Podwójne życie, czyli co zrobić, żeby się nie uzależnić

Podwójne życie, czyli co zrobić, żeby się nie uzależnić

Podwójne życie, czyli co zrobić, żeby się nie uzależnić
27.08.2007 09:37

Kiedyś jeśli coś było modne to mówiło się, że po prostu jest modne. Potem modne zrobiło się trendy (czyli w tłumaczeniu z angielskiego … modne), a potem trendy zrobiło się jazzy.

Kiedyś jeśli coś było modne to mówiło się, że po prostu jest modne. Potem modne zrobiło się trendy (czyli w tłumaczeniu z angielskiego … modne), a potem trendy zrobiło się jazzy. To się jakoś na dłużej nie przyjęło i ostatecznie określenie czegoś, że jest „trendy” zostało trendy.

A co dziś –. w pewnych kręgach – jest trendy? Mnóstwo kontaktów z wirtualnymi znajomymi. Nieważne, czy z tego samego miasta, czy z drugiego miasta Polski, czy z zagranicy. Tyle, że nie korzysta się już z Gadu-Gadu, bo to stare. Nowością nie jest także Skype, czy serwisy społecznościowa typu Grono.net. To już było. I zapewne będzie, ale teraz trzeba teraz pójść krok dalej. Mieć drugie życie – nową wirtualną tożsamość. Ale taką, która nie będzie tylko podpisem na liście kontaktów, bądź serią zdjęć (już nawet nieważne, czy własnych, czy obcych) na stronie. Teraz można mieć własną postać (tzw. avatara), który będzie się jakoś nazywał (z reguły to nicki, albo prawdziwe imiona, ale zmyślone nazwiska). Będzie się ona poruszać w wirtualnej rzeczywistości, zarabiać wirtualne pieniądze, wydawać je w sklepach na rzeczy, które już z kolei nie zawsze wirtualne być muszą (np. karty pre paid). Będzie pić wirtualne drinki, od których nadmiaru może zasnąć przy barze, bądź stracić równowagę wstając, poznawać wirtualnych
znajomych i prowadzić z nimi rozmowy na czatach (dostępna jest zarówno opcja ogólnodostępna, jak i „priv”). podrywać piękne kobiety (w wersji dla pań – poznawać przystojnych mężczyzn). Może zmieniać strój, fryzurę, okulary, kupić samochód. Jedyne co spotka nas tylko w wirtualnym świecie, to sytuacja, w której np. naszego avatara wystrzelimy w kosmos, lub kiedy potrzebujemy szybko zmienić miejsce pobytu. Możemy to zrobić powoli poszukując celu, ale też możemy zwyczajnie wpisać adres w wyszukiwarce (dostępnej w tym programie) i nasz wirtualny ludek się zwyczajnie się teleportuje. Generalnie wszystko to, co dają czaty internetowe, czy komunikatory, tylko w bardziej realnych kształtach.
Bajki? Skądże znowu. To Second Life –. czyli tłumacząc z angielskiego drugie życie. Jedna wielka wirtualna wioska, w której w sensie dosłownym prowadzi się drugie życie. Chodzi na randki, kładzie spać, wstaje idzie zarobić pieniądze (np. w różnego rodzaju konkursach). Coś co wydaje się trochę jak sceny z filmów science fiction sprzed kilku lat. Trochę, bo np. ostatnio swoje przedstawicielstwo dyplomatyczne w Second Life założyła … Szwecja (i to nie ściema). Z Polski w Second Life pojawił się niedawno Przekrój ze swoją redakcją, oraz Play ze swoją Wyspą Play (stąd np. wiemy, że startery, czy koszulki dostaniemy jak najbardziej realne). Według przedstawicieli operatora samą tylko Wyspę Play odwiedza regularnie kilka tysięcy stałych użytkowników. A przecież Wyspa Play to tylko malutki ułamek całego Second Life.
I tu się pojawia problem. Tak jak korzystanie ze wszystkiego w nadmiarze –. także Second Life potrafi uzależnić. Były już w prasie opisywane przypadki, w których realni ludzie tak się identyfikowali ze swoim avatarem, że żyli jego życiem zapominając o własnym. A to niekoniecznie dobrze, że to co jest trendy zaczyna rządzić naszym życiem, czego nikomu nie życzy autor, który w pewnych kręgach znany jest jako Marcin Yachvili.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)