Odkryto "Statek widmo Pacyfiku". Walczył po obu stronach podczas II WŚ

USS Stewart odnaleziony na dnie
USS Stewart odnaleziony na dnie
Źródło zdjęć: © Ocean Infinity

04.10.2024 09:21

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Archeolodzy morscy odkryli wrak jedynego statku, który podczas drugiej wojny światowej walczył po obu stronach. Służył w armii Stanów Zjednoczonych, a także w armii ich wroga – Japonii. Odkrycie to ma pomóc w zrozumieniu, jak projektowano okręty wojenne w XX wieku.

Na głębokości 1065 metrów w Crodell Bank National Marine Sanctuary ok. 80 kilometrów na północny zachód od San Francisco znaleziono pozostałości po niszczycielu USS Stewart. Jak podaje serwis livescience.com, jest to okręt, który został zatopiony w 1946 r. podczas ćwiczeń strzeleckich przez rakiety wystrzelone z amerykańskich samolotów bojowych oraz okręt podwodny.

Do tej pory nieznana była jego dokładna lokalizacja. Udało się go namierzyć przez trzy autonomiczne pojazdy podwodne. Podwodne drony były w stanie przeszukać powierzchnię równą ok. 127 km kwadratowych dna morskiego w ciągu 24 godzin.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wrak odkryty po latach

USS Stewart rozpoczął wojnę, służąc w amerykańskiej armii. Oznaczono go jako DD-224 i wysłano na Borneo w listopadzie 1941 r., na krótko przed przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do II wojny światowej. Japończycy poważnie uszkodzili go w pobliżu Bali w lutym 1942 r. podczas bitwy w cieśninie Badung.

Okręt wrócił do Surabai na wyspie Jawa, ale port zaatakowali Japończycy. Statek został celowo zatopiony przez jego własną załogę, która zdetonowała w jego kadłubie ładunki wybuchowe. Rok później statek służył już jako łódź patrolowa dla Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii i tak pozostało do końca wojny w 1945 r.

Po poddaniu się Japończyków, statek wrócił do armii amerykańskiej. Choć oddano go do służby, pozostawał w złym stanie. Finalnie został wycofany ze służby w maju 1946 r., a następnie wykorzystano go do ćwiczeń strzeleckich.

Karol Kołtowski, dziennikarz Wirtualnej Polski