Nieźle, jak na teoretycznie martwy kanał komunikacji. Trudno jednak wyrokować, ile osób pobrało aplikację i porzuciło ją po kilkunastu minutach zabawy. Ostatnie statystyki pochodzą z września 2015 roku, kiedy z platformy skorzystało 2,9 mln użytkowników. SARE widzi jednak potencjał, o którym powyżej wspominał Lewandowski.
Liczba pobrań oczywiście nie umywa się to do Messengera czy WhatsAppa, które na Androidzie notują ponad miliard ściągnięć. Trudno jednak wytrzymać konkurencję ze strony samego Marka Zuckerberga. Tyle pobrań ile ma GG, to dalej dobry wynik.
Zobaczmy zatem, co jest w samej aplikacji. Na samym wstępie możemy zalogować się przez stary numer GG. Jeśli jednak nie mamy na tyle dobrej pamięci, do wyboru pozostaje mail lub numer telefonu. Ja skorzystałem z tego drugiego, przy okazji synchronizując moje kontakty. Od razu mogłem sprawdzić, czy ktoś z mojej książki telefonicznej korzysta jeszcze z GG. I tu nastąpiło pierwsze rozczarowanie – nikt bowiem nie poczuł tego ukłucia nostalgii, co ja. Albo skorzystali z innej metody logowania. Na otarcie łez, mogłem wstawić sobie opis. Mniej lub bardziej rzewny oczywiście (w tym miejscu nastoletni niegdyś użytkownicy zawsze dawali upust swojej poetyckości).
Twórcy przewidzieli, że niektórym użytkownikom nie będzie łatwo znaleźć znajomych, dlatego zaproponowali inne rozwiązanie – losowanie rozmówców. Pamiętacie Chatroulette i tych dziwnych ludzi, którzy robili niepokojące lub niesmaczne rzeczy przed kamerką komputera? Teraz możecie z nimi pogadać na telefonie!
Z zapałem zacząłem machać swoim telefonem (plus dla twórców za skorzystanie z żyroskopu) i moim oczom ukazali się pierwsi rozmówcy. Postawiłem na klasykę i zagaiłem Gadu-Gadowym „poklikash?”. Zdziwił mnie spory rozstrzał wiekowy – wśród wylosowanych użytkowników zdarzały się i osoby w wieku 14 lat, jak i całkiem dojrzałe. W końcu jedna osoba (18 lat, w opisie podkreśla że „odpisuje wszystkim”) zdecydowała się odpisać na moje pytanie.
Pierwsza rzecz jaka rzuca się w oczy, to minimalistyczny design czatu, utrzymany w duchu klasycznego GG. Do dyspozycji użytkownika oddano wszystkie klasyczne emotki. Dodano również możliwość wysyłania plików, a nawet zdjęć. Nie jestem jednak zwolennikiem przesyłania fotografii obcym ludziom, więc nie skusiłem się na skorzystanie z tej możliwości.
Doświadczenie z apką GG oceniam bardzo pozytywnie – nie tylko są klasyczne już możliwości, jak wspomniane opisy, emotki czy ustawienie dostępności, ale i te nowe usprawniają korzystanie z komunikatora. Jednak z oczywistych względów nie będę z niego korzystać. Wygoda rozmowy nie zmienia faktu, że nie ma tam nikogo znajomego, z kim mógłbym nawiązać lub nawet odnowić kontakt. Baza użytkowników i ogólna intuicyjność oraz komfort korzystania powoduje, że łatwo zrozumieć, dlaczego SARE zdecydowała się na zakup.