"Pogromca taksówek" w końcu w Polsce. Czekają nas korki i demonstracje jak w reszcie Europy?
19.08.2014 09:04, aktual.: 19.08.2014 10:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do Polski wjechała amerykańska firma Uber, wróg korporacji taxi na całym świecie. Wczoraj wieczorem rozpoczęła działalność w Warszawie, a ma na celowniku kolejne polskie miasta - informuje "Rzeczpospolita".
Firma oferuje usługi przewozu osób za pośrednictwem specjalnej aplikacji na smartfony. Aby zamówić transport np. z domu do pracy wystarczy kilka kliknięć w smartfonie i wybranie jednego z pojazdów na mapie. Należność pobierana jest automatycznie z karty kredytowej "podpiętej" pod aplikację.
Kierowcy nie są zawodowymi taksówkarzami i nie jeżdżą oznakowanymi pojazdami. Uber jedynie pośredniczy między nimi i pasażerami - podpisuje z nimi umowy i płaci 80 proc. tego, co uiści klient. Firma działa już w 165 miastach na 42 rynkach. O pasażera walczy ceną, a stawki ma zabójcze dla wielu konkurentów.
Uber to tylko jedna z tego typu usług, ale prawdopodobnie najbardziej znana na świecie. To właśnie ona stała się głównym powodem protestu taksówkarzy, który w pierwszej połowie czerwca sparaliżował Londyn. Ulice wokoło Trafalgar Square pozostały tam z jego powodu zakorkowane przez dużą część dnia. Według organizatorów w akcji wzięło udział 12 tysięcy kierowców, przedstawiciele londyńskich władz podają, że było to 4-5 tysięcy.
Londyński protest odbył się dzień po rozszerzeniu oferty Ubera na tamtejszym rynku. Aplikacja zaczęła pozwalać nie tylko na wzywanie "cywilnych" kierowców, ale również licencjonowanych, czarnych taksówek za niewielką, dodatkową opłatą. Jak informował wtedy przedstawiciel firmy, ilość jej pobrań na telefony komórkowe w przeciągu 12 godzin od wprowadzenia tej nowości zwiększyła się dziewięciokrotnie.
Nic dziwnego, że taki stan rzeczy nie spodobał się taksówkarzom. Poczuli się oni zagrożeni nie tylko dumpingowymi stawkami za przejazdy, ale też całkowitym wyrzuceniem z obiegu. Zaczęli obawiać się, że jeżeli nie zgodzą się na współpracę z serwisem, będą musieli zakończyć działalność.
Podobne do londyńskiego protesty widziała już większość dużych, europejskich miast. _ Dla bezpieczeństwa pasażerów i przyszłości taksówek: Zdelegalizować Ubera! _ – można było przeczytać na jednym z transparentów w Mediolanie. Paryscy kierowcy żądali spotkania z premierem. Podobne akcje można też było zaobserwować za oceanem, również w trakcie brazylijskiego mundialu.
Pozostaje nam czekać na reakcję taksówkarzy z Warszawy i innych polskich miast, w których działalność rozpocznie w najbliższej przyszłości Uber.