Red Star OS - jak działa system operacyjny z Korei Północnej?
Grupa badaczy zajmujących si ę kwestiami bezpieczeństwa internetowego przyjrzała się działaniu systemu Red Star OS. Ta przygotowana przez rząd Korei Północnej dystrybucja Linuxa udowadnia, że wolne oprogramowanie może być również używane w całkowitej sprzeczności do ideałów jego twórców.
Systemem operacyjnym Linux i wszelkim oprogramowaniem udostępniane na licencji open-source rządzi tylko jedna zasada – kompletna wolność jego użytkowników. Mają oni dostęp do pełnego kodu źródłowego, mogąc dowolnie zmieniać i dopasowywać oprogramowanie do swoich potrzeb. Dzięki temu Linux może rozwijać się szybciej i pozwalać na więcej niż Windows, jednocześnie wymagając nieco większej wiedzy informatycznej. Ma to jednak i negatywne konsekwencje – jego użytkownicy, mogąc zrobić z nim wszystko, mogą również podjąć działania całkowicie sprzeczne z ideą wolnego oprogramowania.
Taki właśnie krok podjął rząd Korei Północnej, tworząc na bazie Linuxa system operacyjny Red Star OS. Z wolnością ma on wspólnego jak najmniej. Jak wykazali badacze, którzy postanowili przyjrzeć się temu tworowi, służy on przede wszystkim do jeszcze większego umacniania pozycji północnokoreańskich służb i zapewniania, by obywatele kraju byli jak najmocniej odgrodzeni od całego zewnętrznego świata.
I tak Red Star OS automatycznie oznakuje wszystkie pliki, znajdujące się na podłączanym do komputerze pendrive'ie. Dzięki temu, gdyby odkryto gdzieś nielegalne z punktu widzenia rządu materiały, znacznie ułatwione będzie wyśledzenie ich źródła. Jednocześnie ta specyficzna wersja Linuxa nie pozwala na jakiekolwiek modyfikacje systemu – w przypadku naruszenia integralności kluczowych plików następuje natychmiastowy restart komputera.
Jednocześnie jednak w skład Red Star OS wchodzi wiele technologii, stworzonych od podstaw przez północnokoreańskich programistów. Należy do nich m.in. oprogramowanie antywirusowe, przeglądarka internetowa czy algorytmy szyfrowania danych. Całe to oprogramowanie pobiera dane i aktualizuje się z wewnętrznych serwerów na terenie Korei Północnej. Badacze zauważają, że pod pewnymi względami system zapewnia swoim użytkownikom większe bezpieczeństwo niż zachodnie alternatywy.
Jednocześnie jednak nie pozostawiają żadnych złudzeń – wcale nie o bezpieczeństwo użytkownika tu chodzi. System ma raczej pilnować go, by nie miał dostępu do niedozwolonych treści i w żaden sposób ich nie rozpowszechniał. To, że przy okazji dostaje większą ochronę przed szkodliwym oprogramowaniem czy próbami wyłudzania danych, jest jedynie skutkiem ubocznym zamknięcia go w specyficznej cyfrowej bańce.
_ Dominik Gąska _