RIAA weźmie się za ludzi wymieniających się muzyką poza internetem?

RIAA weźmie się za ludzi wymieniających się muzyką poza internetem?
Źródło zdjęć: © Gizmodo.pl

30.07.2012 12:27, aktual.: 30.07.2012 12:42

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Stara prawda mówi, że muzykę bierze się od znajomych. Jak wynika z prezentacji, która wyciekła z RIAA, skala tego „problemu” jest w USA kilkukrotnie większa niż piractwo komputerowe.

Poufny raport analizujący źródła pochodzenia muzyki, został dostarczony RIAA w kwietniu, ale nigdy nie został w całości opublikowany. Stwierdza on, że za 65. plików muzycznych znajdujących się w ostatnich dwóch latach w obiegu nikt nie zapłacił. Jeśli potraktować poważnie wszystkie kampanie RIAA oznaczałoby to, że skala piractwa komputerowego jest ogromna. Problem polega na tym, że w zeszłym roku jedynie 15% plików pochodziło z sieci P2P a 4% ze stron w rodzaju, zamkniętego już, Megauploadu.

Skąd więc bierze się prawie połowa pilików muzycznych? Tak jak na początku lat dziewięćdziesiątych kopiowano kasety, tak dziś kopiuje się znajomym płyty kompaktowe i pliki mp3. Nawet jeśli piractwo w Sieci magicznym sposobem przestało od jutra istnieć, nadal za prawie połowę muzyki nikt by nie płacił.

Obraz
© (fot. Gizmodo.pl)

W świetle takich danych nic dziwnego, że RIAA oznaczyła wyniki badania jako poufne. Okazałoby się bowiem, że, zgodnie z punktem widzenia organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, to nie piraci są złem wcielonym a klienci, którzy śmią przekazać znajomym utwory muzyczne, które po prostu im się podobają. I to nie odprowadzając ani grosza z tytułu licencji.

Na szczęście nikt jeszcze nie wpadł na pomysł by walczyć z wymienianiem się muzyką pomiędzy znajomymi. Jak na razie piraci komputerowi są wygodniejszym celem i świetnym wrogiem, który uzasadnia istnienie organizacji typu RIAA czy ZAiKS. Bo przecież gdyby nie one biedni, nieporadni artyści umarliby z głodu.

Walka z piractwem w Sieci trwać będzie więc nadal, choć większość plików, za które nie zapłacono, wcale nie pochodzi z Internetu. Jest to dużo prostsze niż kontrolowanie każdego melomana pod kątem tego, czy przypadkiem nie podzielił się muzyką ze zbyt dużą liczbą znajomych. Choć w sumie po ACTA, SOPA, PIPA i innych tego typu pomysłach można spodziewać się wszystkiego.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (319)
Zobacz także