Polscy "patostreamerzy" to pikuś. Lil Tay pozuje z plikami banknotów i nie przebiera w słowach

Co Polacy wiedzą o patostreamingu? Okazuje się, że niewiele. Po raz kolejny Ameryka kroczy w awangardzie tworzenia szokujących treści. Tym razem w roli głównej występuje gruba kasa, szybkie samochody i wygadana, wulgarna dziewięciolatka.

Polscy "patostreamerzy" to pikuś. Lil Tay pozuje z plikami banknotów i nie przebiera w słowach
Źródło zdjęć: © Instagram.com

14.05.2018 | aktual.: 14.05.2018 16:44

"Wiecie, co to jest? Właśnie kupiłam nowego Jaguara. Kosztował 130 tysięcy [dolarów], dzi..ko. (…) Będą mnie hejtować, ale ja dalej mam kasę. Jestem najmłodszą flexerką XXI wieku, dzi…ko" – to fragment jednego z wideo, które znajdziemy na Instagramie Lil Tay – dziewięciolatki, którą obserwuje 1,8 miliona użytkowników. Na YouTube ma "tylko" 160 tys. subskrypcji z górką, chociaż wrzuciła ledwie trzy filmy. Na co dzień korzysta przede wszystkim z Instagrama.

Wyjaśnijmy najpierw, kim w ogóle jest flexerka lub flexer. Najbardziej zbliżonym polskim słowem do tego pojęcia będzie prawdopodobnie "napinacz" – czyli ktoś, kto musi pokazać, jakich marek ciuchy nosi i dbać o to, by absolutnie wszyscy to wiedzieli. Flexer nie ma zwykłych butów, tylko Yeezy. Nie nosi bluzy, tylko Balmaina lub Supreme. I oczywiście do tego turbokonsumpcyjnego równania trzeba wstawić jeden, niezbędny element – Gucci. Marka uwielbiana przez młodych raperów do tego stopnia, że jeden z nich poświęcił jej swój utwór, który opowiada o zażywaniu kokainy, uprawianiu seksu i kupowania nowych łańcuchów albo czegoś od Balmaina właśnie.

Nieprzypadkowo wspomniałem tutaj o Lil Pumpie. Lil Tay zdaje się uwielbiać blichtr osiemnastolatka(!) i w opisie swojego profilu zapewniła, że przy przekroczeniu 10 milionów obserwujących zrobi sobie tatuaż Gucci Gang na twarzy. Pewnie bym jej nie uwierzył, ale mówimy o dziewięciolatce, chwalącej się samochodami, którymi nie może nawet legalnie jeździć.

Sławni znajomi

Do tego Lil Tay zadaje się z nikim innym jak samym Jakem Paulem. To brat Logana Paula, tego od niesławnego nagrania w japońskim lesie samobójców. Jake również ma swoje na sumieniu - znany jest z tego, że zamienił życie sąsiadów w piekło, kiedy wprowadził się do rezydencji w Los Angeles. Ciągłe imprezy, palenie mebli w pustym basenie i ogólny hałas - mam wrażenie, że dziewięciolatka i 21-latek idealnie się dopasowali, jeśli chodzi o styl.

Chociaż Jake ma trochę więcej szacunku do swoich widzów. A Lil Tay prawdopodobnie stara się udowodnić wszystkim, że pomimo młodego wieku trzeba się z nią liczyć. To by wyjaśniało jej zamiłowanie do pewnego słowa na "n", odnoszącego się do czarnoskórych, które w USA jest jednym z najbardziej drażliwych tematów w debacie publicznej.

Przy pełnym poparciu mamy...

Wszystko oczywiście dzieje się w stolicy sławy – Hollywood. W końcu fejm i pieniądze najlepiej smakują w miejscu, które jest kojarzone z prestiżem. A przynajmniej taką wersję swojej historii próbuje przekazać Lil Tay. Prawda jak zwykle bywa ciekawsza. Według doniesień serwisu Babe.net, matka Lil Tay mieszka w kanadyjskim Vancouver, gdzie zajmuje się handlem nieruchomościami, a w wolnym czasie zarządza karierą córki i kręci te wszystkie wymyślne filmiki. A przynajmniej zarządzała, bo na początku maja Lil Tay ogłosiła na Instagramie, że wszystkim będzie zajmować się samodzielnie.

Do tego "prestiżowa" działalność córki sprawiła, że matka straciła swoją pracę. Ekscesy dziewięciolatki miały dotrzeć do właścicieli firmy, którzy nie byli zachwyceni, że jej pracownica promuje swoje dziecko na gwiazdę mediów społecznościowych. To jednak okazało się nie do końca prawdą – Angela Tian (matka Lil Tay) sama odeszła z firmy. Ale zanim to zrobiła, warto zaznaczyć, skąd dziewczynka brała plany do tworzenia swoich "ekskluzywnych" i pełnych przepychu wideo.

Lil Tay lubi się chwalić, że może i ma dziewięć lat, ale już posiada pięć domów. Tak naprawdę to były puste nieruchomości, które Angela miała sprzedać jako agent. A że otwarte domy były jeszcze dostępne, to czemu by się nie pochwalić? Do tego były już szef Tian, David Yang, stwierdził dodatkowo, że został oszukany i wykorzystany. W jaki sposób? W jednym wideo Lil Tay prezentuje "swojego" Mercedesa 500 SL, otagowanym na wzgórzach Hollywood. Ale jak w dowcipie o darmowych autach w Moskwie, wszystko w tym przypadku jest na opak. Auto należy do Yanga, a parking, gdzie stało, jest w Vancouver w Kanadzie.

Obraz
© Instagram

... oraz Instagrama

Nie trzeba mówić oczywiście o tym, że działalność instagramerki zbiera tonę hejtu w sieci, co było oczywiście do przewidzenia, jeśli nawet nie wkalkulowane w jej działalność. Chociaż w jednym filmiku dziewczynka zalewa się łzami i próbuje tłumaczyć, że chce tylko spełnić swoje marzenia.

A Instagram jej to umożliwia. Chociaż z serwisu można korzystać dopiero od 13 roku życia, Lil Tay jakoś ominęła ten paragraf. Co dziwi, zważywszy, że jej wideo zbierają po kilka milionów wyświetleń każdy. Po raz kolejny media społecznościowe pokazały, że najważniejsze są wysokie standardy.

Chcę wierzyć, że Lil Tay to jeden wielki żart, eksperyment społeczny, który testuje naszą wytrzymałość na coraz niższą barierę wiekową wejścia w społecznościowy show-biz. Była 13-letnia Danielle Bregoli (dziewczyna od "Cash me outside", która oczywiście próbuje robić karierę na staniu się memem), mamy dziewięciolatkę w Lambo, która również planuje karierę muzyczną, tworząc oczywiście rap.

Kiedyś na YouTube wrzucano po prostu wideo w najniższej możliwej jakości, na którym dziewczynka lub chłopiec grał na gitarze cover jakiejś nijakiej piosenki z radia. Teraz musisz wszystkich wyzywać. Jeśli Lil Tay zrobi karierę, a nie odejdzie w zapomnienie, to jednak się nie zdziwię. Kiedyś dzięki takim głupotom ludzie dostawali swoje pięć minut sławy, dziś robią kariery.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (100)