"O nie, Google nas śledzi". Tak, mamy 2018 rok i wszyscy o tym wiedzą

"O nie, Google nas śledzi". Tak, mamy 2018 rok i wszyscy o tym wiedzą

"O nie, Google nas śledzi". Tak, mamy 2018 rok i wszyscy o tym wiedzą
Źródło zdjęć: © WP.PL
Grzegorz Burtan
07.11.2018 10:18, aktualizacja: 07.11.2018 22:22

"Jestem przerażony" - wybrzmiewa na blogu Spider's Web nagłówek felietonu o tym, że Google nas śledzi. Cóż, aż chciałoby się odpowiedzieć: "Witamy w internecie".

"Google właśnie przysłał mi radosnego maila z podsumowaniem, gdzie byłem i co robiłem przez cały ostatni miesiąc. Nie uśmiechnąłem się. Raczej poczułem zimny pot na plecach" - brzmi pierwszy akapit tego niemal apokaliptycznego artykułu. Ta funkcja to tak naprawdę żadna nowość, co zresztą przyznaje sam autor tekstu. Ja dostaję podobne podsumowania od wielu w miesięcy, ale w naszej redakcji również jedna osoba otrzymała takiego maila dopiero teraz. Ale to inna rzecz dziwi.

Czy mail z podsumowaniem Osi Czasu faktycznie straszy? W dobie, kiedy Google'a pytamy się o wszystko, znajdujemy tam adres i telefony, ceny, poradniki, opinie, zdjęcia i drogę do celu? Używam aplikacji do liczenia kroków, bawiłem się smartwatchem, który mierzył mi tętno, w domu mam Alexę (tak, gra mi Despacito), swoje dane wystrzeliwuję do międzynarodowych korporacji, jakbym miał pistolet na banknoty od Supreme. I Google nie jest tutaj wyjątkiem, bo nawet kopię zapasową swojego smartfona zachowuję na ich serwerach.

Czy jest mi z tym źle? Niespecjalnie. Niby niechętnie się godzę na dostępy do moich aplikacji, ale przecież wszyscy wiemy, że dziś przebywanie w cyfrowej rzeczywistości wymaga od nas masowego akceptowania regulaminów. Nie jest żadną nowością, że za obecność na Facebooku, konto Gmaila czy fajne fotki z Instagrama płacimy walutą w postaci przeróżnych informacji o nas samych.

A skoro już kupczymy swoimi danymi, to możemy dostać w zamian choć nieco danych od Google'a. W świecie mającym obsesję na punkcie cyferek i przeliczania wszystkiego, można dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy o swoich nawykach. W ramach ekshibicjonizmu aż się pochwalę swoim podsumowaniem za październik.

Obraz
© Zrzut ekranu

Podoba mi się, że wszystkie informacje na Osi Czasu są umieszczone w jakimś konkretnym kontekście. Chyba najzabawniejszym elementem jest liczenie, ile od początku działania Osi Czasu przeszliśmy do Księżyca i ile nam jeszcze brakuje. Dodatkowo przypomina nam, ile krajów czy miast łącznie odwiedziliśmy. Oczywiście te liczby nie oddają pełni statystyk, bo funkcja działa dopiero od trzech lat. Chwila - "dopiero"? To znaczy, że Google niezbyt się spieszy z rozwojem tej funkcji.

Twoja Oś Czasu w Google

Jeśli nie dostałeś jeszcze maila z podsumowaniem Osi Czasu od Google'a, to cóż - możesz albo się cieszyć, albo niecierpliwie czekać. Alternatywą jest udanie się na dedykowaną stronę internetową, ale tutaj nie zobaczymy ładnej infografiki. Możemy za to wybrać konkretny miesiąc, jaki nas interesuje.

Miło zerknąć na Oś Czasu i przypomnieć sobie, jak minął dany miesiąc. Facebook też tworzy takie przypominajki w postaci kolaży złożonych ze zdjęć, które publikowaliśmy w danym okresie. O to jakoś nikt się nie czepia. Nie mówię, że trzeba to zostawić odłogiem, ale jeśli chcemy prywatności, to załóżmy konto na niszowym serwisie, a do wyszukiwania używajmy Duck Duck Go. Chociaż macki internetowych korporacji pewnie sięgną i tam. Nie jest łatwo zapaść się pod ziemię.

Od redakcji:
W pierwotnej wersji artykułu użyliśmy w cudzysłowie niedokładnego cytatu z nagłówka felietonu na Spider's Web. Fragment ten brzmiał u nas następująco: "Jestem przerażony, że Google mnie śledzi". W istocie nagłówek na SW brzmi: "Google przysłał mi maila z podsumowaniem, gdzie byłem i co robiłem przez ostatni miesiąc. Jestem przerażony". Natomiast czasownik "śledzić" jest odmieniany przez osoby dopiero w dalszych częściach tekstu. Za nadgorliwość interpunkcyjną i naruszanie składni felietonu na Spider's Web przepraszam.

Zaś fragment naszego tytułu w cudzysłowie ("O nie, Google nas śledzi") nie jest cytatem ze Spider's Web, jak zrozumiała to ta redakcja, lecz parafrazą treści rzeczonego felietonu. Ponadto w pierwotnej wersji naszego artykułu nazwa tej redakcji napisała była błędnie, czego już nasi koledzy nie zauważyli. Mimo tego to niedopatrzenie także poprawiliśmy.

Jakub Wątor, redaktor naczelny obszaru Technologie w Wirtualnej Polsce.
_

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)