Płacimy dużo za prąd, bo ulatnia się podczas przesyłu
Przestarzałe linie energetyczne, a takich jest w Polsce najwięcej,
oznaczają coraz wyższe rachunk za prąd. W fakturze za energię zaledwie połowa to opłata za zużyty
prąd. Reszta to koszt jego dostarczenia oraz modernizacji i napraw sieci, wyjaśnia "Metro".
Linie przesyłowe są w fatalnym stanie. Ostatnie duże inwestycje w sieci energetyczne państwo przeprowadziło 4. lat temu. Według ekspertów przestarzałym liniom zostało najwyżej kilkanaście lat życia, bo są coraz bardziej zawodne: przerwy w dostawie prądu zdarzają się w Polsce trzy razy częściej niż w wynosi średnia unijna: na jednego odbiorcę przypada 350 minut wyłączeń rocznie.
Pół roku temu minister gospodarki przedstawił raport: zapotrzebowanie Polski na prąd rośnie i za kilka lat może nam zabraknąć energii. Pierwsze ogólnokrajowe wyłączenia mogą pojawić się zimą przyszłego roku, a dwa lata później może brakować już 110. MW prądu, czyli mniej więcej tyle, ile rocznie wytwarza duża elektrownia. Główny powód to - według raportu - słabnące możliwości starzejących się elektrowni.
Ale prąd tracimy także z powodu kiepskiego stanu linii energetycznych i tego, jak są rozmieszczone. Z wyliczeń Biura Bezpieczeństwa Narodowego wynika, że w czasie przesyłu "ginie" ponad 7 proc. wytworzonej energii. To strata ponad 2 mld zł rocznie. Prąd ulatnia się także dlatego, że przesyłamy go na zbyt duże odległości: elektrownie są rozmieszczone nierównomiernie, odbiorcy znajdują się za daleko.