Rękaw prosto do salonu. Tak mieszka John Travolta
W głowie pojawia się myśl "poleciałbym gdzieś". Normalnie zajmuje to kilka godzin łącznie z dojazdem na lotnisko i odprawą. Trochę inaczej widzi to John Travolta - wstaje z fotela robi kilka kroków i jest na pokładzie Boeinga 707.
Travolta wraz z żoną Kelly Preston byli jednymi z pierwszych nabywców rezydencji w Jumbolair Aviation Estates. To osiedle posiadające własne lotnisko. Jako, że Travolta jest zafascynowany lotnictwem oraz sam posiada licencję pilota, nie było lepszego miejsca.
Z jednej strony mieszkanie w domu z prywatnym lotniskiem jest genialne. Omijamy korki na lotnisko, odprawy, kolejki no i tłumy na pokładzie. Zamiast tego rzucamy pilota czy pada od konsoli i idziemy prosto z salonu do rękawa. Będąc Travoltą, który potrafi sterować samolot, nawet nie potrzebujemy pilota, więc na pas i lecimy.
Z drugiej strony widok z salonu na skrzydło ogromnego Boeinga 707 nie należy do najciekawszych. My wolelibyśmy widzieć las czy polanę, ale generalnie piękno natury. Albo chociaż czołg, ale nie ogromny samolot. W dodatku paliwo lotnicze wydziela okropny swąd. Trzymanie na podwórku cysterny z paliwem tworzy nie tylko nieprzyjemny zapach, ale też zagrożenie.
Przed willą Travolty postawiono basen. Pojawiły się też sugestie, że przy aktualnym położeniu samolotu na zdjęciu i przy odpowiednim koncie nachylenia promieni słonecznych, maszyna mogłaby zasłaniać basen.
Travolta był ambasadorem firmy lotniczej Qantas od 2002 roku. Trzyma Qantas Boeinga 707 na swoim podwórku przy willi na Florydzie. Współprace z Qantas nawiązał tuż po tym, jak odebrał licencję pilota. Poleciał wtedy do Sydney Boeingiem 707 właśnie tej firmy.